Loki był już gotowy. Zdecydował przyjąć postać wysokiego blondyna. Nie zmienił jednak koloru oczu - Po tym mnie rozpozna pomyślał. Po chwili bez pukania do pokoju kłamcy wszedł Thor. - No teraz wyglądamy jak bracia. Stwierdził oglądając nowy wygląd brata. Loki stanął przed lustrem i odgarnął włosy z czoła. - Może nie powinienem się zmieniać? Spytał. - Po tym co nawywijałeś na Ziemi lepiej zostaw tak jak jest. - Dlaczego zawsze musisz mieć cholerną rację?
***
- Dziękuję że zdecydowała się pani oddać nam ten unikatowy eksponat. Powiedział kunstosz muzeum. - Nie ma problemu. Zarumieniła się. - Konserwator powiedział że wystarczy drobna renowacja i otwieramy nową wystawę, na którą od razu panią zapraszam. - Dziękuję bardzo. Uścisneli sobie dłonie i Camile skierowała się do wyjścia.
***
- No to życzę powodzenia bracie. Thor poklepał brata po ramieniu. - Oby. Pilnuj by Azgard się beze mnie nie zawalił. Zadrwił Loki. - Spokojnie. Puścił mu oko. - Szerokiej drogi. Loki wszedł w portal i przeniósł się do Nowego Jorku.
***
- Coś jeszcze do tego będzie? Spytała kasjerka. - Może jeszcze to ciastko z czekoladą. - Poprosiła Camile. Nie zdążyła zjeść śniadania przed wizytą w muzeum, więc postanowiła to nadrobić. Z kawą w jednej i ciastkiem w drugiej dłoni, wyszła na nowojorskie ulice.
***
Loki wylądował w jednej z przecznic. Poprawił włosy i nasunął na oczy okulary przeciwsłoneczne. Przełożył plecak przez ramię i rozejrzał się. - Ale tu dziwnie. Ruszył przed siebie.
***
Camile szła wzdłuż ulicy popijając kawę zapatrzona w witrynę księgarni nie zauważyła, że w jej kierunku jedzie samochód.
***
Loki szedł po drugiej stronie. - Ta gapa zaraz wpadnie pod auto. - Stój!!! Krzyknął. Nie zareagowała. Loki rzucił plecak przebiegł akurat przed maską auta i odepchną dziewczynę. Krzyknęła z przerażenia. - Jesteś cała? Spytał z troską. Gdy dziewczyna podniosła głowę zatkało go. To była ona. Była roztrzęsiona. Na policzku miała rozcięcie. Zaniepokoiło go to. - Kontaktujesz? Pomachał jej ręką przed twarzą. Pokiwała lekko głową. - Rozbiły ci się okulary. Wskazała na nie palcem. Loki zdjął okulary i popatrzył na zbite szkło. - To nic nie przejmuj się.
***
Camile spojrzał w jego oczy. Pamiętała je. Te cudne szmaragdowe oczy. Tylko to nie możliwe by należały do realnej osoby. - Spotkaliśmy się kiedyś? Spytała nie odrywając od niego oczu. - Nie sądzę. Zapamiętałbym tak piękną dziewczynę. Zaczerwieniła się. - Po za tym przyjechałem dopiero dziś rano. Zresztą nie ważne. Dasz radę wstać? Camile potwierdziła. Podniósł ją delikatnie za ręce. - Odprowadzić cię do domu? W jej oczach pojawiła się niepewność. - Spokojnie nie skrzywdzę cię. - Mogę ci zaufać? Znów spojrzała mu w oczy. - Tak. Poczekaj pójdę po moje rzeczy. Camile stała i patrzyła jak blondyn przechodzi przez ulicę i podnosi swój plecak. - Nie wątpilwie przystojny. Lekko uśmiechnęł się na tą myśl. Po chwili blondyn był już przy niej. - To co? Idziemy? Spytał z lekkim uśmiechem. - Tak, mogę mieć pytanko? - Pewnie. - Jak masz na imię? - L... Zaczął lecz w porę ugryzł się w język. - Leon. Rzucił pierwsze imię jakie wymyślił. - Miło mi. Jestem Camile. Oboje uścisneli sobie dłonie i ruszyli.
![](https://img.wattpad.com/cover/53805299-288-k903432.jpg)