Rozdział VI

14 1 0
                                    

Rażący ogień pełznął szybko w jej kierunku, wyrzucając w górę ciemne kłęby gryzącego dymu. Atmosfera zagęściła się; słychać było donośny, syczący szept. Kalia czuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Jedyne, co wiedziała to to, że musi coś zrobić. Przerażona patrzyła, jak ludzie wytrzeszczają oczy i stają w bezruchu. Dziewczyna nie potrafiła racjonalnie myśleć. Rozejrzała się wokół, a jej wzrok spoczął na czymś w oddali. Zeskoczyła z werandy. Poczuła nikły przypływ odwagi.

- Hej wszyscy! Chodźcie za mną! Zaufajcie mi! To nasza jedyna szansa! No już!

Kalia pomknęła w kierunku rwącej rzeki. Ogień znajdował się zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że mieszkańcy podążają za nią. Zaufali jej. Ona nie była jednak pewna tego, co robi. Z niepewną miną wskoczyła do szumiącej wody.

Momentalnie wszystkie dźwięki ucichły, a woda wokół niej zafalowała i stanęła w miejscu. Z sinych teraz ust dziewczyny wydobyły się ciche bąbelki. W pierwszym odruchu pragnęła wydostać się z głębokiej wody i zaczerpnąć tchu, ale jednocześnie coś nakazywało jej zostać i się nie bać, zaufać. Kalia nie pamiętała, kiedy ostatnio dane jej było pływać. Poważnie zastanawiała się czy kiedykolwiek miała styczność z wodą, ponieważ wszystkie wspomnienia z dalekiej przeszłości szły w niepamięć. Ponadto, dopiero w tym momencie poczuła, jak bardzo tęskniła za całkowitym zanurzeniem się w przyjemnie chłodnej wodzie. Czuła, jak ta wzywa ją do siebie i oferuje współpracę. Kalia wypuściła całe powietrze z płuc. Przeraziła się nie na żarty, kiedy okazało się, że może normalnie oddychać. Po chwili czuła się niewiarygodnie silna i pewna swoich umiejętności.

W tym momencie jednak, Kalia nie zastanawiała się nad tym, jak to wszystko możliwe. Musiała uratować życie innych ludzi i tylko to było najważniejsze.

O dziwo, poruszanie się w wodzie nie sprawiało jej żadnych trudności. W ułamku sekundy wypłynęła na powierzchnię. Nad brzegiem rzeki zgromadziła się grupka przerażonych, ale i zdziwionych ludzi.

- Kalio, to ty? - Sonas zapytała cicho.

- No, a kto inny?

- Wyglądasz inaczej. Twoje dłonie... i oczy...

Kalia popatrzyła na swoje ręce, które lśniły białym blaskiem - zdobiły je setki maleńkich pereł. Dziewczyna wydała stłumiony okrzyk.
Naraz szept wzmocnił się, a ogień zaczął szybciej zbliżać się w kierunku rzeki.

- Wejdźcie do wody. Już!

Ludzie nie zastanawiali się długo. Coś w głosie dziewczyny nakazywało im słuchać.

Kalia zamachnęła dłońmi, tworząc ogromną bańkę powietrza. W jej zasięgu znalazł się każdy człowiek, patrzący na dziewczynę z niejakim podziwem i nadzieją.

- Czy to wszyscy? - głos Kalii odbijał się od ścian bezpiecznego schronienia.

- Zaraz, gdzie jest Impian? - zapytał ktoś stojący poza zasięgiem wzroku dziewczyny. Rozległy się ciche, pełne napięcia szepty. Serce Kalii zaczęło bić jeszcze szybciej.

- Nie ma go tu. - stwierdziła cicho.

Kalia, nie zastanawiając się długo, w magiczny sposób wydostała się z bańki i popłynęła w górę. Wydostała się na brzeg rzeki. Ogień zdążył się już przemieścić o dobre kilka metrów i mknął coraz szybciej.

- Impian! - krzyczała Kalia. - Gdzie jesteś?! Impian!

Jej nawoływanie pozostało bez odpowiedzi. Już miała wracać do wody, kiedy zauważyła niedaleko jakiś ruch. Wysoki chłopak zmierzał prosto w stronę ognia. Zaciskał pięści, tworząc wielkie kule cienia. Szedł przed siebie na spotkanie z zabójczą masą żaru, a oczy lśniły mu tysiącami iskier.

Kalia // ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz