Rozdział 4 - Brak szans, by powiedzieć do widzenia

8.2K 612 17
                                    

Nie mam pojęcia, co by mu...

Salir spojrzał tępo na główną ulicę Hogsmeade. Po wielu dyskusjach, on i Tom, zgodzili się wręczyć sobie nawzajem gwiazdkowe prezenty. Salir oczywiście nie miał pojęcia z czego ucieszyłby się jego kochanek, a przyszły Czarny Pan.

Jakiegoś rodzaju broń. Coś co... Voldemort... mógłby użyć.

Salir westchnął bezradnie i skierował się do miejscowego handlarza bronią.

— W czym mogę pomóc, młody człowieku? — zapytał mężczyzna stojący za ladą, gdy drzwi zamknęły się za chłopakiem.

Salir pokręcił głową.

— Tylko się rozglądam — odpowiedział, przed spacerem między różnymi rodzajami broni, które oferował sklep.

Jego włosy, wciąż długie na rozkaz Toma, zaczepiły się o coś i Salir odwrócił się zirytowany, by się uwolnić, gdy zobaczył to.

Piękna zielona rękojeść z jedną błyszczącą, szmaragdową intarsją na górze. Osłona wykonana ze srebra i usiana szmaragdami i brylantami.

Salir widział wcześniej ten sztylet. Voldemort użył go podczas szóstego roku w szkole) szóstym roku, dodając mu jeszcze jedną bliznę do jego kolekcji. To była blizna, którą Tom śledził palcami, gdy się kochali lub tuż przed tym jak zasypiali.

— Ile kosztuje? — zapytał, czując na sobie wzrok sklepikarza.

— Sto galeonów.

Salir skrzywił się, ale i tak wyciągnął sakiewkę. Cieszył się, że zaczął ze sobą nosić kilkaset galeonów po nieudanym ataku na Gringotta na jego szóstym roku. Co prawda, Dumbledore dał mu trochę pieniędzy, ale tak naprawdę wystarczyło to tylko na trochę słodyczy.

Kiedy pieniądze zmieniły swojego właściciela, Salir otrzymał sztylet. Wsunął go do kieszeni i wyszedł z uśmiechem ze sklepu. Ruszył z powrotem do szkoły, ignorując całkowicie sklep Zonka oraz ten ze słodyczami.

Mam idealny pomysł na kartkę!

~~~*~~~

— Gotowe!

— Co jest gotowe?

Salir wsunął smukłe pudełko do kieszeni i odwrócił się do Dumbledore'a.

— Nic ważnego, proszę pana. Czy ma pan do mnie jakąś sprawę?

— Tak. Czy możemy udać się do mojego gabinetu?

— Oczywiście! Dlaczegoż bym nie chciał? — odparł z sarkazmem.

Tom uśmiechnął się z wyższością, gdy obserwował jak jego kochanek podąża za Dumbledorem. Dawno temu pozbył się wszelkiego szacunku jaki miał Salir do tego dziadygi.

Ciekawość Tom'a była zbyt wielka. Zaczął śledzić swego najmniej lubionego profesora i najbardziej lubionego chłopka.

Czego Dumbel chce od Salira?

Ucho przyłożone do drzwi gabinetu profesora pozwoliło Ślizgonowi wszystko usłyszeć.

— Profesorze, do czego mnie pan potrzebuje?

— Znalazłem sposób, by cię odesłać, drogi chłopcze!

Co?!

Nastała długa pauza, zanim Salir odpowiedział drżącym głosem:

— Ja... rozumiem...

— Zatem natychmiast cię odeślemy!

Teraz?! — pisnął Salir.

Gdyby Tom nie byłby tak wstrząśnięty, byłby rozbawiony słysząc, że chłopak piszczy.

— Oczywiście! Nie ma lepszego momentu!

— Taaa... — Delikatny szelest materiału. — Proszę to dać Riddle'owi. To jego prezent świąteczny... i... powie mu pan, że przepraszam?

— Oczywiście!

— Nie!

Zagrzmiał huk.

— Ups...

— Twoja matka nie nauczyła pana, żeby nie otwierać nie swoich prezentów?

— Być może... — Salir prychnął. — Gdzie nauczyłeś się przekleństwa, które uderza wszystkich oprócz pana Riddle'a?

— To tajemnica. — Tom mógł usłyszeć, że chłopak uśmiecha się, mówiąc to.

— Dobrze... — Odsunięcie krzesła. — Czas wrócić.

— Jestem gotowy.

Tom zamarł słysząc w głosie Salira mieszankę strachu i bólu.

Gdzie on idzie? Czego się tam obawia? Dlaczego nie chce iść?! Cobre!

W akcie desperacji Tom skierował różdżkę na drzwi i użył po kolei każdego zaklęcia jakie znał na ich otwarcie. Gdy żadne nie zadziałało, zachciało mu się płakać.

Wtedy drzwi się otworzyły.

— Ach, pan Riddle. Wierzę, że to dla pana. — Dumbledore przekazał mu zapakowane pudełko i zatrzasnął ponownie drzwi przed jego twarzą.

Przez dłuższą chwilę Tom wpatrywał się w drzwi, zupełnie ogłupiały, zanim zwrócił wzrok na trzymane w dłoniach pudełko.

Prezent był zapakowany w srebrny papier, po którym pełzały w przypadkowy sposób zielone węże. Wiadomość na bileciku została napisana schludnym pismem Salira:

Wiem, że znajdziesz sposób na wykorzystanie tego,

Na przykład na swoich największych wrogów.

Ale zawsze pomyśl dwa razy, nim go użyjesz,

Być może, w pewnym momencie, wróg zastanie nazwany przyjacielem.

SalirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz