Rozdział 9

365 22 3
                                    

POV's Lee

Od naszego wyjazdu z Louis'em minęło kilka dni. Przez ten czas wiele ze sobą nie rozmawialiśmy, a ja skutecznie unikałam trochę zdenerwowanej Jess, która nadal nie odpuszczała z wiadomościami. Jednak ograniczenie jedzenia pomogło i schudłam już kilogram, więc zostało jeszcze trochę.

Dodatkowo dni minęły mi szybko, ponieważ przygotowałyśmy dekorację na imprezę CoCo. Jeszcze nigdy nie wycięłam tak dużo papierowych, czarnych kotów i pająków. Dodatkowo robiąc czerwoną, sztuczną krew trochę pobrudziłyśmy się z Ellą, której bluzka na tym ucierpiała.

Poprawiłam białe bufiaste rękawy bluzki oraz czarny trochę za duży kapelusz. Ostatni raz spojrzałam na siebie w lustro. Przebrałam się za piratkę może, a może nie z powodu tego, że oglądaliśmy z moim sąsiadem wszystkie części Piratów z Karaibów z moim ulubionym aktorem Johnny'm Depp'em.

Zeszłam na dół, gdzie siedziała moja matka wraz z Caitlin, która była różową wróżką z makijażem kościotrupa wyglądającym bardzo realnie. Ucałowałam mamę w policzek, gdy dała mi pieniądze na powrót taksówką, ponieważ autobusy już wtedy nie jeździły. Ubrałam szybko czarne kozaki do kolan.

Razem z blondynką szłyśmy w kierunku przystanku, który był niedaleko mojego domu. Morgan co chwilę na mnie nerwowo spoglądała. Objęłam się rękami, ponieważ, jak na koniec października było już zimno, a moja spódniczka w tym nie pomagała.

- Twoja mama pytała się, jak odbyło się nasze nocowanie w ten weekend. - zaczęła Caitlin, a mój żołądek się ścisnął, bo nic im nie mówiłam o naszej małej wycieczce z Tomlinson'em.

- Oh.

- Tak, oh. - zacytowała mnie blondynka. - Powiedz mi, czy przespałam to?

- Nie. - odpowiedziałam powoli nie będąc jeszcze do końca pewna, jak powinnam wybrnąć z tej sytuacji.

- Wiesz, że pamiętam, że miałaś spędzić te dwa dni z Louis'em, prawda? - spytała z uśmieszkiem, który sugerował nieodpowiednie rzeczy.

- Być może. - mruknęłam wchodząc do autobusu, który właśnie podjechał. Niektórzy starsi ludzie dziwnie się na nas spojrzeli. Zajęłyśmy wolne miejsca, które były obok siebie. - Zrobił coś czego nie powinien no wiesz?

- Serio Caitlin? - spytałam patrząc na nią ze zdegustowaną miną. - Ja nie kazałam Ci się spowiadać z tego co robiłaś z Jordan'em.

- Nie przypominaj mi. - fuknęła oburzona. Starsza pani patrzyła na nas z widoczną dezaprobatą, więc uśmiechnęłam się, jak typowy Joker i poruszył brwiami w górę i w dół. - Nie strasz bezbronnej staruszki. - zganiała mnie blondynka trzepiąc ręką w kolano.

- Mogę się założyć, że w torebce ma wodę święconą i drewniany krzyż na dzisiejsze wampiry. - zakpiłam na co blondynka wywróciła tylko oczami.

Pod domem CoCo byłyśmy dwadzieścia minut później w tej fajnej, spokojnej dzielnicy, gdzie domy są robione na nowoczesny styl, ale nie wyglądają, jak wille z filmów. Salon wyglądał bardzo dobrze. Dmuchawy dymnne wypuszczały chmury dymu, które przez kolorowe światła wyglądały jeszcze ciekawiej. Jennifer jako czarownica chodziła po salonie z shootami, które rozdawała.

- Efekt jest świetny. - przyznała Caitlin CoCo, która podeszła do nas w stroju upiornej cheerleaderki. Morgan miała rację na ścianach była czerwona sztuczna krew, którą nie mam bladego pojęcia, jak zmyć, a sztuczne pajęczyny wraz z równie sztucznymi pająkami zwisały z balustrady schodów wprost na gości.

- Tak. Chodźmy się napić. - zaproponowała rudowłosa kiwając głową w stronę samoobsługowego barku, który stał pod ścianą. Obok niego stał Louis z kwadratową szklanką w której prawdopodobnie była whisky. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zauważyłam, że on również był przebrany za pirata.

AWKWARD MEETING IN DETENTION || tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz