Day 1: Red liq means my body

226 8 16
                                    

Słyszę uporczywe dzwonienie. Co to do cholery jest?! Podnoszę głowę i wyłączam budzik. Kto to wymyślił?! Jest 7:00. Czas wstać. Wstałam z łóżka, biorę ubrania,które przygotowałam sobie wczoraj wieczorem i idę do łazienki. Okej. Zaczynamy.
1. Potrzeby fizjologiczne
2. Prysznic
3. Mycie włosów
4. Mycie twarzy
5. Lekki makijaż (czyt. Tusz do rzęs i róż)
6. Ubieranie (dzisiaj: czarne leginsy, biała koszulka za pupe i rozpięta czarno-bordowa koszula.)
7. Włosy (niechlujny kok)
Gotowe!
Wychodzę z łazienki idę po telefon i torbę. Sprawdzam czy mam wszystko i wychodzę z pokoju. Eleonor już nie ma. Wyszła do pracy. To znaczy, że nie muszę jeść śniadania. Idę do przedpokoju zakładam bordowe trampki,czarną, skurzaną kurtkę i wychodzę. Zakluczam drzwi i kieruję się w stronę szkoły. Po 15min widzę budynek. Zatrzymuje się na chwilę,opieram o latarnie i wyjmuję papierosy. Zapalam jednego i delektuje się dymem. Goldy. Moje ulubione. Widzę jakiegoś chłopaka. Jest niespokojny. Widzę czego potrzebuje.
-Mam to czego chcesz.
-Kim jesteś?
-Nie powinni Cię interesować moje nazwisko, bo i tak Ci się nie przyda.
-Okej, a co masz?
Lekko się uśmiecham i otwieram torbę. Wyjmuję torebkę z białym proszkiem.
- 5 stów. -mówię obojętnie.
-Ale teraz mam tylko 350 - drapie się po karku.
-Widzę Cię tu jutro z resztą.- syczę i odchodzę.
Jestem z siebie zadowolona. Mam hajs, jutro będę miała wiecej i pójdę na zakupy. Dobra, idziemy do szkoły. Wchodzę do budynku i kieruje się w strone klasy. Jest 10min po dzwonku. Nieważne...
Otwieram drzwi i wchodzę do klasy. Mrucze dobrze znaną mi formułke i idę na swoje miejsce.
-Rose! -słyszę.- do tablicy. Pieprzona matematyczka.Wolno podnoszę głowę i odpowiadam.
-Nie.
-Nie dyskutuj ze mną.
- Przecierz pani wie, że to umiem.- mówię- Ja pierdole- szepcze.
-Mówiłaś coś.
-Nie do pani.
Do końca lekcji dała mi spokój. Tak minęły mi jeszcze 3 następne lekcje (grografia, wos i chemia). Boże jak ja nienawidzę chemii. Kto to kurwa wymyślił. Nagle dostaję sms'a.

Od: Jeremy
Masz być przed szkołą za 10min.

Do: Jeremy
Jasne.

Wychodzę przed szkołę. Nie miałam problemów z wyjściem. Po prostu mnie wypuścili. Po chwili widzę nadjeżdżahący samochód. Podchodzę do drzwi pasażera i wsiadam.
-Nie przywitasz się już ze mną kotku?- pyta chłopak. Ma szafirowe oczy, rude włosy i piegi. Jeremy ma 19lat. Jest moim "szoferem" i (chociaż ja nigdy się do tego nie przyznam przed nim, ani przed nikim innym) najlepszym przyjacielem.
-Ta... Cześć.
-Co nie masz chumoru?- nieodpowiadam.
-No dobra.
Po 15min dojeżdżamy na miejsce. 12:34. Nieźle.
Wysiadam z samochodu i kieruje się w stronę ukrytych drzwi. Pukam i mówię hasło. Kiedy Mark mnie wpuszcza kieruję się w stronę biura Veronic. Pukam i wchodzę.
-Hej- mówię bez entuzjazmu.- Jest dla mnie jakaś robota?
-Cześć. Czekaj sprawdzę.- mówi Veronic. Jest niską blondynką o szarych oczach. Wygląda na 30 lat,a ma z 45. Odwraca się z powrotem do mnie i kładzie na biorku zdjęcie.
-Trzeba się go pozbyć- mówi. Obok kładzie teczkę. - Tutaj masz wszystkie potrzebne informacje.
-Okej.- odpowiadam i zaczynam przeglądać dokumenty.
-Masz potrzebny sprzęt?
-Zawsze jestem przygotowana. - mówię i chcę wyjść.
-Uważaj na siebie Rose.
-Taaa...- wychodzę.
Idę w stronę mojego "pokoju". Otwieram drzwi kluczem i wchodzę. Zakładam czarne dżinsy z dziurami, czarną bluze z kapturem. Za pasek wkładam czarny pistolet, a w rękaw średni nóż. Biorę okulary przeciwsłoneczne (tak, też czarne) i wychodzę. Zakluczam drzwi,odwracam się i wpadam na czyjś tors. Podnoszę głowę i uderza we mnie zapach alkocholu.
-Cześć śliczna. Co powiesz na szybki numerek?- pyta facet.
-Owszem, ale nie z Tobą.- mówię i szybko wykręcam mu rękę, przez co ląduje na ziemi. Kopie go w brzuch i odchodzę.
Wychodzę z budynku i wdiadam na mój motor (zawsze go tu zostawiam, żeby jakiś huj mi go nie porysował). Odpalam maszynę i odjeżdżam. Kieruję się w stronę opuszczonego magazynu na obrzeżach mista. W dokumentach było napisane, że ten człowiek nazywa się Michael Lane. Jest konkurencją dla naszej "organizacji", dlatego trzeba się go pozbyć. W oddali widzę magazyn. Zatrzymuje motor i kieruję się w strone budynku. Patrzę na zegarek. 14:30. Powinno mi to zająć maksymalnie pół godziny. Wchodzę w las i idę w stronę tylnych drzwi. Zaczynam się skradać. Staję przy drzwiach i nasłuchuje.
-Nie obchodzi mnie, że nie masz pieniędzy. Jutro mam zobaczyć 400€ w umówionym miejscu. - usłyszałam.
Ostrożnie zajrzałam przez okno. Widzę odwroconego do mnie tyłem mężczyznę. Rozmawia przez telefon. Lekko się odwraca i poznaję w nim mężczyznę ze zdjęcia. Pukam do drzwi. I szybko staje za drzewem. Drzwi otwierają się. Odbezpieczam magazynek. Wychodzę zza drzewa i staję mu na przeciwko, z wycelowaną bronią prosto w czoło.
-Giń suko.- szepczę.
-Co do chol...- Nie skończył. Bezwładne ciało opada na ziemię. Ja podchodzę do niego. Wyjmuje mu dokumenty z kurtki i podpalam zapalniczką. Kiedy nic już z nich nie zostaje, odchodzę. Wsiadam na motor i wracam do siedziby. Okej. Praca nr. 2 wykonana. Sprawdzam godzinę. Fuck. 15:14. Nie pobiłam rekordu. Zatrzymałam się na chwilę na klifie, żeby zapalić i popatrzeć. Po 20min jestem na miejscu. Wchodzę do siedziby i kieruję się w stronę biura Veronick.
-Gotowe.- mówię od razu.
-Jesteś najlepsza. Innym zajmuję to tygodnie.
-Ma sie ten talent. Dobra. Muszę lecieć.
-To narazie połowa, reszte dostaniesz jutro.- mówi Veronic wręczając mi kopertę. Zagladam do środka. 1000€. Może być.
-Dobra. Ja lecę. Cześć.- mówię i wychodzę. Idę do mojego pokoju, przebieram się i pakuje potrzebne rzeczy. Kieryje  się w stronę wyjścia. Tam czeka już na mnie Jeremy.
-No to gdzie jedziemy ślicznotko?- pyta kiedy wsiadam i zamykam drzwi.
-Ja pierdole ,przecież wiesz. Tam gdzie zwykle.- zerkam na zegarek. 16:58. Pół godziny później stoję pod drzwiami mieszkania cioci. Wchodzę do mieszkania. Ide się trochę pouczyć. Muszę zdać.
O 19:30 dostaję sms'a.

Od: Jeremy
Czekam.

Do:Jeremy
Idę.

Wychodzę z domu, zakluczam drzwi i idę w stronę samochodu.
-Cześć słoneczko,tak dawno Cię nie widziałem.- Jeremy szczerzy się do mnie jak idiotą,a w jego policzkach ukazują się dołeczki.
-Cześć rudzielcu.- uśmiecham się pod nosem. Nienawidzi jak ktoś tak do niego mówi.
-Foch.
Lekko się uśmiecham. Po 10min jesteśmy na moejscu. Jest za pięć dwudziesta. Żegnam się z Jeremym i wysiadam. Już widzę świecący szyld. Wzdycham i kieruję się w stronę tylnego wejścia. Otwieram drzwi i od razu uderza we mnie zapach papierosów i alkoholu. Ide do garderoby. Mam na sobie czarną bieliznę i dodatkowo zakładam  dopasowany czarny gorset. Na nogi wkładam czarne szpilki i wychodzę. Koeruje się w strone sali. Staje w drzwiach. Po chwili mija mnie dziewczyna z bląd włosami ubrana w różową bieliznę. Moja kolej. Wchodze na podest i staje przy róże. Zaczynam tańczyć i próbuje nie myśleć o patrzacych na mnie facetach. Po godzinie schodzę ze sceny. Idę do garderoby i ubieram normalne ciuchy. Pakuje swoje rzeczy i wychodzę. Jest koniec miesiąca. Idę po wypłatę. Pukam do biura mojego szefa.
-Prosze.- wchodzę
-Dzień dobry panie Schot.
-A, to ty Rose. Proszę o to Twoje pieniądze.- daje mi plik banknotów.
-Dziękuję.- chowam pieniądze.- Do widzenia.
-Do widzenia.- wychodzę i kieruję się w stronę tylnych drzwi, szubko pisząc sms'a do Rudego.

Do:Jeremy
Widzimy się za 3min.

Od:Jeremy
Zaczynam odliczać.

Uśmiecham się pod nosem i wychodzę. W oddali widzę samochód. Podchodzę do noego, wsiadam i mówię od razu.
-Pojedźmy na chwilę na klif.
-Dla Ciebie wszystko.- odpowiada i odpala silnik. Czterdzieści minut później jestesmy na miejscu. Wysiadam i siadam na masce samochodu. Wyjmuję papierosa i odpalam. Dym wypełnia moje płuca. Po chwili siada obok mnie Jeremy. Rzucam w nigo paczką.
-Masz idioto, ciesz się.- mówię i zamykam oczy.
-Dzięki.- mamrocze pod nosem.  Siedzimy tak jeszcze chwile.
-Chyba powinniśmy już jechać- mówi Jeremy.
-A, która godzina?
-21:58
-No to faktycznie powinniśmy się zbierać- wzdycham i wsiadam z powrotem do samochodu. Po dosłownie 10minutach jestem pod domem.
-Cześć.- mówię
-Pa. Widzimy się jutro o tej co zwykle.- odpowiada i odjeżdża. Jeszcze chwilę patrze za samochodem i kieruję sie do mieszkania. Otwieram drzwi i wchodzę.
Zabieram piżame i idę do łazienki. Rozbieram się i rozpuszcam włosy. Staję prze lustrem. Dlaczego jestem taka gruba?! Staje na wadze. 41.3kg. Co jest ze mną nie tak?! Nalewam wody do wanny i kłade sie w wodzie. Po chwili czerwona ciecz znaczy moje ciało. Niedługo to wszystko sie skończy. Już niedługo. Myje się, zakładam piżame składającą się z krótkich szarych spodenek i białej koszulki z pomarańczowym napisem "Fuck". Idę do swojego pokoju i kłade się do łóżka. Jak ja nienawidzę mojego życia!  Po moich poliszkach zaczynają toczyć się łzy. A ja cicho sobie nucę refren mojej piosenki.

"I wanna die alone.
I don't wan't a big show.
They don't see.
I wanna die alone"

Zasypiam.

×××××××××××××××××××××××××××××××××××
Cześć.

To 1 część z 7.

Gwiazdki mile widziane.

W komentarzach piszcie co wam nie pasuje i jak wam się podoba. Potrzebuje opini innych, bo chce
być coraz lepsza.

~Gloniasta

No. I Wanna Die Alone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz