Bella obudziła się z krzykiem. Rozejrzała się dookoła. Na szczęście była w swoim pokoju. Dziewczyna od jakiegoś czasu miała koszmary. Często budziła się z krzykiem. Bella weszła do kuchni. Jej rodzice byli w pracy. Dziewczyna zrobiła sobie kanapkę z nutellą. Ubrała się, wzięła plecak i wyszła do szkoły. Byla 5 rano. Dzisiaj miasto zasłaniała ciemna, gęsta mgła. Dziewczyna postanowiła przed szkołą iść na cmentarz. Bella stała właśnie nad grobem swojego zmarłego dziadka. Nagle zobaczyła męską sylwetkę poruszająca się po cmentarzu. Bella myślała, że to wiktor (szef mafii, z którym bella była poważnie pokłócona). Zaczęła uciekać. Biegła między nagrobkami, co chwilę odwracając się za siebie. Nagle dziewczyna potknęła się o korzeń drzewa. Bella usłyszała trzy strzały z pistoletu. Była ranna. W pewnym momencie coś złapało ją za rękę. Gdy dziewczyna się odwróciła zobaczyła dość wysokiego chłopaka o czarnych włosach, który przykładał jej nóż do gardła.
- Szef się ucieszy. Myślałaś, że nam uciekniesz ?!
- Zostaw mnie !
Chłopak wziął dziewczynę i zamknął ją w bagażniku. Bella krzyczała, ale to tylko pogorszyło sprawę. Chłopak wysiadł z samochodu. Powoli zbliżał się do niej. Gdy był już naprawdę blisko dziewczyna ucichła. Nagle nastała cisza. Morderczo straszna cisza. Dziewczyna usłyszała tylko część rozmowy telefonicznej:
- Mam ją. Przywiozę ją do sektoru x...spokojnie nie ucieknie mi.
Co to miało znaczyć ? Jakiego sektoru x ?! Idę sobie do szkoły a tu nagle ktoś mnie porywa i wiezie do jakiegoś sektoru x...
Nagle dziewczyna usłyszała huk. Bagażnik się otworzył. Bella zobaczyła chłopaka o czarnych włosach...Tylko tyle zdążyła zobaczyć....bo zemdlała...
---------------------------
Mam nadzieje że się podobało ;-)
W następnym odcinku będzie dużo akcji.