Odgłos pukania nie ustawał. Spodziewał się tego, więc nie mogło być najgorzej. Zbiegł po schodach i stanął przed drzwiami, poprawiając fryzurę, którą i tak można było nazwać tylko nieładem. Pociągnął za klamkę i otworzył je. Ashton stał tam tak po prostu z rękami w kieszeniach.
— Calum — uśmiechnął się, opierając się o futrynę. — Masz koszulkę założoną na lewą stronę.
Chłopak spojrzał w dół i oblał się rumieńcem. Nie był pewien, czy to przez T-shirt, czy świadomość tego, że on i ten chłopak — ten o kręconych włosach, który jeszcze przed chwilą wyraził otwartą chęć pocałowania go — są sami w domu. Cofnął się o krok. Blondyn wszedł za nim i zamknął za sobą drzwi. Zrobił kilka kroków do przodu, po czym odwrócił się, żeby stać twarzą w twarz z Calum'em.
— Po co przyszedłeś? — zapytał w końcu.
— Szczerze mówiąc, to myślałem, że przystaniesz na moją propozycję. A że jesteś sam w domu...
— Skąd wiesz, że jestem sam w domu?
— Twoja mama mi powiedziała — wzruszył ramionami.
— Co? — pisnął zdziwiony.
— Podziękuję jej kiedyś za to — uśmiechnął się. — A propos dziękowania...
— Tak?
— Cóż, wiesz. — Blondyn podszedł do niego, sprawiając, że wpadł plecami na ścianę.
— Wiem?
— Tak... Wiesz.
Był naprawdę blisko. Wiedział o tym, ale nie śmiał podnieść głowy, tak długo, aż nie poczuł czekoladowego oddechu na swojej twarzy. Nie potrafił dłużej czekać. Podniósł wzrok i teraz już oboje patrzyli w swoje oczy zahipnotyzowani intensywnością tych spojrzeń. Blondwłosy wykonał pierwszy ruch i przymykając powieki, złączył ich usta. Żaden z nich w najśmielszych marzeniach nie oczekiwał, że to uczucie może być tak dobre. I tak po prostu całowali się, właśnie oni, ta dwójka. W swoim własnym tempie, nie myśląc nawet o przerwaniu, z każdą chwilą wydając się być bliżej.
To nie mieściło się w głowie Calum'a, to było za dużo. Czuć jego usta, jego dłoń na swoim zarumienionym policzku. To jak jego język poruszał się wzdłuż jego własnego i to, jak oboje doskonale wiedzieli jak je do siebie dopasować.
Ręka bruneta samowolnie zsunęła się z talii drugiego chłopaka i zahaczyła o rąbek jego koszulki. Jego skóra parzyła.
Wreszcie wzięli głęboki oddech, żeby niemal od razu znów przywrzeć do swoich ust. Oboje czuli tą magię i charakterystyczny przyjemny ucisk w brzuchu, wywołujące niemożliwe do pokonania uśmiechy majaczące w kącikach ich ust. Byli odurzeni tym intymnym kontaktem. Nic poza tym, co się właśnie działo, nie mogło się liczyć. Nie mogli nawet skupić się na pytaniu, które krążyło po ich głowach od jakiegoś czasu — jak daleko mogli się posunąć?
Odsunęli się od siebie w końcu. Oboje zarumienieni, oboje z opuchniętymi wargami. Uśmiechali się do siebie ze szczęściem błyszczącym w oczach.
Nastąpiła cisza, podczas której nie wiedzieli, co powiedzieć. Wydawało im się, że przez ten pocałunek przekazali wszystko.
— Wracając — wydusił w końcu Calum. — Uważasz, że jestem uroczy?
— Bardzo uroczy — zapewnił go, czochrając pieszczotliwie jego ciemne włosy. — I wiesz, nawet nie musisz poprawiać tej koszulki. To też jest urocze.____________________________________
kochajcie mnie pls
+ just saying, zaczęłam zimowe shortfiction o ash'u pt bye, jeśli chcecie, zapraszam;-)
CZYTASZ
end of the day ¤ cashton
Fanficgdzie Ashton nie jest subtelny i nie lubi kłamstw, a Calum jest kimś więcej niż kolegą i często bywa zazdrosny.