Part 1.

8.2K 453 123
                                    

Patrzyłem na dokumentację medyczną i analizowałem każde słowo po raz milionowy. Nie mogłem zrozumieć jak to w ogóle możliwe. Jak mogłem być w jednej milionowej części jeśli chodzi o przypadłość męskiej ciąży. Jak to się mogło w ogóle stać, że przez tyle lat nie zauważyłem, że coś ze mną nie tak? Przecież lekarze musieli zauważyć coś nawet przy moim porodzie. Czy oni nie robią żadnych badań? A co z usg? Przecież tam widać wszystko!

Wszystko. Wszystko, bo sam mam przed sobą własne zdjęcie z badania ultrasonograficznego, które przedstawiało istotkę rozwijającą się we mnie. Miało około sześciu centymetrów i ważyło siedem gramów. Wiedziałem, że od teraz muszę brać zastrzyki i obserwować swoje ciało. Nadal walczyłem z chęcią aborcji, bo męska ciąża nie była normalna! No, kurwa, jestem facetem! Jak ja powiem to Louisowi?! Jak ja powiem rodzinie i najbliższym, że jestem potworem i mogłem zajść w ciążę?!

Dźwięk otwieranych drzwi przerwał moje rozmyślania. Z przerażeniem chowałem wszystko pomiędzy strony Biblii, bo to była jedyna książka, której Louis nigdy nie otwierał. Co za hipokryzja, prawda? Nie dość, że geje to jeden w ciąży, ale Pismo Święte na półce musi być. Wiedziałem, że w ten sposób się nie dowie. Może naprawdę zdążę usunąć i zapomnimy o problemie?

- No, kurwa, Harry! - usłyszałem krzyk z przedpokoju. Wiedziałem, że mężczyzna już jest zły na mnie za coś. - Ile razy mam mówić, że masz nie zostawiać tego pieprzonego worka w przedpokoju?!

Bez słowa skierowałem się do korytarza i chwyciłem worek ze śmieciami, który miałem wynieść już jakiś czas temu. Kierując się kamiennym chodnikiem dotarłem do śmietnika i wykonałem obowiązek. Po powrocie do domu zauważyłem, że Lou już zdążył nalać wódki do szklanki i właśnie dopełniał ją colą. Od razu zacząłem odgrzewać kolację, a ten mruknął tylko, że nie jest głodny i chce pobyć sam. Czułem jak do oczu cisną mi się łzy więc zacisnąłem powieki i czekałem aż charakterystyczne pieczenie odejdzie w niepamięć. W końcu wyrzuciłem jedzenie do śmietnika i zmyłem naczynia. Sam nie jadłem już od kilku dni, ale zupełnie nie miałem na to ochoty. Cała ta sprawa męczyła mnie.

Louis siedział na kanapie i przeglądał programy telewizyjne. Skierowałem się na górę i zamknąłem w łazience. Otworzyłem pudełko schowane przed Louisem i wyjąłem kolejną strzykawkę. Spojrzałem na cienką igłę i wziąłem głęboki oddech. Po chwili jednym zdecydowanym ruchem zrobiłem zastrzyk domięśniowy. Skrzywiłem się, bo nienawidziłem bólu. Chciałem żeby teraz Louis mnie przytulił, ale on wolał pić i zbywać mnie śpiewkami, że jest zmęczony pracą, bo ktoś musi zarabiać skoro ja nic nie robię. Leżąc w wannie patrzyłem na swój brzuch. Lekarz zalecił krótkie kąpiele bez gorącej wody, ale teraz musiałem się zrelaksować. Patrzyłem na zarysy mięśni i zastanawiałem się czy niedługo też będę miał krągłości. Czy u mężczyzn też to tak wygląda?

- Harry, muszę wziąć prysznic! - usłyszałem głos Louisa po drugiej stronie drzwi. - Siedzisz tam ponad godzinę! To ja muszę rano wstać!

- Już wychodzę, przepraszam.

Prędko opróżniłem wannę, dokończyłem wieczorną toaletę i opuściłem łazienkę. Louis z uśmiechem objął mnie i pocałował. Dłuższą chwilę później kładł się za mną w bordowej pościeli i szeptał, że chce mnie tu i teraz. Nakryłem głowę kołdrą, mrucząc, że źle się czuję.

- Ale Harry... Proszę...

- Jutro, Lou.

- Jutro mnie nie będzie. Lecę do Dubaju. Teraz, Hazz.

- Mogę lecieć z tobą? - zapytałem z nadzieją, odwracając się w jego stronę.

- Po co? Nie masz po co, Hazz. Nie jadę tam na zabawę.

- Oh.. - szepnąłem.

Odwróciłem się, a ten zaczął mnie całować. Nie umiałem cieszyć się seksem, nosząc w sobie taką tajemnicę. Po wszystkim prędko usnąłem na skraju łóżka. Rano, gdy się obudziłem, Louisa nie było obok. Na lampce przyklejona była różowa karteczka z napisem "Wracam za trzy dni, Księżniczko :*". Kochałem go za takie gesty. Nawet jeśli wcześniej znowu na mnie krzyczał czy chciał wyrzucić z domu. Kochałem go i wybaczałem mu za każdym razem. A teraz jest zupełnie inaczej - teraz muszę z nim być, bo będziemy mieli dziecko. O ile go nie usunę. 

-----

Ugh, mój pierwszy mpreg. Warto pisać dalej?


Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz