Merida

1.1K 95 5
                                    

-Nareszcie dzień wolny-napchałam sobie torbę ciastkami, jeszcze jabłko dla Angusa i pobiegłam do stajni.

Jak najszybciej osiodłałam mojego czarnego konia z białą strzałą na nosie, wskoczyłam w siodło i pognałam w stronę lasu, nawalając z łuku w co tylko popadnie. Czułam się świetnie gdy nagle...

-Angus!-mój czarnulek nagle się spłoszył zrzucając mnie z siodła i popędził, nie POGNAŁ w stronę zamku.

-Dziwne, nigdy się tak nie zachowywał-powiedziałam sama do siebie zbierając resztki swojej godności, burzę moich rudych włosów i trochę ciastek z ziemi. Postanowiłam wrócić do zamku.

Gdy doszłam do kamiennego kręgu przypomniałam sobie wydarzenia ostatniego czasu.

Skrzywiłam się mimowolnie gdy zobaczyłam w myślach poświęcenie jednego z moich braci, który dosłownie wskoczył między cycki kobiecie która miała pilnować abym nie wyszła z zamku.

Nagle usłyszałam chrzest. Wiem że w tych lasach żyją niedźwiedzie więc od razu napięłam łuk.   Szłam kręcąc się dookoła, nie wiem jakim sposobem ktoś zaszedł mnie od tyłu i przytkną i coś śmierdzącego do ust.

Nie poddałam się od razu kopnęłam gościa w krocze, przeklną tak soczyście że nawet mojemu ojcu zwiędły by uszy.


IgrzyskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz