Po przedstawieniu się sobie zapadła nie zręczna cisza. Camile uporczywie wpatrywała się w chodnik, a Loki rozglądał się po okolicy. Dziewczyna miała dość tej ciszy. - Przyjechałeś w jakimś konkretnym celu? Spytała podnosząc wzrok z chodnika na twarz Lokiego. - Właściwie to nie. Dużo podróżuję. Załgał bez mrugnięcia okiem. - Też podróżuję. Przeważnie na wykopaliska, wiesz ostatnio byłam w Sandynawii, znalazłam tam coś fascynującego! Odpowiedziała podekscytowana. - Co to takiego? Rzucił z udawaną ciekawością. - Na razie nie mogę ci powiedzieć bo oddałam to muzeum i niedługo będzie wystawa... Zarumieniła się. Loki popatrzył na nią. Była piękna gdy się rumieniła. - Coś ze mną nie tak? Spytała Camile i odruchowo poprawiła włosy. - Nie, no co ty. Po prostu to rozcięcie na policzku mnie martwi. Delikatnie dotknął jej policzka. Zadrżała pod wpływem jego dotyku. - O to już tutaj. Powiedziała Camile pokazując mu malutki domek. - Uroczy. Skwitował Loki z noszalanckim uśmiechem. - Więc, dziękuję za wszystko. Uśmiechnęła się do niego. - Już? Nasze drogi za szybko się rozchodzą. W jego głosie słychać było smutek. - Wiesz... Dopiero cię poznałam. - W życiu bym cię nie skrzywdził. Loki głęboko spojrzał jej w oczy. -No... Camile była nie pewna. - To może spotkamy się jutro? Spytał. - Nievpoddajesz się za łatwo? Roześmiała się. - Nie mam tego w zwyczaju. Odparował Loki. - Po za tym, coś mi się należy za uratowanie ci życia. Podsumował. - Masz rację. To co... Ups! Wybacz muszę odebrać. Loki skinął potakująco głową. - Nathaniel? No hej. Jak się czujesz? Odwróciła się do chłopaka plecami. - Nathaniel?Nie spodziewałem się tego. Pomyślał Loki. To wszystko komplikuje. Wyraźnie posmutniał. - To cieszę się. Słuchaj zadzwonię potem. Okay? Do usłyszenia. Odłożyła telefon. - Okay więc czas mam jutro wieczorem. Co ty na to? Spytała radośnie, jakby Lokiemu nie zawalił się świat. - To był twój chłopak? Spytał z wyraźną złością w głosie. - Nie, nie. To tylko mój przyjaciel. Dziwnie się poczuła słysząc zazdrość w jego głosie. - Okay. Rozumiem. Loki odetchnął z ulgą. - Więc dobrze. Przyjdę jutro po ciebie wieczorem. - Dobrze. Camile uśmiechnęła się. Wyciągnęła do niego dłoń. Loki chwycił ją i przyciągnął dziewczynę do siebie. Camile wzdrygnęła się. Loki czuł że jest niespokojna w jego ramionach. - Nigdy cię nie skrzywdzę. Wyszeptał. Dziewczyna pokiwała głową w jego pierś. Odsunął ją od siebie, spojrzałvw oczy i powiedział - Uważaj na siebie. Widzimy się jutro. Ucałował ją w dłoń. - Żegnaj. Odwrócił się i odszedł. Camile długo stała na chodniku i patrzyła za oddalającym się bogiem kłamnstwa.