Trawa. Jego palce wczepiły się mocno w coś materialnego. Był oszołomiony po kolejnej długiej podróży. Podróży przez czas, której rozpaczliwie nie chciał odbyć. To bolało bardziej niż wszystko inne z czym miał do czynienia.— Co my tu mamy?
Salir Cobre, znany również jako Harry Potter albo chłopiec-który-przeżył, poderwał gwałtownie głowę, co przeczyło jego znużeniu, i stanął twarzą w twarz z nikim innym niż Lucjuszem Malfoy'em. Hogwart wznosił się za mężczyzną w całym swoim majestatycznym pięknie. Osmalone miejsca na murach były jedynym śladem po wojnie, z której Harry został wykluczony.
— Zgubiłeś się, chłopcze? — Lucjusz uśmiechnął się szyderczo.
Salirowi zajęło chwilę uświadomienie sobie, że z długimi włosami i z czarem odwracającym uwagę od jego blizny, Lucjusz nie miał pojęcia kim on jest.
Lucjusz warknął, gdy jego cierpliwość się skończyła, i wskazał różdżką na chłopaka.
— Wstawaj. Idziemy. Nie jestem w nastroju, by marnować czas na głupiego niemowę. Spotkasz się z moim Panem.
Salir wstał i pozwolił, by Lucjusz, mierząc w niego różdżką, zaprowadził go do zamku. Widząc, że Hogwart upadł, czuł się lekko zaskoczony, ale dziwnie obojętny.
Czy zmieniłem się tak bardzo, że nawet nie dbam o miejsce, które kiedyś nazywałem domem? — zastanawiał się, gdy Lucjusz stanął przed drewnianymi drzwiami. Śmierciożerca zapukał, wciąż kierując różdżkę w stronę więźnia.
— Czego?! — Voldemort krzyknął przez zamknięte drzwi. Dla Salira brzmiał on na poważnie zestresowanego i na krawędzi załamania. Doświadczenie chłopaka mówiło mu, że nie jest to dobry czas na niepokojenie Mrocznego Czarodzieja.
Wydawało się, że Lucjusz ma co do tego inne zdanie. A może po prostu go to nie obchodziło.
— Mój Panie, nieznany chłopak pojawił się na zewnątrz. Pomyślałem, że zechcesz go zobaczyć.
Drzwi otworzyły się z kliknięciem.
— Wejdź, zatem. — Salir uśmiechnął się, słysząc w słowach Voldemorta kontrolowany gniew.
Lucjusz zmusił Salira, by ten wszedł przed nim. Nastolatek trzymał opuszczoną głowę.
— To jest ten chłopak, mój Panie.
Było słychać trzask szkła, gdy Voldemort wstał gwałtownie. W jego szkarłatnych oczach widoczny był szok, który nie pasował to postaci czarodzieja.
— Merlinie... To nie może być...
Salir spojrzał w oczy potwora, w którym zakochał się w poprzednim życiu. Jego szmaragdowe oczy błyszczały z rozbawienia.
— Och, nie. Mam nadzieję, że tak nie jest. Gdybym naprawdę był sobą, ty tez musiałbyś być sobą, a przecież obaj tego nie chcemy.
Ku wielkiemu zaskoczeniu Lucjusza i radości Salira, władca Czarodziejskiego Świata roześmiał się z chamstwa chłopca.
— Mój Panie? — zapytał ostrożnie Lucjusz, jakby rozmawiał z szaleńcem, co było w pewnym sensie prawdą.
Voldemort uspokoił się szybko.
— Możesz odejść, Lucjuszu.
— Tak, Panie. — Malfoy, wściekając się w milczeniu, ukłonił się i opuścił komnatę.
Tak szybko jak masywne drzwi zamknęły się i zablokowały automatycznie, Voldemort rzucił zaklęcie wyciszające i zwrócił się do Salira, który uśmiechał się delikatnie.
CZYTASZ
Salir
FanfictionFf Udostepniene - Nie pisane przeze mnie, ani nie tłumaczone! Co by się stało gdyby Harry został przymusowo wysłany w przeszłość, znalazłby miłość i z powrotem przeniósłby się w swoje czasy? Tutaj macie odpowiedź. Slash HP/LV/TMR brak kanonu. Jes...