Part 2.

5.4K 408 24
                                    


Już od rana nie czułem się najlepiej. Miałem zawroty głowy, a cała zawartość żołądka podchodziła mi do przełyku. Siedziałem w łazience z butelką wody i telefonem w ręce. Czekałem aż moje ciało zareaguje w jakiś sposób. Liczyłem, że wymioty przyniosą ulgę, ale nie umiałem się do nich zmusić. Zapach jedzenia sprawiał, że było jeszcze gorzej, a wiedziałem, że powinienem coś przekąsić. Nie mogłem wziąć leków czy zastrzyku bez wcześniejszego przekąszenia nawet zwykłej kanapki. W końcu wybrałem numer lekarki, która mówiła, że gdyby wymioty się nasiliły to mam do niej zadzwonić. Troszczyła się o mnie, a ja miałem wrażenie, że robi to tylko dlatego, bo jestem jedynym facetem w ciąży i to jest swego rodzaju ciekawe. Nie miałem ochoty myśleć teraz o tym wszystkim. Chciałem żeby coś zaradziła, bo cała sytuacja naprawdę mnie męczyła. Kobieta ucieszyła się i przestraszyła jednocześnie, gdy przywitałem się i przedstawiłem. Opowiedziałem o złym samopoczuciu, a ona zaleciła herbatę z imbiru i małe, częste posiłki. Podziękowałem i obiecałem, że niedługo spotkamy się na badaniach. Założyłem dres i wolnym krokiem ruszyłem do sklepu. Nie miałem imbiru czy żadnych suszonych owoców. Czułem się naprawdę fatalnie i denerwowała mnie każda napotkana osoba, która szturchnęła mnie albo głośno się zachowywała. W końcu udało mi się wrocić do domu. Zaparzyłem herbatę i położyłem się w sypialni. Oglądałem telewizję, a w tej samej chwili zadzwonił Louis. Przywitałem się, a on zapytał czy wszystko w porządku.

- Jasne - skłamałem. - Właśnie wróciłem z zakupów. Jesteś już w hotelu?

- Tak, zaraz mam spotkanie z jednym mężczyzną. Co będziesz robić?

- Muszę zrobić pranie. I umyć okna w salonie, bo są poodbijane palce na szybach. Kiedy wracasz?

- W piątek będę w domu.

- Tęsknię, Louis. Kocham cię.

- Ja ciebie też, pa.

Zakończył połączenie, a ja chwyciłem kubek z gorącym napojem. Skrzywiłem się czując nowy smak, ale zmusiłem się do picia. W międzyczasie odebrałem połączenie od mamy, która pytała co u mnie. Wiedziała, że Louis czasami ma gorszy humor, a ja to przeżywam. Nie wiedziała o ciąży, ciągłych krzykach chłopaka czy moich myślach dotyczących aborcji. Wolałem udawać przed nią, że nadal jesteśmy kochającą się parą.

- Przyjedziesz do nas? - zaproponowała, słysząc, że jestem sam w domu przez kilka dni.

- Mam trochę pracy w domu, mamo. Planujemy remont to wiesz... - skłamałem, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.

- Pomóc wam?

- Nie, mamo, nie trzeba.

Pożegnaliśmy się, a ja prędko rozłączyłem się. Nie chciałem żeby coś jej się przypomniało i rozpoczęła nowy wątek. Chciałem się przespać, bo liczyłem, że to mi pomoże. Po południu czułem się o wiele lepiej. Rozwieszając pranie patrzyłem na małych sąsiadów, którzy grali w piłkę z ojcem w ogrodzie. Ich matka siedziała na tarasie i napawała się piękną pogodą. Głaskała się po brzuchu, w którym rozwijało się trzecie dziecko i uśmiechała się. A może znowu będą mieli bliźniaki?

Wróciłem do domu i wyjąłem zdjęcie USG spomiędzy innych dokumentów. Chciałem opowiedzieć komuś o wszystkim co się dzieje. Chciałem żeby ktoś mi pomógł, doradził, ale zwyczajnie wstydziłem się. Nie wiedziałem co zrobić, a wiedziałem, że jeśli będę chciał aborcję to jest to ostatni dzwonek, bo później będzie to zwyczajnie nielegalne. Obiecałem sobie, że powiem Louisowi, gdy wróci, a wtedy razem coś postanowimy.

Obiecałem sobie, że powiem, ale stchórzyłem, gdy tylko go zobaczyłem. Przywitał się ze mną całusem i mówił, że wychodzi wieczorem na drinka z Aaronem, jego współpracownikiem. Byłem zazdrosny o mężczyznę, który nie lubił mnie. Zjedliśmy wspólny posiłek, a potem chłopak opowiadał o sprawach biznesowych za granicą. Cieszyłem się jego sukcesem, a jego ekscytacja była całkiem słodka. Po szóstej brał prysznic i szykował się do wyjścia. Stałem w progu łazienki i przypatrywałem się brunetowi, który starannie układał włosy i golił się.

- Tak stroisz się na zwykłego drinka? - zażartowałem.

- O co ci chodzi? - zapytał nawet na mnie nie patrząc.

- O nic, po prostu mówiłeś, że to tylko zwykły drinki z Aaronem. Mogę iść z tobą?

- Będziesz się nudzić.

- Długo będziesz?

- Jezu, Harry, wrócę to wrócę. O co ci chodzi?!

- Ten Aaron mnie wkurwia! - podniosłem głos. - Był z tobą w jebanym Dubaju, teraz wyciąga cię na imprezę, a mnie jak zwykle masz gdzieś!

- Z tobą siedzę całe dnie! Chyba mam prawo opić nowy kontrakt ze wspólnikiem!

- Tylko wspólnikiem?! Jakoś ja nie śliniłem się do żadnego ze swoich kolegów w sposób jaki Aaron ślini się do ciebie!

- O co ci chodzi?!

- Pieprzysz go?

- Oszalałeś?! Jak możesz w ogóle coś takiego podejrzewać?! Może sam dajesz dupy innemu, co?! Zejdź mi z oczu!

Poczułem jak moje serce rani ostry nóż. Tomlinson powinien zauważyć, że bardzo mi na nim zależy i jestem zwyczajnie zazdrosny. Skierowałem się do drugiej łazienki, bo znowu nie czułem się najlepiej. Po kilku minutach słyszałem jak Louis odjeżdża z podjazdu i wybuchałem płaczem. Czułem, że tracę mężczyznę mojego życia, z którym łączyło mnie coś więcej niż wspólne konto, dom czy dwa koty. Łączyło nas dziecko, które nie wzięło się znikąd.

Poczułem charakterystyczne mroczki przed oczami, a moje ciało zalała fala gorąca. Moja głowa pulsowała, a brzuch dziwnie bolał. Chwyciłem telefon, ale nie byłem w stanie odblokować klawiatury. 


Impossible.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz