Rdz.5- Czy jest jeszcze szansa?

1.6K 133 12
                                    

***Katrina***
Biegnę i biegnę najszybciej jak potrafię. Nawet nie wiem po co tacie ten kwiat, ale czuję, że bez niego coś się stanie!
Może to wydawać się dziwne, że tak dużo rzeczy rozumiem i potrafię, ale tata mówi, że to mama mnie nauczyła. Teraz to nie ważne, teraz ważny jest ten kwiatek. No dobra to gdzie on był? Aha na jeziorze, nooo to teraz szukamy jeziorka. Hmmm pamiętam, że blisko morza było jeziorko, ale gdzie jest morze? O to jest pytanie jak to mówi moja mama.
Dobra.........……………………… nie...poddawaj..się.......nie..możesz....nie teraz. Mam dość biegu, jest już dawno po zmroku, ale wciąż pędzę, żeby nie zwracać uwagi na inne rzeczy. Boję się, że coś mnie zaatakuje, ale odpycham te myśli i przyspieszam. Powoli..…tracę siły, wciąż się nie poddaję, lecz zaczynam czuć się ciężka i zwalniam co pokazuje mi, żebym odpuściła bo dziś w nocy i tak nic nie znajdę. Uparcie staram się tego nie słuchać, ale po chwili padam w jakieś krzaki zmęczona tym biegiem, ale ostatkiem sił wspinam się na drzewo i wtedy przychodzi błogi spokój....
***Luke***
Próbuję obudzić Dianę, lecz wiem, że bez lili wodnej nic nie zdziałam. Muszę się uspokoić, bo jeżeli zacznę panikować to tylko pogorszę stan mój i jej. Przede wszystkim nie mogę dopuścić myśli, że Kati coś się stało. Boję się....chyba po raz pierwszy się naprawdę boję o naszą rodzinę.... Zasypiam z myślą, że wszystko będzie dobrze.
Poranek

***Kati***
Obudziłam się z pieczeniem  prawego barku. Oh no tak nie chciało mi się zrzucić starych igieł to mam za swoje. Trudno, jak wykąpię się w zimnej wodzie to przestanie boleć i dalej pobiegnę jak mam nadzieję bez przeszkód. Kurczę! Przecież ja właśnie mam znaleźć wodę, a konkretnie jezioro. W rzece się nie wykąpię, bo może mnie porwać, morza ani nie widać, ani nie słychać, ani nie czuć. Zostają: jezioro, którego szukam i basen a raczej nie widzę, żeby ktoś tu mieszkał. No to idę dalej. I pobiegłam...
***Luke***
Aaaaaa... oh tak cudownie się spało a mówię wam, że drzewa nie należą do najwygodniejszych łóżek. Nie polecam, szczególnie tych iglastych. Mhm co tu zrobić tak, żeby być pewnym, że Dianie nic się nie stanie. Hmm, muszę coś upolować.... dobra zostawię ją na drzewie, gałąź jest na tyle gruba by utrzymać ją nawet gdy wstanie. Zresztą gdyby było inaczej to w nocy już dawno byśmy spadli. Pociągam nosem. Wyczuwam niedaleko sarnę, mmmm pycha, aż żal mi, że moją ukochaną i córkę to ominie, no chyba, że Kati jeszcze dziś wróci z kwiatem w co szczerze wątpię. Ale warto mieć choćby niewielką nadzieję na sukces, prawda? Rozglądam się i na wszelki wypadek zaciągam się powietrzem próbując wyczuć inne wilki bądź wilkołaki, ale nikogo nie ma więc schodzę z drzewa i biegnę za zapachem pysznej sarny. Już po chwili dobiegam do niej, przyczajam się i w odpowiednim momencie rzucam się na zdobycz, by zatopić kły w jej karku, sarna momentalnie nieruchomieje a ja zaczynam targać ją do "obozu" gdzie leży moja kochana wilczyca, która mnie zabije jak dowie się, że wysłałem jej 2-letnią córeczkę po "głupi kwiatek", który tak naprawdę uratuje jej życie! Podczas zajadanie wsłuchuję się w tętno i puls ukochanej, które niebezpiecznie zmalało więc znów wraca kłębek nerwów.
***Diana***
Czuję się okropnie mam świadomość i słyszę wszystko co dzieje się wokół mnie, ale nie mogę się ruszyć lub choćby nawet zaskomleć. Gdy słyszałam jak Kati odbiega żegnając się z tatą miałam wielką ochotę się na niego rzucić i rozszarpać! Jak mógł wysłać moją córkę po lilię!?! Wciąż nie mogę się z tym pogodzić, ale ciężko mi się myśli jak czuję obok siebie pyszniutką sarenkę na której widok aż mi ślinka cieknie! Dlaczego akurat teraz!?!? Jedyne co mogę zrobić to spać, więc tak zrobię. Aaaa... jestem zmęczona chociaż niedawno spałam.
***Kati***
Łapa boli okropnie, ale biegnę dalej. Coraz bardziej czuję zapach morza, więc przyspieszam. Po chwili wybiegam na przyjemny piasek i patrzę na otwarte morze. Zaczynam szukać miejsca w którym ostatnim razem byliśmy. Wchodzę też do wody by łapa przestała boleć, od razu czuję ulgę i dalej szukam miejsca naszego poprzedniego pobytu.
Niedługo potem znajduję wielką dziurę, którą wykopałam i wrzuciłam tam tatę. Na te wspomnienia uśmicham się do siebie. Ale teraz nie czas na to, teraz muszę szukać jeziora a zaraz będzie noc. W dodatku tata mówił, że dziś będzie burza, ja boję się burzy. Czemu wszystko chce mnie zatrzymać!?

----------------------------------------------------------------
Witam wszystkich, którzy nadal to czytają!
Bardzo, ale to bardzo przepraszam!:( Nie chciałam robić tak długiej przerwy, ale nauka i obowiązki nie pozwalały mi się do tego zabrać:'-( Ale wróciłam! Z góry mówię, że rozdziały powinny pojawiać się w weekendy. Proszę nie miejcie mi tego za złe, bo naprawdę nie chciałam,żebyście tak czekali:'(. Następny rozdział jutro lub w tygodniu że względu na czas wolny:-D
Do zobaczenia wilczki!:-)
P.S. Jak was nazywać??? Przysyłajcie odpowiedzi w komentarzach:-)  :-)  :-)
:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D:-D

Wilczyca o lodowych oczach[ZAWIESZONE CZAS NIEOKREŚLONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz