ROZDZIAŁ 6

107 9 0
                                    

~Zayn~

Panie i panowie, z tego miejsca chciałbym gorąco podziękować Harry'emu pierdolonemu Stylesowi za to, że kolejny poranek muszę zmarnować na przebywanie z nim. Zachciało mu się łamać rękę. Wszedł na drabinę bo chciał się popisać przed tą... Jak jej tam? A, tak. Charlotte! Nie no, w sumie ładna dziewczyna i pewnie też ustawiałbym się w kolejce do niej, gdyby moich myśli nie zaplątała tamta brunetka. No dalej mózgu myśl, myśl, myśl... Jak on ma na imię? Aileen? Coś w ten deseń. No i stałbym sobie w tej kolejce do niej, a wtedy... przyszłaby Jennette. Yhć. Niby mi na niej zależy, ale jakoś nie mogę się skupić na naszym związku i mam wrażenie, że w ostatnim czasie ją zaniedbuję.

Wysiadłem z samochodu i oparłem się o drzwi. Spojrzałem na dwójkę ludzi po drugiej stronie ulicy, którzy usilnie próbowali wsadzić jakiegoś faceta do samochodu. Pijani ludzie... Okej, okej. Nie wypominam nic nikomu, bo sam dużo lepszy nie jestem. Chociaż pochwalę się wam, dzisiaj nic nie piłem. W sumie to dzięki mnie idiota Harry miał jak się dostać do tego szpitala.

Gdy w końcu udało im się zapakować typa do środka, a chłopak, który się z nim męczył wsiadł do auta, samochód odjechał. Dziewczyna popatrzyła jeszcze chwilę ich stronę i ruszyła do szpitala.

Nim się spostrzegłem usłyszałem gwałtowny pisk opon, a Harry szarpnął mnie za ramię.

-Zayn! Jak łazisz idioto?! - krzyknął- Uważaj!

-Zamknij się - strzepnąłem jego rękę z mojego ramienia - znalazłem.

Moje serce chciało wyskoczyć z piersi. Biło jak szalone. Znalazłem! Znalazłem dziewczynę, która od miesiąca nieustannie mi się śni. Znalazłem tę, która całkowicie zaprzątnęła moje myśli.

Znalazłem... W końcu dowiem się jak ma na imię.

Jednak ty razem jakaś dziwna siła nie pozwalała się mi ruszyć z miejsca. Tą siłą okazał się być Harry.

~Annabelle~

Zayn, Zayn, Zayn, Zayn, Zayn, Zayn, Zayn...

Stałam pod szpitalem już od dłuższej chwili i analizowałam sytuację. Bałam się odwrócić, bałam się rozczarowania, bałam się spotkania z nim.Bałam się, że mogę się w nim zakochać. Ale kocham Jacksona, no kurwa, przecież tak. Raz kozie śmierć... Już miałam się odwrócić, gdy w szpitalnych drzwiach ujrzałam Jacksona.

-Annabelle, kochanie - pocałował mnie w czoło - dlaczego tu stoisz?

-Hm? - palnęłam.

-Jesteś zmęczona. Zabiorę cię do domu, prześpisz się. - zaproponował.

-Ale Anna... i Genevieve.

-Skarbie, jest przed 6. Odwiedziny zaczynają się dopiero za trzy godziny - nie czekając na odpowiedź zadzwonił po taksówkę.

-Jackson. Zostawiłam torbę w środku - odparłam po chwili.

-Skoczę po nią. Ty tutaj zaczekaj na wypadek gdyby przyjechała taksówka.

Skinęłam tylko głową i momentalnie odwróciłam się za siebie, jednak ich już nie było. Zayn zniknął.

Kurwa! Kurwa! Kurwa! Dlaczego nie odwróciłam się wcześniej? Straciłam życiową szansę. Trzeci raz! Znacie bardziej pechową osobę ode mnie? Bo ja nie.

~Zayn~

-Harry? - syknąłem - co ty robisz?

-Nie no, jasne nie ma sprawy, tylko uratowałem ci życie. Luzik, codzienność, nie przejmuj się - spojrzał na mnie wymownie.

Szpilki od Louboutina  [Zayn Malik ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz