Rozdział 15

281 18 5
                                    

POV's Lee

O Włochach dowiedziałam się jednego. Mają naprawdę dobre śniadania, które dosłownie rozpływają się w ustach. Wepchnęłam kolejny kawałek crousianta z dżemem i popiłam herbatą. Za kilka minut mieliśmy jechać wraz z Costanzą do Watykanu na audiencję u papieża. To był obowiązkowy punkt wycieczki. Moi rodzice uznali, że przed egzaminami już nic mi nie pomoże oprócz modlitwy.

Nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę. Spojrzałam w lustro, aby skontrolować swój strój. Jasne obcisłe dżinsy i czarna bluza z Adidasa. Włożyłam nowe superstary, które kupiłam specjalnie przed wycieczką. Wyglądałam dobrze i tak się czułam. Możliwe, iż dlatego, że przed wyjazdem zważyłam się i podobno mam tą niską wagę.

W samochodzie na tylnym siedzeniu patrzyłam cały czas za okno. W uszach miałam białe słuchawki, które zagłuszały Jennifer rozmawiającą z Blue przez telefon. Byłam bardzo pewna, że oni w końcu będą razem. Jedynie to kwestia czasu. Wyszłam z auta, gdy tylko się zatrzymał na odpowiednim miejscu.

- Chodźcie! - krzyknęła do nas Costanza. - Przejdziemy się, bo nie wolno tam wjeżdżać samochodami. Wiecie święte miejsce. - uśmiechnęła się.

Szłyśmy drogą, która była wyłożona ładną, marmurową kostką. W okół było niesamowicie dużo sklepów, jak i turystów, którzy kupowali całe reklamówki różnych pamiątek. Z daleka dostrzegłam Louis'a siedzącego na barierce koło schodów. W ustach miał papierosa mimo wyraźnego zakazu palenia. Na oczach czarne Raybany i rozwalone włosy. Kochałam go w takim wydaniu. Cóż kochałam go w każdym wydaniu. Był ubrany w czarne spodnie, szary podkoszulek i swoją dżinsową katanę.

- Kto to jest? - spytała Costanza kiwając lekko głową w stronę Louis'a.

- To ten Louis Hailey. - zaakcentowała dokładnie Jennifer, a ja z uśmiechem mocno wbiłam jej łokieć w żebra.

- On nie jest mój. - fuknęłam pod nosem, bo byłyśmy już bardzo blisko nich. - Hej. - przywitałam się przytulając z Harry'm i podając dłoń tak zwanemu Francissco.

- Hej. - odpowiedział Louis rozsuwając swoje nogi, abym mogła podejść bliżej. Stanęłam trochę na palcach i musnęłam go ustami w policzek.

- Mamy jeszcze dobre dwadzieścia minut. - westchnął Harry zarzucając rękę na ramiona Jennifer, która w zamian pstryknęła go palcami w nos.

- Możemy iść pooglądać pamiątki. - zaproponowałam odwracając się do Louis'a plecami. Chłopak objął moją szyję rękami, a swój podbródek oparł na mojej głowie. Niedopałek wyrzucił na ziemię ignorując kosz stojący obok.

Weszliśmy już do drugiego sklepu. Jennifer razem z Costanzą rozmawiały na temat koszulek, które wisiały na wystawie z napisem Kocham Rzym. Natomiast ja przechodziłam pomiędzy półkami z różnymi różańcami, pierścionkami i wisiorkami. Nałożyłam jeden z pierścieni na mój palec i go podziwiałam. Był ładny z łacińskim napisem i niebieskim małym serduszkiem pośrodku. Odłożyłam go szybko na swoje miejsce, gdy zaraz miała być zbiórka.

Na miejscu byli już wszyscy wraz z nauczycielami, gdzie między innymi była pani od literatury z dużymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie i pan Richard Dickson z kubkiem kawy w dłoni, którą co chwila popijał.

Wtopiliśmy się pomiędzy tłum i podeszliśmy, aż do kolumny. Osób było bardzo dużo. Wszyscy byli turystami z aparatami, którzy patrzyli na balkon, gdzie miał się pojawić papież. Tak też było. Wygłosił długie dwugodzinne przemówienie, aż w końcu się urwaliśmy. Mieliśmy umówione spotkanie z przewodnikiem, więc weszliśmy do środka Bazyliki. To było piękne miejsce.

AWKWARD MEETING IN DETENTION || tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz