Prolog

68 4 8
                                    

Adrenalina poszła w górę. Rozległ się wystrzal z pistoletu. Pięciu zawodników wystartowało i pomknelo w kierunku mety. Szum, wywolywany poprzez okrzyki widzów, był niesamowity. Kalii dudniło w uszach, a oczy zaszły łzami. Po pięciuset metrach mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Dziewczyna zacisnęła mocno zęby. Nie, nie podda się. Pokaże wszystkim na co ją stać. Nazbierała w sobie siły i wysunęła się na prowadzenie. W tym momencie nic ją nie obchodziło. Biegła z nadludzką prędkością. Czuła się wolna niczym ptak. W pewnym momencie sznurówka od jej butów postanowiła się rozwiązać. Nogi Kalii zaczęły się plątać, a ona sama potknęła się i upadła na ostry żwirek. Z łokcia sączyła się krew, a nadgarstek bolał niemiłosiernie. Kolana miała zdarte, a twarz ubrudzoną ziemią. "Dlaczego, dlaczego ja muszę mieć takiego pecha"-przemknęło jej przez myśl. Z żalem patrzyła jak ostatni zawodnicy dobiegają do mety. Głowa Kalii pulsowała od gniewu, zmęczenia i bólu. Dotknęła rany na swojej dłoni. Poczuła pieczenie. Na jej oczach rozdarcie sklepiło się i nie pozostało ani śladu...

Kalia // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz