Rozdział 2

414 26 1
                                    

POV's Lee

Ten dzień na prawdę szedł nie po mojej myśli, ponieważ musiałam czekać godzinę jeszcze, abym mogła spędzić kolejną godzinę w areszcie, którego znowu pilnowała nauczycielka od wf'u pani O'Brian. Tak, jak wczoraj spojrzała tylko kto jest, a potem wyszła. Louis siedział na swoim miejscu, a ja na swoim. Teraz był bez swojej kurtki w zwykłym białym podkoszulku z jakimś czarnym napisem na nim.

- Zapomniałaś mi wczoraj odpowiedzieć, czy jesteś dziewicą. - zaczął przeciągle z chytrym uśmiechem.

- Zapomniałeś mi wczoraj odpowiedzieć, czy zawsze jesteś dupkiem. - zaironizowałam, a po chwili dodałam. - Może trudno Ci w to uwierzyć, ale są jeszcze dziewczyny w tej szkole, które są dziewicami i nie przeleciały się z Tobą w męskiej ubikacji lub kantorku woźnego.

- Zabawna jesteś sweetie. - zaśmiał się, a wokół jego niebieskich oczu powstało kilka zmarszczek. - Kto teraz pieprzy się w kantorku woźnego? Lepszy jest areszt. - dodał, a ja wiedziałam, że powiedział to celowo, aby zobaczyć moją reakcję, która za pewne była bardzo ciekawa, gdyż moje oczy wypadły na wierzch. - Spokojnie nie musisz się bać. - wiedziałam to. Nawet by nie podszedł, bo spójrzmy prawdzie w oczy. On to wow, a ja to uh, a teraz znowu on i ja. Jaki wniosek? Nigdy w życiu.

- Świetnie.

- Świetnie. - odpowiedział. Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy. On chyba kochał wprowadzać ludzi w stan niepewności i zażenowania. Sam nie miał tego czegoś, co kazałoby mu przestać. Taki mały guziczek pod tytułem "zamknij się idioto." - Byłaś kiedyś na imprezie?

- Tak. - mruknęłam pod nosem wpatrując się w blat stołu. - Wbrew pozorom nie jestem, aż tak zacofana, Tomlinson. - dodałam lekko złośliwie.

- Po nazwisku? - spytał zaskoczony. - Niegrzecznie. Tatuś nie uczył Cię, aby do starszych zwracać się z szacunkiem.

- Skąd wiesz, że jesteś starszy? Może urodziłam się w styczniu?

- Cudownie, ale ja urodziłem się w grudniu i poszedłem rok później do przedszkola. - oznajmił mi z chytrym uśmieszkiem. Cieszył się z tego, że miał rację.

- Niemożliwe, taki geniusz? - spytałam z sarkazmem, którego nie umiałam powstrzymać.

- Chciałem być miły, a ty jesteś nadal taka irytująca. - oznajmił przewracając oczami. Nie rusza Cię to Lee.

- Proszę Cię. - sapnęłam z nutką śmiechu w głosie. - Ty nie masz w swoim aroganckim słowniku takiego słowa, jak "miły". - dodałam spoglądając na niego.

- Masz rację sweetie. - stwierdził po chwili. - Jestem dupkiem, bo mówię i robię to co chcę nie patrząc na normy społeczne. Wiesz, że z takich ludzi rodzą się autorytety?

- Wiem. Taki był Hitler, Stalin lub Mussolini. - odpowiedziałam z uprzejmym uśmiechem na twarzy.

- Fanka historii, huh? Nie cierpię historii. Mówi o czymś co było, a to nie jest ważne skoro to już było. - wyjaśnił, a ja myślałam, że go zaraz uderzę książką od historii w głową. Mocno. Bardzo mocno.

- Historia jest cudowna, ponieważ uświadamia nam jakich głupich błędów nie powinniśmy popełniać. - oznajmiłam mu, a gdyby moje oczy mogły ciskać pioruny to Louis pieprzony Tomlinson leżałby na ziemi martwy. Dostałabym za to pokojową nagrodę Nobla.

- Cokolwiek. Wracając do tematu robię imprezę w piątek. - zaczął.

- Wiem tak, jak cała szkoła. - mruknęłam pod nosem.

- Przyjdź. - rozkazał.

- Hmm kuszące... - zaczęłam podpierając brodę ręką. - ... ale jednak nie. - dodałam robiąc skwaszoną minę.- Moje życie opiera się na oglądaniu filmów i czytaniu fanfiction.

AWKWARD MEETING IN DETENTION || tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz