Day 2: I feel it again

125 6 5
                                    

Otwieram oczy. Patrzę na zegarek. 5:10. Zastanawiam się co mnie obudziło. Rozglądam się po pokoju. Ty nic nie ma. Wtem przechodzi mnie dreszcz, kiedymojej skóry na skroni dotyka metal.
-Tak ślicznie wygladasz kiedy śpisz.- ktoś szepcze mi do ucha.- Nie martw się niczym. Teraz będziesz spać wiecznie.- syczy. Naciska na spust, a ja słyszę uporczywe dzwonienie. Budzę się z krzykiem. To był tylko sen. Jak dobrze. Wstaję i biore ze sobą ubrania. Jest 9:00. Idę dzisiaj na 3 lekcje. Dzisiaj kompletnie na odwal się. Dżinsy z dziurami na kolanach i udzie i czarna,wciągana przez głowę (o wiele za duża) bluza. Idę do łazienki. Myje się i czesze. Dzisiaj zrobiłam kucyka. A usta pomalowałam na czerwono. Biorę plecak, wychodzę z domu i zakluczam drzwi. Kieruje się w stronę szkoły. Zakładam słuchawki i włączam muzykę. Po chwili podjeżdża do mnie jakiś samochód i zaczyna jechać w tym samym tempie co ja. Okno zjeżdża w dół i widzę uśmiechającego się chłopaka.
-Cześć śliczna. Podwieść Cię?- pyta.
-Czy my się znamy?- pytam ze słodkim usmiechem.
-Nie ale możemy się poznać.- mówi, puszczając mi oczko.
-Raczej kurwa nie.- pokazuję mu fucka i idę w strone parku. Jeżeli tego chłopaka tam nie będzie to osobiście go znajdę i zamorduje. Siadam na ławce i zapalam papierosa. Po chwili dosiada sie do mnie chlopak i kładzie na ławce róże w sreberku. Uśmiecham się pod nosem. Wiem o co chodzi. Pod sreberkiem są pieniądze. Wypalam papierosa, biore kwiatka i wstaję.
-Zawsze możesz mnie tu znaleźć.- mówię i odchodzę. Kieruje się w stronę szkoły,ale nagle podjeżdża i staje przede mną Mark. Jest na moim motorze. Co tu się do cholery dzieje. 1... 2... 3... 4... 5... 6... Kurwa to wcale nie pomaga!!
-Co ty tu robisz i dlaczego jesteś na MIOM jebanym motorze?!?!?!?!?!- zaczynam się drzeć.
-Uspokuj się i mnie posłuchaj!- mówi podbiesionym głosem.- Veronic mnie przysłała. Mówi,że to coś poważnego.
Nic nie mówiąc wsiadam na motor i przydszymuje się hego pleców jak rusza. Ale dlaczego nie przyjechał po mnie Jeremy? Ciekawe co się stało? Po 7min jesteśmy na miejscu. Szybko zeskakuje z motoru i wręcz biegnę do biura Veronic. Szybko otwieram drzwi. Veronic podskakuje na krześle i szybko wyciąga broń z pod stołu. Kiedy tylko zauważa, że to ja chowa ją na swoje miejsce.
-Nie strasz mnie tak! No ale dobrze,że już jesteś. Pamietasz tego człowieka,ktorego zlikwidowałaś w zeszłym tygodniu?- pyta.
-Chyba tak...- odpowiadam z wachaniem.
-Jego brat porwał Jeremiego.- mówi z grobowym wyrazem twarzy. Opieram się o ścianę i patrze pusto w przestrzeń. Przecież on może już nie żyć. Nie mogę go stracić. Mam tylko jego i mimo wszystko jest dla mnie bardzo ważny.
-Muszę po niego iść!
-Nie tak szybko.- zatrzymuje mnie Veronic.- to musi być dobrze przemyślana akcja.
-Ale go nie mogę go tak zostawić.- jestem coraz bardziej zrozpaczona.
-Nie możesz zająć się tą akcją.
-Co?! Chyba żartujesz!
-Jesteś za bardzo podenerwowana. Mogłabyś zrobić coś spontanicznie i cały plan sypnąłby się.
-Nie możesz mi tego zrobić.- mówię już naprawdę zdenerwowana.
-Mogę.- mówi spokojnie. Patrze na nią wściekła i wychodzę trzaskając drzwiami. Wybiegam na dwór, wsiadam na motor i odpalam silnik. Czuje łzę toczącą mi się po policzku. Po 5min dojeżdżam na kif. Zeskakuje z motoru i siadam na krawędzi. Nie tamuje już łez. Dlaczego?! Dleczego on?! Dleczego nie ja?! Niczym sobie na zasłużył... Ale ja już tak. Ocieram łzy ręką, szybko wsiadam na motor i jadę w strone biura. Kiedy dojeżdżam na miejsce. Wbiegam do budynku i kieruję sie do mojego pokoju. Szybko otwieram drzwi i zamykam się w środku. Otwieram szafe,przesuwam ubrania na jedną stronę i wciskam czarny guzik. Tylna sciana odstępuje a ja wchodzę do pomieszczenia. Cały pokoik jest biały a na scianach są powieszone różne rodzaje broni. Od granatów po bazuki. Biorę 2 granaty, jeden duży nóż i pistolet. Zakładam czarne rurki, kamizelkę kuloodporną a na nią dużą czarną bluzę i jeszcze czarną kurtkę. Włosy zpinam z tyłu żeby mi nie przeszkadzały, a na głowę zakładam kaptur.
Wychodzę z budynku i kieruje się w stronę motoru. Wyjmuję telefon i włączam mapę. Po lilku kliknięciach w ekran na mapie pojawia się czaewona pulsująca kropka. Sprawdzam ulicę i jadę w tamtym kierunku. Wyjeżdżam do lasu. Po dosłownie kilku chwilach widzę w oddali światło. Zasiadam z motoru i zaczynam stradac się w tamtą stronę. Podchodzę do budynku i zaglądam przez okno. Widzę Jeremiego. Jest przywiązany do krzesła. Ma rozciętą głowę. Z rany powoli sącze się krew. Na ciele widać liczbe ślady pobicia. Dlaczego? Po moim policzku spłynęła łza. Szybko ja wycieram i spogladam jeszcze raz przez okno. 4 osoby. 3 strażników i Alex. Zamorduje go. Tak jak resztę. Ale nim zajme się jako ostatnim. Zaczynamy...
Podchodzę do drzwi i pukam w nie.
Pukpuk. Pukpukpuk. Puk. Puk. Pukpuk.
Mam nadzieję, że Jeremy zrozumie. Patrze przez okno. Mruga. Zrozumiał. Wybijam szybę o wrzucam 2 granaty. Po chwili 1 wybucha a z drugiego zaczyna sączyć się dym. Połowa budynku zaczyna się palić. Wchodzę do środka. Strzelam do strażników i wyciagam z budynku dwie osoby. Jemiego i Alexa. Jeremy otwiera oczy, uśmiecha się do mnie i mruga. Ach ten Jeremy. Po chwili przypominam sobie o Alex'sie. Odwracam się i widzę jak stoi przede mną z wyceloewanym pistoletem prosto w moją klatke piersiową. Jeremy chce stanąć przede mną ale nie pozwalam mu na to. Patrzy na moje ręce, a ja pokazuje mu dwa złączone palce. Wie o co chodzi.
-Myślałaś,że tak łatwo Ci się uda go wydostać?- śmieje się Alex.
-Wszystko mi jedno,ale daj mu odejść.- mówię.
-Dobrze.-daje Jeremiemu klucze i każe iść do motoru. Patrzy się na mnie smutnym wzrokiem i odbiega. Wie, że może się nie udać. Odwracam się w stronę Alexa.
-Proszę.- rozkładam ręce.- Skończ.
-Dziękuję za pozwolenie.
Oddaje strzał.
Czuje ból w klatce piersiowej.
Upadam.
Alex pochyla się nade mną i cicho sie śmieje.
Ostatkami sił wyciągam nóż z rękawa.
Wbijam mu w szyję.

Po kilku minutach słyszę odgłos motoru.
Nie mogę wstać.
Podchodzi do mnie Jeremy.
Wszystko widzę.
Ale nie rozymiem co do mnie mówi.
Chyba kamizelka kuloodporna nie zadziałała.
Fuck.
A miało być tak zajębiście.
Czuje,że mnie podnosi.
Już nic nie widzę.
Mdleje.
...

Ostre światło razi mnie w oczy. Próbuje je otworzyć ale nie mogę. Ciekawe, która godzina? W końcu udaje mi się podnieść powieki. Widzę Jeremiego, który siedzi na krześle i trzyma mnie za rękę. Na jego policzkaczkach widzę łzy. Udaje mi się wyszeptać.
-Hej, już wszystko w porządku...- i znowu zabiera mnie ciemność... Słyszę jak śpiewa.

"Several times I cried by someone.

But I never cried for someone."

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

Zwroty akcji i te sprawy...

~Gloniasta

No. I Wanna Die Alone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz