ROZDZIAŁ 4

131 11 1
                                    

~Annabelle~

No. Minęły dwa tygodnie, w tym czasie zdążyłam się 4 razy pokłócić z mamą, a z Jacksonem tylko dwa razy, z tym, że od naszej ostatniej kłótni minął tydzień, a ja nadal się do niego nie odzywam. Jack dzwonił, pisał i nawet przyszedł kilka razy do mojego domu, ale ja nie zamierzam mu tak szybko odpuścić. Okej, może to trochę moja wina, ale na chuj zmusza mnie do seksu. Co ja jestem? Mam się cały czas z nim pieprzyć? Miałam ważniejsze sprawy na głowie. Dobra, nie miałam, ale nie chce mi się. Jakoś już nie czuję do niego takiego pociągu jak kiedyś. A wszystko przez Niego. Jeżeli już o Nim mowa, to nie, nie znalazłam go. A szkoda. Szkoda? Tak, trochę tak. Kurwa, kogo ja próbuję oszukać. Od tamtej kolacji ciągle o nim myślę. Ludzie, to zaczyna robić się chore. Popadam w paranoję, bo każdy chłopak, którego mijam na ulicy czy w szkole przypomina mi Zacka. Zaczynam mieć powoli tego dosyć.

Nadszedł ten nieszczęsny dla mnie dzień - przeprowadzam się do Anny i Kevina. Matka też się pakuje, bo w końcu jutro jej wyczekiwany wyjazd. Taka okazja a mnie nie będzie w domu. FAJNIE.

Około 13 drzwi do mojego pokoju uchyliły się, a w nich ukazał się Kevin. Czujecie moje szczęście, nie?

-Hej - powiedział, wszedł do mnie do pokoju i usiadł na łóżku, ale gdy zobaczył mój gromiący wzrok, dodał- mogę?

-A co jeśli powiem nie? - założyłam ręce na piersi na co on tylko zaśmiał się pod nosem.

-To nic nie da.

-Do rzeczy. Czego chcesz, nie mam humoru, więc -zaczynałam się niecierpliwić, ale KTOŚ mi przerwał.

-Annabe, spokojnie.

-Mam na imię Annabelle.

-Okej. Annabelle, zapamiętam. Więc, Annabe, nie sądzisz, że powinnaś być dla mnie milsza? Przecież mógłbym nieźle namieszać w twoim życiu. Wiesz, że - zaczął, zlustrował mnie wzrokiem, odsunął się i poklepał miejsce obok siebie, informując mnie tym samym, że mam obok jego usiąść. Zrobiłam tak, jednak od razu wiedziałam, ze to był błąd, bo jego obleśna łapa znalazła się na moim kolanie,wyrwałam mu je, jednak on ponownie mnie dotknął pogłaskał je kciukiem, ale ja ponownie mu je wyrwałam i odsunęłam się na większą odległość od niego, po czym on kontynuował - więc wiesz, ze Maria bardzo lubi Jacksona i nigdy nie wybaczyłaby ci tego, że z powodu jakiegoś marginesu społecznego z nim zerwałaś.

-On nie jest żadnym marginesem społecznym, to po pierwsze. A po drugi to skąd myśl, że w ogóle chcę się rozstawać z Jackiem? - yh, wkurwisz mnie, Kevin, spierdalaj już.

-Annabe, nie oszukujmy się. Przecież go wcale nie znasz. Tak, masz rację, ja też nie, ale zauważ, że jestem bardziej doświadczony od ciebie i znam się na ludziach. A on, po prostu nie wyglądał zbyt... przekonująco.

-Po co mi to mówisz?

-Kochanie, chyba nie myślisz, że będę milczał za darmo - wstał i zakluczył drzwi. Nie, proszę, nienienie. Podszedł do mnie, a ja podniosłam się i poszłam w stronę drzwi, bo chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. - e-e. wcale nie próbuj - podszedł do mnie, przycisnął mnie do drzwi i wpił się w moje usta.

Próbowałam go od siebie odsunąć, jednak nie miałam tyle siły. Próbowałam pociągnąć mu z kolana w krocze, ale i to skończyło się fiaskiem, bo byłam od niego dużo niższa. Odsunął się ode mnie na chwilę.

-Oddaj pocałunek.

-Nie.

-Annabe.

-Mam na imię Annabelle.

-Annabe, rób co mówię - i znowu mnie pocałował, tym razem jeszcze bardziej natarczywie niż poprzednio.

Ponownie odsunął się i spojrzał na mnie. Korzystając z jego chwili nieuwagi splunęłam mu w twarz, za co otrzymałam siarczystego liścia prosto w policzek, a Kevin wytarł twarz.

Szpilki od Louboutina  [Zayn Malik ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz