Rozdział 10

4.5K 533 35
                                    

Szczerze mówiąc nie miałam w planach wstawiać dzisiaj kolejnego rozdziału, ale zmotywowana waszymi komentarzami spięłam się i napisałam... chyba całkiem sporo :3 porwała mnie wena i jak wyszło? Sami oceńcie :)

*******************


Chwilę jeszcze stałyśmy w miejscu i rozmawiałyśmy. Po jakimś czasie ruszyłyśmy w stronę polany. Agnes zdecydowała się mnie odprowadzić, bo nie mogła przełknąć tego, że mam wyjechać. Mi też było ciężko, ale wiedziałam, że za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kim jestem i co się stało z Ericiem. Muszę go znaleźć. Obiecałam przyjaciółce, że codziennie będę do niej dzwoniła, a po odnalezieniu kuzyna wrócę. Jeżeli chodziło o mamę – nie miałam skrupułów. Nie może mi już niczego zabronić. Zastanawiałam się czy nadal mogłam myśleć o niej jak o „mamie". Byłam na nią taka wściekła! Ta cała sytuacja była druzgocąca.

Po trwającej paręnaście minut przeprawie przez las, wyszłyśmy na otwartą przestrzeń.

– Agnes, ten smok... jest przerażający – ostrzegłam.

– Super. – Jej oczy rozbłysły. – Już się nie mogę doczekać.

Przekraczałyśmy łąkę, na końcu której siedział w cieniu oparty o drzewo chłopak. Bawił się patykiem, przewijając go pomiędzy zwinnymi palcami. Kiedy podeszłyśmy na tyle blisko, aby mógł nas usłyszeć, podniósł głowę i spojrzał na nas. Na jego twarz wkradł się uśmiech.

– Szybko poszło. Myślałem, że będę musiał tu czekać do dzikiej nocy, ale jednak, mamuśka Lin uwinęła się szybciej – powiedział, a mi ścisnął się żołądek ze złości. Jego zabiegany wzrok spoczął na mojej towarzyszce. Popatrzył na nią z konsternacją, ale po chwili uśmiechnął się. – Miło, że i ty się zjawiłaś. Agnes Perro.

Dziewczyna uniosła pytająco brew.

– Nie dziwi cię moja obecność?

– Szczerze mówiąc, trochę tak – przyznał, drapiąc się za uchem, z udawanym zamyśleniem. – Ale ułatwiłaś nam robotę. Nie musimy z Lin lecieć po twojego dziadka. Możemy od razu udać się w... pewne miejsce.

Zakręciło mi się w głowie. O czym on gada? Wymieniłyśmy z dziewczyną zdziwione spojrzenia. Ani ona ani ja niczego nie rozumiałyśmy. Znowu.

– Czy mógłbyś wyjaśnić, co jej dziadek ma wspólnego z tą chorą sytuacją? – zapytałam.

Liam znów błysnął swoim bezczelnym uśmieszkiem.

– Agnes. – Zwrócił się do mojej przyjaciółki. – Czy nie zechciałabyś zdradzić nam swojego nazwiska?

– Perro – odpowiedziała bez wahania.

– Nie... – Potrząsnął głową z dezaprobatą, po czym spojrzał na nią chytrze. – To prawdziwe nazwisko.

Agnes świdrowała go wzrokiem pełnym gniewu. Jej oczy, schowane za okularami, zasłonięte były opadającymi na nie kosmykami ciemnych włosów. Na czole utworzyły się głębokie zmarszczki. Jej cała postawa wyrażała złość. Bardzo jasno dała do zrozumienia, że nie chce odpowiadać na to pytanie. Nie chciała się jednak poddać. Uniosła podbródek i wysyczała prawie ze wstrętem:

– Piatres.

Liam klasnął w dłonie i wyszczerzył się dumny z siebie, jak gdyby właśnie rozwiązał trudną zagadkę. Spojrzał na mnie wzrokiem, który wołał: „A nie mówiłem?".

Dzieci Gwiazd i Lustra Lodu ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz