Day 3: I was, I'm and I will be...

83 5 3
                                    

Moje powieki stają się lżejsze. Otwieram oczy. Nikofgo nie ma w pomieszczeniu. Na sroliku leży mój telefon. Sprawdzam datę. Środa. To dobrze. Spędziłam tu tylko noc. Jest 10. Jeszcze się wyrobie. Wstaje z łóżka, ale ból w klatce jest nie do zniesienia. I jeszcze kręci mi się w głowie. Fuck. Opieram się i łóżko.
-Rose! - słyszę krzyk. Odwracam głowę i widzę zmierzającego do mnie Jeremiego.
-Idiotko połóż się. - daje mi rękę i pomaga się położyć. - chyba nie widziałaś co Ci sie stało.
Nie odpowiedam. Nie wiem co powiedzieć. Roschylam lekko koszule i tuż nad mostkiem mam bandaż. Odchylam go trochę i widzę dziurę z której sączy się ropa z odrobiną krwi. Odwracam wzrok "Ble".
Patrzę Jeremiemu w oczy i widzę w nich troskę. I coś czego nie umiem rozpoznać. Dziwne. No ale nie ważne.
-Słuchaj, ile mam tu jeszcze siedzieć. Chciałabym zdążyć na wieczór.
-Chyba Cię pojebało!! Nie mam mowy. Jesteś za słaba. A poza tym to niebezpieczne!
-Wczesniej tak nie mówiłeś!
-Bo "wcześniej" nie byłaś w takim stanie!
-Jeremyyy...- marudzę.
-Nie. Nie ma mowy.
-Pff...-odwracam się od niego. Ale po chwili zdaję sobie z czegoś sprawę.
-Jeremy- patrzę na niego- jak to się stało, że Alex Cię porwał?
Spuszcza wzrok. To trudny temat...
-To długa historia...
-Nie denerwuj mnie!
-Dobra, dobra. Usiądź wygodnie. Wyje Jeremy opowie bajkę...
Jakiś tydzień temu poszedłem do klubu. Patrzyłem jak tańczysz. Nagle podszedł do mbie jakiś facet i zapytał czy się z nim napije, bo miał zły dzień. Uznałem, że to nic strasznego, więc się zgodziłem. Usiedliśmy pezy stoliku. Zaczął mi opowiadać. Że zostawiła go dziewczyna, że ma problemy w pracy, że nic mu nie wychodzi, i że jego brat nie żyje. Był już nieźle wstawiony. Wysłuchałem go i zacząłem coś pierdolić, że wszystko się ułoży. W którymś momencie zapytał co u mnie. Uznałem, że i już nigdy go nie spotkam ,więc odpowiedziałem mu o swoich problemach. Po jakimś czasie zeszłaś ze sceny. Pożegnałem się z nim i podszedłem do Ciebie. Dopiero wczoraj dowiedziałem się facet,z którym wtedy rozmawiałem to Alex.Dokładnie dzień przed naszą rozmową zabiłaś Karla, jego brata. A jak doszło do tego,że mnie złapał? Powiedział, że widział, jak się ze mną witasz. A kiedy dowiedział się kto zabił Karla of razu przypomniał sobie mnie... Ehh... Wczoraj rano kiedy wychodziłem z domu ktoś przycisną mi chustke do nosa i ust. Pachniała bardzo dziwnie. Nie umiem tego do niczego przyporządkować. Po jakimś czasie obudziłem się przywiązany do krzesła, w jakimś małym pokoju. Było tam 2 ludzi. Kilka razy mnie pobili, bo nie chciałem powiedzieć im gdzie jesteś. Potem wszedł Aleks. Moje zdziwienie było ogromne. To on rozciął mi głowę... Nasze spotkanie nie trwało jednak długo, bo zjawiłaś się Ty.- spojrzał na mnie- Resztę już znasz, to cała historia.
Patrzę na niego z niedowierzaniem. Nie wiem vo powiedzieć. Zastanawiam się nad tyloma rzeczami.
-Jeremy...- mówię i go przytulam. Wtula głowę w zagłębienie mojej szyji.
-Przepraszam- szepcze
-Ciii- głaszczę go po głowie- To nie Twoja wina.
Ale obiecaj mi jedno.- podnoszę jego głowę i patrzę mu w oczy.- Zrobisz wszystko żebym zdążyła na wieczór, okej?
-Jesteś okrutna- mówi z udawanym fochem i zaczyna się śmiać.
-Dobra, koniec tych ckliwich historyjek. Idź mi załatwić wyjście.- odpycham go od siebie i się śmieje.
Po chwili wychodzi. Spoglądam na zegarek. 15:37. "O jeny, jak późno". Nie mam co robić, więc zacxynam przeglądać galerię w telefonie. Na wszystkich zdjęciach jestem ja i Jeremy. Łał. O to zdjęcie zostało zrobione jakieś 5 lat temu. Siedzieliśmy na huśtawkach. Ja miałam 13 lat, a on 15. Jeju, ale on miał wtedy loczki. Znów przesuwam palcem po ekranie i widzę zdjęcie,którego nie chciałam zobaczyć już nigdy. Ja przytulam się do ciemnowłosego chłopaka. Zajębiście. Wspomnienia wracają.
Mam 15 lat. Idę do domu. W tem ktoś na mnie wpada.  Szybko mówię przepraszam i już chce odejść, ale łapie mnie za rękę.
-To ja powinienem przeprosić. A szczególnie taką śliczną dziewczynę.- patrzę na niego i lekko sie uśmiecham. Jest odemnie wyższy, przynajmniej i głowę, ma ciemno czekoladowe oczy i czarne włosy. Jest ubrany w czarne rurki i skurzaną kurtkę.
-Dadz się gdzieś zaprosić śliczna?
-Zależy gdzie?- uśmiecham się.
-Standardowo. Na kawę.- bierze mnie pod rękę i idziemy.
Tak zaczęła się nasza znajomość. Na imię miał Kaspian.
Po kilku miesiącach zostaliśmy parą. Jeremy barfzo go nie lubił, ale kompletnie nie zwracałam na to uwagi.
Lecz prwnego dnia wszystko się zmieniło. Jeremy już od 2lat był w "branży", więc miał dla mnie trochę mniej czasu. Pewnego dnia, kiedy byłam na mieście zobaczyłam Kaspiana idącego za rękę z jakąś dziewczyną. Byłam wkurzona, ale postanowiłam to sprawdzić. Zadzwoniłam po Jeremiego i zaczęliśmy ich "śledzić". Po jakimś czasie weszli do opuszczonej chaty na kmsjraju lasu, który rośnie niedaleko miasta. Pi chwili usłyszeliśmy krzyk i strzał. Jeremy wyciągnął zza paska spodni pistolet i poszedł w strone chatki. Patrzyłam na niego jak na kosmite. Pobiegłem i zatrzymałam go. Spojrzałam na niegozdziwionym wzrokiem. Pokręcił głową co oznaczało, że pogadamy później. Dał mi broń i po cichu weszliśmy do środka. To co zobaczyłam było straszne. Wszędzie leżały trupy dxiewczym w moim wieku,lub około. Usłyszeliśmy odgłos z pokoju obok. Poszliśmy w tamtą stronę. Nagle się zatrzymałam. Na całej ścianie wisiały moje zdjęcia. I to z przed kilku lat. On mnie obserwował od dawna. Też chciał mnie zabić. Kochałam go. Chyba... Jeremy pociągnął mnie za rękaw. Zaczęliśmy się skradać w stronę uchylonych drzwi, zza których słychać było dziwne odgłosy. Sajrzelśmy do środka. To co zobaczyłam zniszczyło mnie. Kaspian pieprzył trupa dziewczyny! Pieprzył trupa! Nie wytrzymałam. Po moim policzku popłynała łza. Wycelowałam i strzeliłam. Po chwili upadł na ziemię bez życia, a ja zaniosłam się płaczem. Jeremy mnie przytuluł. Tydzień później, kiedy skończyłam 16lat postanowili wciągnąć mnie do "branży". Po tym co przeszłam i jak zaaragowałam uznali, że sobie poradzę. Kaspien był największym błędem mojego życia...
Wspomnienia wracają. Czuję łze na policzku. Po chwili otwierają się drzwi.
-Rose? Co się stało?-pyta Jeremy
-Nic, nic. Wspomnienia.
-Nie naciskam. A tak z innej beczki. Wychodzimy- uśmiecha się do mnie, ale w jego oczach ciągle widzę troskę.
-Jesteś najlepszy.
-No wiem, wiem.- strzepuje niewidzialny kurz z ramion. Uśmiecham się na ten widok.
-Dobra. Lecimy.- mówię. Jeremy pomaga mi wstać.
-Chodź księżniczko. Idziemy.
Kilka minut później wsiadamy do samochodu i jedziemy w stronę bazy. 15 minut później jesteśmy na miejscu. Wchodzimy do budynku.  Patrzę na Jeremyego. Kiwa głową i idzie w stronę biura Veronic, a ja idę w stronę mojego "pokoju". Wchodzę. Nareszcie. Podchodzę do szafy. Wyjmuje leginsy moro i ciemno szarą kangurkę. Ubieram i sięgam po glany. Pietnastki. Zakładam. Siegam po Glocka 15 i chowam do kabury na biodrze. Patrzę na zegar. 18:00. Mam godzinę. Spoko. Siadam na parapecie i zapalam papierosa. Chwilę później wchodzi Jeremy. Tylko on nie musi pukać.
-Masz przesrane,ale możesz jechać. Powiedziała,że Ci pozwoli, jeżeli wygrasz.
-Zawsze wygrywam.- uśmiecham się pod nosem.
-No to jedziemy.- mówi i ciągnie mnie za rękę.
Wsiadam na motor. Jeremy siada za mną i łapie za biodra. Po moim ciele rozchodzi się dziwne ciepło. Olewam.
Po 20min jesteśmy na miejscu. Ach. Kocham ten widok. Wielka opuszczona hala. Idealnie. Wjeżdżamy do środka i oślepia nas światło. Po chwili przyzyczajam się i widzę wielki tor. Podjeżdżam do mojego boxu. Jeremy zsiada, ja też.
-Mam dzisiaj dobry dzień. Czuje to. Wygram.
-Jak zawsze.- odpowiada
Zakladam ochraniacze na łokcie i kolana. Potem jeszcze kask. Klepie mnie po plecach i wsiadam na motor. Kieruje się na miejsce startu. Wszędzie słyszę krzyki.
-50 okrążeń.
Rozgladam się.
Światło czerwone.
Włączam silnik.
Żółte światło.
Poprawiam się.
Zielnone.
Startuje.
Od razu jestem na prowadzeniu. Wszystko wokół mnie się wycisza. 10, 15, 20, 25, 30. Zjeżdżam do boxu. I tak mam przewagę. Jeremy szybko zmienia mi koło. Jadę dalej.
40, 45, 50.
Widzę metę. Gość podnosi flagę. Przyspieszam. Koniec.
Nie krzyczę, ani nic. Mam satysfakcję z wygranej, ale to norma. Podchodze do Winstona i odbieram pieniądze. Zaglądam do koperty. Przeliczam. 8 tysięcy. Nieźle. Wyścig skończony. Mogę wracać.
-Ile tym razem?- pyta Jeremy,kiedy wchodzę do boxu.
-Osiem.
-Nieźle- uśmiecha się pod nosem.
-Jestem w huj zmęczona.
-No to jedźmy.
-Mogę spać u Ciebie?- patrzy na mnie podejrzliwie.
-Okej. No to chodź.
Wsiadamy na motor. Pół godziny później jesteśmy na miejscu. Jeremy napisał z mojego telefonu smsa do cioci, że nie wrócę. Otwieram drzwi i wchodzę do domu. Przytulam Jeremyego i mówię, że idę spać.
-Zjedz coś.
-Nie chcę... Dobranoc.
Idę na górę się umyć. Biorę z szafy krótkie spodenki i za dużą koszulkę. Mam tu swój pokój. Po 15 minutach wracam i kładę się do łóżka. 21:15. Nie mogę zasnąć. Przewracam się z boku na bok. Zerkam na godzinę 23:46. Dobra. Jebać. Wstaję i idę w stronę drugiel sypialni. Otwieram drzwi. Podchodzę do łóżka i wślizguje się pod kołdrę.
-Nie mogłaś zasnąć?
Niec nie mówię tylko się do niego przytulam.
Słyszę jak mówi.
-Nie bój się. Zawsze byłem,jestem i będę.- całuję mnie w głowę.
Zasypiam.

×××××××××××××××××××××××××××××××××××
Przepraszam, że tak późno (znowu)
Speszyl for DYL3K_X ❤

~Gloniasta

No. I Wanna Die Alone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz