2. Obiecałaś, że mi pomożesz

414 38 10
                                    

Ostatnio czuję się jak chodzący trup. Poważnie. W tej chwili staram się przebyć ta długą i jakże trudną trasę z pokoju do kuchni i nawet teraz zasypiam. Po drodze zastałam rodziców, co mnie szczerze zdziwiło. Nigdy ich w domu nie ma o tej godzinie i teraz wiedziałam, ze jeśli zostaną dłużej, nie ogarnę się jak należy. Na szczęście już wychodzili. Mama w biegu pocałowała mnie w policzek, a tata szybko przytulił i oboje opuścili dom. Zostałam sama. Udałam się do wcześniej zaplanowanego celu. Zdecydowanym ruchem przechyliłam pudełko z płatkami, po czym dolałam do nich mleka i zaczęłam się delektować moimi ukochanymi kulkami czekoladowymi.
Po śniadaniu ubrałam na siebie ciemnogranatowe spodnie z wysokim stanem, do tego zwykła koszulka w paski, ramoneska i czarne superstary. Na makijaż zwykle nie mam czasu wiec nałożyłam jedynie puder, poprawiłam brwi i nałożyłam tusz. A te okropne włosy jak zwykle powinnam wyprostować, ale nie mam już na to czasu, zawsze tak jest. Czasami myślę, że  na prawdę lubią być lekko pofalowane i miejscami czasem splątane skoro nic się z nimi nie da zrobić bez prostownicy albo chociaż szczotki. Sprawdziłam jeszcze wszystkie social media i ruszyłam 'zadowolona' do wyjścia.

Liceum Ann's Gordon było jednym z największych, ale wcale nie najlepszych w Londynie. W sumie nasza szkoła była dość znana i lubiana pomimo niskiego poziomu nauczania.
Zmierzałam na ostatnią lekcje długim, wąskim korytarzem do sali biologicznej i oczywiście ja, będąc wielką niezdarą, wpadłam na... w zasadzie nie wiem kogo. Miał brązowe, średniej długości, lekko kręcone włosy, jak kiedyś Harry, ale jego są ciemniejsze i oliwkowa karnacje. Podniosłam głowę i zobaczyłam wpatrujące się we mnie zagubionym wzrokiem duże, czekoladowe oczy.
-Przepraszam, powinienem bardziej uważać jak...
-Nic nie szkodzi - przerwałam mu, chcąc szybko skończyć rozmowę i odejść, ale on nie dawał za wygraną.
-Boone - odparł i podał mi rękę - Właściwie to jestem tu od dziś. Starych zawsze kręcił Londyn wiec nie czekali dlużej z przeprowadzka. Mam mały problem z odnalezieniem się, pomożesz?
-Pewnie. 24P, 27D i 28A, to znaczy, ze mamy razem chemie, matematykę i.. biologie, czyli teraz. Jesteśmy spóźnieni. - powiedziałam ze złością i szybkim krokiem zmierzyłam w stronę pracowni.
Zauważyłam jak Boone czuje się najwyraźniej zaniepokojony i lekko się rumieni.
Nie słysząc jego obecności, obróciłam się i przywołałam go gestem, na co żwawym krokiem podążył za mną.

Zajęcia zwykle sa dość ciekawe, a co najważniejsze szybko mijają, ale dzisiaj chyba nikt by nie chciał być na naszym miejscu. Nasza zawsze milutka oraz wyrozumiała nauczycielka, nagle zmieniła się w wredną i bezlitosną wiedźmę. Dobrze o tyle, że to z nami zaczęła dzień, bo patrząc na jej dzisiejszy humor, widać, że będzie ją na to stać. Najbardziej mi szkoda Boone'a. Nie zdziwię się jeśli się zniechęcił. Obserwowałam go i nie wyglądał na zadowolonego. Profesor Ruffel miała słabsze (czyli tragiczne) dni, które zdarzały się ostatnio częściej, jednak miewała też te lepsze, które zdecydowanie woleliśmy. Niestety on na pierwszą lekcję w nowym otoczeniu trafił na to gorsze. Pomimo, że wcześniej zachowałam się w stosunku do niego nieco oschle, myślę, że to fajny chłopak i mam nadzieję, że szybko mi wybaczy. Ten brunet wydaje mi się jakoś dziwnie znajomy. Nie zastanawiałam się nad tym długo, bo mi przerwano.

-Peyton, dzisiaj wcześniej zamykają! - usłyszałam krzyk i momentalnie się odwróciłam, żeby móc ujrzeć za sobą zadowoloną przyjaciółkę. Od razu ją przytuliłam, nie mając pojęcia co się dzieje.
-Co jest?

-Miałyśmy iść do *bana , po wszystko na piątek. Zapomniałaś? Obiecałaś, że mi pomożesz. - i w tej chwili do mnie dotarło. 

-Jasne, że nie. Idziemy?

-Tak, musimy się pospieszyć.
Chodziło o to samo, co przez ostatni miesiąc, ale w sumie już czas. Już w piątek mają się odbyć urodziny Meg i musimy zrobić male zakupy.
Zaraz, o czym ja myślę.

W piątek odbędzie największa domówka roku z alkoholem i innymi używkami, na którą zaprosiła całą szkole i jakieś milion innych znajomych, przez co dzisiaj musimy kupić jedzenie, masę jedzenia i jakieś niepowtarzalne ciuchy dla niej. W końcu osiemnastkę ma się tylko raz w życiu.
_______________________________________________________

Systematyczność to zupełne przeciwieństwo mnie, pracuje juz nad tym. Wiem, że tym razem jest krócej, ale chciałam juz teraz to dodać. I dziękuje też bardzo xsuzanx , która mi pomogła, kiedy nie wiedziałam co z tym wszystkim zrobić. 

*Ban -  centrum handlowe ze sklepem spożywczym, popularne wsród nastolatków, wymyślone na potrzeby tego fanfiction.
Mam nadzieję, że rozdział 2 sie spodobał! xx




inconceivable | niall horan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz