PEYTON'S P.O.V.
-Nialler James Horan, jeśli natychmiast nie dostanę informacji gdzie się znajdujemy, ten dzień nie skończy się dla Ciebie dobrze! - powiedziałam poważnym tonem, choć ta sytuacja mnie bawiła. Stojąc w ciemnościach, czuję jedynie powiew wiatru i słyszę szmery. Nie dziwne by było, gdybym czuła pewnego rodzaju niepokój, jednak tu chodzi o coś innego. Moja ciekawość mnie wręcz zżera, bo gdzie tym razem pan Niall mnie zabrał? Długo tego nie ukrywał i chwilę po moich słowach, światła za moimi plecami się zapaliły, a mi ukazało się to samo wesołe miasteczko, w którym wcześniej tak świetnie się bawiliśmy. Pisnęłam na widok tego miejsca uradowana i wpadłam w tłum ludzi niczym pędzący piorun.
Spędziliśmy tam jakieś dwie godziny, o ile się nie mylę, na jedzeniu waty cukrowej, skakaniu na trampolinach, jeżdżeniu kolejkami i plątaniu się między domami śmiechu. Takie atrakcje są wręcz dziecinne, ale w tak w sumie to jeszcze tym 'dzieckiem' jestem. Wychodząc chłopak odprowadził mnie do samochodu i pobiegł jeszcze coś załatwić. Lada moment znów go ujrzałam, kierującego się z uśmiechem w moją stronę.
Drzwi pojazdu się zamknęły, po czym spojrzałam na blondyna. Chłopak opowiadał mi co jeszcze dla nas zaplanował. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale teraz widzę, że gdy mówi, do jego oczu wkradają się małe iskierki, wyglada wtedy tak cudownie. Oh, a kiedy się śmieje ciągle ma ten swój uroczy uśmieszek i pękate, malinowe policzki. Dziewczyno, ogarnij się.
NIALL'S P.O.V.
W tym samym czasie...
- Najpierw miałem cię zabrać w inne miejsce, ale stwierdziłem, że lepiej będzie trochę zaszaleć. Więc ustaliłem z chłopakami, że pójdziemy dziś razem na imprezę, a oni do nas dołączą. To chata fajnego gościa, duża, ale nie udało nam się tam nigdy pogubić. Zobaczysz, będzie fajnie. To co ruszać? - nie odpowiadała, tylko wlepiała we mnie wzrok.
- Peyton, jedziemy? - zapytałem, kompletnie ją dekoncentrując.
- Ymm, co? Ach, tak. Jedźmy. - odpowiedziała krótko.Przez całą drogę obmyślałem plan naszej kolacji. Tak, jedziemy do mojej ulubionej restauracji *Nando's, a następnie na imprezę w domu Louisa. Jest odizolowana od znajomych, więc niech wyjdzie i się zabawi ten jeden raz, nawet jeśli to obcy ludzie i tak będzie mogła wreszcie się oderwać od rzeczywistości. Zresztą z tego co mi mówiła jest typem imprezowiczki, więc taka odskocznia musi ją dużo kosztować. Od tego można się uzależnić, wiem co mówię.
W mgnieniu oka pojawiliśmy się na miejscu i znaleźliśmy w pomieszczeniu wypełnionym zapachem kurczaka, sera i zmieszanych przypraw. Peyton nigdy tu nie była, więc mogłem ją zaskoczyć wszystkim. Wybraliśmy stolik w kącie, ponieważ panował ruch, a chyba nikt nie lubi siedzieć pośród jednego, wielkiego haosu i jeszcze musieć krzyczeć podczas rozmowy, by cokolwiek usłyszeć. Wybrałem dla nas moje ulubione danie, czyli wielkie burgery wypełnione różnymi rodzajami mięsa i dodatków, do tego mrożona herbata z dodatkiem cytryny ze świeżą mięta i poprosiłem o kilka sosów. Kelnerka przyjęła zamówienie, po czym odwróciła się na pięcie i zostawiła nas samych.
- Więc, jak się wczoraj bawiłaś z Louisem? - nie byłem pewien, czy ją o to pytać. Nigdy nie wiem czy kobieta jest dalej zła, czy tego tematu już więcej nie poruszać.
Niepotrzebnie się martwiłem, gdyż blondynka wybuchła śmiechem, zaraz po tym pytaniu i zaczęła mi opowiadać o przygodach tej słynnej Diany Funtley. Byliśmy tak rozbawieni wydarzeniami, że nie zdołaliśmy nawet zauważyć, kiedy kelnerka pojawiła się przy naszym stoliku. Zapłaciłem za zamówienie, pomimo sprzeczki z dziewczyną. Po chwili jednak zorientowała się, że nie ma przy sobie nawet grosza, więc przestała ze mną rywalizować w tej sprawie. Kompletnie nie myśląc o tym, że widząc jedzenie, momentalnie je pochłaniam, wyglądając przy tym jak świnia, zabrałem się za posiłek, tak jak i Peyton. Wyjadłem mojego burgera, a kiedy uniosłem głowę, ujrzałem zdziwioną twarz dziewczyny, a na talerzu jeszcze połowę jej porcji.
- Zobaczysz, jeszcze kiedyś mnie pokonasz. Lata praktyki. - zażartowałem i posłałem jej zwycięski uśmieszek. Blondynka prychnęła i wzięła się za resztę burgera. Po chwili zamoczyła palec w jednym z sosów i ochlapała nim moją twarz. Tym razem to jej twarz przybrała zwycięską minę. Nie mogąc sobie odpuścić, zrobiłem to samo i oboje wybuchliśmy kolejny raz śmiechem i chlapaliśmy się nawzajem. Można powiedzieć, że wybuchła pewnego rodzaju wojna, ale pracownikom Nando's chyba się to nie spodobało. Trudno, to jeszcze nie koniec dnia. Została nam przecież jeszcze impreza.
_______________________________________________________
Rozdział był o wiele dłuższy, ale kochany wattpad postanowił mi uciąć najfajniej napisaną część, także od momentu kelnerki przy stoliku, napiszę tylko w skrócie to, co wtedy.
*Nando's - ulubiona restauracja Nialla, istnieje na prawdę
Rozdział udało mi się dokończyć dzięki PillowTalk. Jestem zakochana w tej piosence.
Mam nadzieję, że rozdział 10 się spodobał! xx
CZYTASZ
inconceivable | niall horan
FanfictionPeyton Foster to przeciętna nastolatka oraz największa fanka popularnego brytyjskiego zespołu One Direction. Razem ze swoją przyjaciółką i Joshem, który jest zarazem chłopakiem Megan, tworzą zgraną paczkę. Dziewczyny marzą o spotkaniu swoich czterec...