Part 11.

4.2K 377 27
                                    


Mój ojciec był sceptycznie nastawiony do kolacji z Louisem. Żona próbowała mu wytłumaczyć, że Tomlinson zmienił się i chce pokazać, że zasługuje na mnie i Lili. Gemma również nie starała się ukrywać swojej nienawiści do chłopaka. Bałem się kolacji, ale chciałem żeby wszyscy poznali go od tej lepszej strony. Pomagałem rodzicielce przygotowywać posiłek mimo niezbyt dobrego samopoczucia i bólu nóg. W końcu przyznałem, że muszę się położyć, bo nie mogłem wziąć głębokiego oddechu i czułem ataki gorąca. Czułem jak Lili uspokaja się, gdy leżałem w łóżku i słuchałem muzyki. Udało mi się zdrzemnąć i obudziłem się chwilę przed umówioną godziną kolacji. Miałem dobry humor i nie mogłem doczekać się przybycia Louisa. Szybkim krokiem skierowałem się do drzwi, słysząc dzwonek. Chłopak przywitał się ze mną całusem i podał mi kolorową torbę. Miał ze sobą jeszcze dwa bukiety kwiatow, butelkę wina i jakiś inny alkohol. Gem nienawidziła podlizywania się i bałem się jej reakcji na kwiaty. Widziałem jej sztuczny uśmiech, gdy dziękowała za podarunek. Moja mama wykazywała większy entuzjazm. Louis ciągle prawił jakieś komplementy, a mi chciało się śmiać. Podczas posiłku mój ojciec wypytywał go o firmę, a Gem w końcu wspomniała czy na Lili też podniesie rękę. Zapanowała nieprzyjemna atmosfera, a moja siostra wpatrywała się w Tomlinsona wściekle, a ja tylko czekałem aż doda coś jeszcze. Mama zganiła ją, a mi sytuacja nagle zaczęła wydawać się śmieszna. Roześmiałem się, a każdy spojrzał na mnie jak na idiotę. Fakt, hormony płatały mi figle i wcale nie zdziwiłbym się gdybym zaraz zaczął płakać. W sumie to zrobiłem to podczas deseru, gdy moja buzia pełna była czekoladowego ciasta. Każdy spojrzał na mnie jak na wariata, bo wzruszyłem się przy opowieści o planach Louisa na przyszłość. Chłopak opowiadał, że chciałby żebym wrócił do niego, bo zmienił się i teraz widzi jak bardzo mnie skrzywdził. Powinienem być szczęśliwy, że nawet mój ojciec zaczął go akceptować, albo raczej tolerować. Mimo to nie umiałem opanować łez i dławiłem się szlochem i płaczem. W końcu wstałem od stołu i ruszyłem do siebie, czując na plecach wzrok innych. Leżąc na łóżku czułem jak Lili szaleje co oznaczało, że odczuwa moje samopoczucie. Louis wszedł do pokoju chwilę później i położył za mną, pytając co się stało. Wzruszyłem ramieniem, wtulając się w poduszkę. Chłopak przeniósł się na moją stronę, a ja wtuliłem się w niego. W tej samej chwili do pokoju weszła moja mama. Uśmiechała się, mówiąc, że to tylko hormony. Nie chciałem już schodzić na dół. Chciałem spędzić ten wieczór w łóżku z Louisem, a ten był rozdarty. Z jednej strony uważał, że to niekulturalne zostawiać na dole moją rodzinę, ale z drugiej ja tu leżałem zapłakany.

- A może pojedziemy do mnie? - zaproponował po pewnym czasie.

- Zostańmy tutaj.

W końcu zmieniłem zdanie, bo tęskniłem za naszymi kotami. Przebierając się, pakowałem kilka rzeczy na przebranie. Pożegnałem się z moją rodziną, a Lou dziękował za przepyszną kolację i mówił, że następnym razem zaprasza do siebie. Obiecał, że będzie się mną opiekował i nie zrobi mi krzywdy. Leżąc w jego sypialni opowiadałem o trudnościach z oddychaniem, zachciankami i innymi denerwującymi objawami adekwatnymi do szóstego miesiąca.

- O mój Boże, Lou, ja jestem tak napalony, że nie mogę - jęknąłem, ukrywając twarz w dłonie. - Lekarz mówi, że to normalne, ale kurcze! To jest okropne! Ja jestem okropny. Jestem gruby, spuchnięty i nikogo nie pociągam!

- Dla mnie jesteś najbardziej seksownym i najprzystojniejszym chłopakiem na świecie.

Zaczął mnie całować, a ja chciwie wpijałem się w jego usta. Czułem jak wsuwa mi rękę w spodnie, a ja jęknąłem przeciągle. Zgoniłem kota z naszego łóżka, a ten prędko uciekł. Tomlinson zaspokajał mnie, a ja jęczałem jak głupi. Brakowało mi seksu i kończyłem po kilku minutach. Uspokajałem oddech, a Lou śmiał się. Po chwili znowu chciało mi się płakać, bo przecież teraz jest z nami Lili, a ja jestem gruby. Chłopak pocieszał mnie i zapewniał, że i tak jestem najlepszy.

- Chciałbym żebyś tutaj wrócił, Harry. Chciałbym żebyśmy zaczęli organizować nasze wspólne życie. Za trzy miesiące będzie z nami Lili.

- Wiem, Louis.

- Chciałbym żebyśmy zaczęli remontować pokój dla niej i kupowali wyprawkę.

- Nie jestem pewien, Lou. Miałem mieszkać z rodzicami.

- Rozumiem, Hazz. Jednak chcę żeby Lili od początku miała prawdziwy dom.

Byłem rozdarty, bo z jednej strony chłopak miał rację. W końcu wstałem, kierując się do toalety. Załatwiając potrzebę pisałem do mamy, że Lou chce ze mną zamieszkać, a ja zaczynam panikować. Ta kazała mi się uspokoić i obiecała, że poprze każdą moją decyzję i będzie dobrze. Wracając do pokoju zauważyłem Louisa z włączonym laptopem. Usiadłem opierając się o poduszkę i podwinąłem koszulkę. Patrzyłem na wypukłości pojawiające się wraz z ruchem i uśmiechałem się.

- Śliczny, prawda? - zapytał Lou, ukazując projekt pokoju dla dziewczynki, który utrzymany był w malinowo-białych kolorach. - A może ten? Albo ten?

- Nie wiem, Lou. Ja nie wiem czy chcę tu mieszkać.

- Wiem, że się boisz, Harry. Zawiodłem cię i boisz się mnie. Jednak ja się zmieniam, Harry. Dla ciebie i Lili. Nie mogę was stracić. Kocham was.

Przytuliłem się do niego, zamykając laptopa i ciesząc się bliskością chłopaka. Lili ciągle kręciła się, a ja zaczynałem być tym zmęczony. Mogła ruszać się, gdy ja też chodziłem, ale powinna spać, gdy ja leżałem. Prawie usypiałem, gdy zadzwonił telefon Louisa. Mruknąłem coś pod nosem, a chłopak pocałował mnie i wyszedł. Skuliłem się i próbowałem zasnąć ponownie. Cieszyłem się, gdy przyszły do mnie koty i zaczęły mruczeć.

Następnego dnia obudziłem się w ramionach chłopaka, który masował mi plecy w nocy i przywiózł kebab. Czułem się zupełnie inaczej i zacząłem budzić chłopaka. Ten jedynie przytulił mnie, prosząc jeszcze o chwilę snu. W końcu sam wstałem i z radością zszedłem na dół, uprzednio odwiedzając moje ulubione miejsce zaraz po kuchni - łazienkę. Zacząłem robić śniadanie, z którym kwadrans później szedłem na górę. Obudziłem chłopaka i nie dałem mu kolejnych 'pięciu minut'. Przy posiłku patrzyłem jak ziewa i zapytałem czy mógłby dzisiaj nie jechać do pracy i zostać ze mną. Uśmiechnął się, całując mnie i mówiąc:

- Oczywiście, kochanie.

- A zrobimy Lili pokój?

Jego uśmiech powiększył się, a w oczach zobaczyłem blask. Pytał czy to znaczy, że jednak do niego wracam, a ja postawiłem warunek:

- Podniesiesz na nią albo na mnie głos czy rękę, a nigdy więcej nas nie zobaczysz.

Obiecał, że już nigdy nie zrobi mi piekła, a ja przytuliłem się, oddając kotu kawałek naleśnika.

------

Myślę, że Lili pojawi się już niedługo. Ale czy w domu Harry'ego i Louisa to jeszcze zobaczymy ;)

Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz