7. Tak się o Ciebie martwiłam!

256 30 3
                                    

PEYTON'S P.O.V.

Rodzice od wczoraj nic nie wspominali o TEJ sprawie, więc uznałam, że nie będę narazie do tego wracać. Po cichu zeszłam na dół, spakowałam drugie śniadanie i opuściłam cztery ściany, udając się w stronę przystanku. Niestety los się do mnie nie uśmiechnął i kiedy dotarłam do celu, ujrzałam Megan, Josha i oczywiście chłopaka, przez którego przeżyłam ten cały koszmar i jednocześnie spotkałam mojego idola, ale wtedy nie była to fajna sytuacja. Czuje jak nogi się pode mną uginają. Postanowiłam po prostu zostać kawałek dalej póki żadne z nich mnie nie zauważy, lecz, jak mogłam się spodziewać, nie potrwało to długo. Megan cała w skowronkach zmierza w moją stronę ciagnąć ze sobą chłopców, najwyraźniej także zadowolonych.
-Peyton! Gdzieś ty była? Tak się o Ciebie martwiłam! Boone nam powiedział, że wybiegłaś z imprezy w kompletnym szoku i nie chciałaś z nikim rozmawiać. -powiedziała i uścisnęła mnie mocno.

Najwidoczniej Boone nie raczył im opowiedzieć, co spowodowało moją ucieczkę.
Szkoda.

-Następnego dnia rano byłem u Ciebie z Boone'm, ale twoi rodzice mówili, że nie wróciłaś. Peyton, powiedz coś! - Oj Josh, gdybyś tylko wiedział.
-Ja.. -starałam się odpowiedzieć, kiedy obok nas zatrzymał się ciemny pojazd, który już bardzo dobrze kojarzę, choć byłam w nim zaledwie trzy razy. To Niall.
Chłopak wysiadł z samochodu, po czym otworzył mi drzwi od strony pasażera, gestem pokazując, żebym zajęła miejsce. Ze strony moich przyjaciół nie było jakieś wielkiej reakcji, bo nie udało im się rozpoznać Horana, jedynie byli w wielkim szoku kiedy odjechałam, ale później im wszystko wytłumaczę.
-Skąd się tam wziąłeś? Nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna.
-To był on, prawda? Który?- zapytał, wpatrując się w drogę, jednocześnie ignorując moje pytanie.
-Tak, niestety. Boone to ten wyższy, obok niego stał mój przyjaciel Josh. Ach i ta blondynka to Megan, u której zdarzyło się... no to. To były jej urodziny.
-Do której szkoły jedziemy? Chyba, że wolisz zrobić sobie dzień wolny, tak byłoby lepiej, zasługujesz na to.
Miał rację. Powinnam przynajmniej dzisiaj dać sobie spokój ze szkołą i znajomymi, ale nie mogę, dziś mamy kolejne próbne testy, nie mogę tego zawalić. Pokiwałam przecząco głową i podziękowałam mu, na co westchnął i skierował się na podjazd liceum.
-Dasz sobie radę, przyjadę po Ciebie jeśli się zgodzisz. Nie powinnaś chodzić nigdzie sama.
-Dziękuje, Niall -odpowiedziałam i udałam się do budynku.
Na moje szczęście, znów cały dzień piszemy testy, a na liście, na którą mnie wpisano, nie ma nikogo z tej trójki.

*

-Myśli pani, że mam jakieś szanse? -zapytałam nauczycielki, po ostatnim egzaminie.
-Oh tak, owszem i to bardzo duże. Masz wielki potencjał, twoje opowiadania wywierają na mnie ogromne wrażenie. Oby tak dalej, Peyton. Jestem pewna, że poradzisz sobie swietnie. - powiedziała z ogromnym uśmiechem, przeglądając moje dzisiejsze prace. Cieszę się, że to była ostatnia lekcja.

Przed budynkiem zaczęłam rozglądać się za autem blondyna, ale ku mojemu zdziwieniu nigdzie go nie było. Ruszyłam więc nieco za szkołę, gdzie także jest pare miejsc. Pewnie ze względu na tłok zaparkował dalej, tak P, dokładnie.
Jak widać, to mój pechowy dzień.
Zza rogu wyłonił się nie kto inny jak nasz Boone z grupką chłopców. I wiecie co? To, że w myślach potrafiłabym mu dogadać, nie znaczy, że umiem to zrobić na prawdę. Nawet nie umiem sobie wmówić, że się go teraz nie boję. Oczywiście, że tak jest. Ten strach mnie przerasta, pomimo mojego silnego charakteru, dziś wymiękam. Jestem tu sama, a on ma obstawę. To wcale nie brzmi źle. Po tej imprezie jestem tak przerażona, że nie zrobię nic poza błaganiem o litość.
-Proszę, zostaw mnie -wydukałam, gdy się zbliżył.
Brunet jednak, jak to on, prychnął ironicznym śmiechem, postawił pare kolejnych kroków w moją stronę i dodał, już całkiem poważny, do tego te cztery słowa, na które zamarłam.
-Ani mi się śni.

NIALL'S P.O.V.

-Dobrze, czyli Boone Wimfley, rocznik ten co Peyton i reszta informacji jest na pewno sprawdzona?
-Oczywiście, to moja córka, więc zanim dałem Ci znać, potwierdziłem wszystko co jest zapisane w tej kopercie. Proszę, zanim cokolwiek zrobisz, przeczytaj dokładnie jej zawartość i nie zrób niczego, czego będziesz potem żałował. Doceniamy z *Lisą twoją pomoc, ale nie chcemy, żebyś miał później z tego powodu rożne problemy.
-Rozumiem, ale raczej się pan nie musi martwić, dostanie to, na co sobie zasłużył. Chcę mu tylko dać nauczkę i wiem, że ja tego na pewno nie pożałuję.
-Cóż, w takim razie bardzo się cieszę i mam nadzieję, że wiesz co robisz. Jeśli byś potrzebował pomocy, możesz się z nami kontaktować. Jesteśmy ci wielce wdzięczni i pamiętaj, że masz u nas wielki dług, młodzieńcze.
-Będzie pan mógł brać udział w mojej zemście, ale proszę o jedno. Peyton nie może się o tym dowiedzieć.
-Dopilnuję, żeby o niczym się nie dowiedziała.
_______________________________________________________
Ojciec Peyton i Niall coś knują! Szczerze, nie sądziłam, że coś takiego wymyślę.
*Lisa to mama Peyton.
Mam nadzieję, że rozdział 7 się spodobał! xx

inconceivable | niall horan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz