Epilog

14.4K 700 382
                                    

Uwaga! W pierwszej wersji epilog był krótszy ale autorka stwierdziła, że coś brakuje w historii i dopisała. Koniec pierwszego epilogu będzie zaznaczony.

Macnair spiorunował spojrzeniem otaczające go cele, które znajdowały się w lochach.

- Salir Cobre?

- Co? - Nastolatek z długimi, czarnymi włosami podniósł głowę.

Był łatwy do odnalezienia, ponieważ trzymał się z dala od innych współwięźniów, którzy wzbili się w grupkę w poszukiwaniu ciepła.

- Mój Pan zaprasza cię na audiencję.

Macnair sądził, że to dziwny sposób poinformowania więźnia, aby przyszedł, ale został uświadomiony, że pan Cobre nie jest zwykłym skazańcem.

- Powiedz mu, by ruszył swój leniwy tyłek i sam do mnie przyszedł - odpowiedział chłodno Salir.

- Słucham?

- Słyszałeś. A teraz spadaj.

Macnair spojrzał tępo na nastolatka, który wydawał się szykować do snu. Mężczyzna przez dłuższy czas przestępował z nogi na nogę, aż wreszcie odszedł, by przekazać odpowiedź chłopaka Glizdogonowi.

Salir przewrócił oczami.

Leniwy drań.

~~~*~~~

Voldemort, ukrywając się w cieniu, zmarszczył brwi spoglądając na współwięźniów Salira.

Jak okrutnie! Zostawiony, by zamarzł! - Pomyślał ze złością przed przypomnieniem sobie, że miał być wściekły na Salira za to, że ten zmusił go do pokonania drogi na dół, do lochów.

Voldemort wszedł w światło rzucane przez pochodnie. Jego czerwone oczy zmrużyły się, gdy patrzył na Chłopca-Który-Przeżył.

- Potter! - krzyknął, nie wykorzystując fałszywego nazwiska, jakim posługiwał się chłopak. Starał się zdystansować.

Wiele spojrzeń zaczęło błądzić po lochu w poszukiwaniu chłopca, którego uważano za martwego.

- Nie nazywaj mnie tak - mruknął Salir, nie otwierając oczu. Nawet jeśli czuł ciężar wszystkich spojrzeń skierowanych na niego, to nie okazał tego w żaden sposób.

- Wstawaj - nakazał Voldemort.

- Zmuś mnie.

- Teraz, Potter.

- Powiedziałem... - zielone oczy otworzyły się, spoglądając wyzywająco na Czarnego Pana - nie nazywaj mnie tak.

- A ja powiedziałem... - odparł drwiąco Voldemort: - wstawaj. A może zgodzisz się na kompromis, w którym pójdziesz w diabły, Potter?

Salir prychnął i ponownie zamknął oczy.

- Mowy nie ma.

Nagle pewna myśl przyszła do głowy Voldemorta. Spojrzał jadowicie na innych Gryfonów w celi Salira.

A co jeśli, nie dzielili się z nim jedzeniem?

Ron również wpatrywał się w czarnoksiężnika. Intensywniej od momentu w którym dowiedział się, że obcy w celi jest tak naprawdę jego najlepszym przyjacielem.

- Czego, kurwa, chcesz?

- Ron! - Hermiona jęknęła z przerażeniem, gdy Voldemort skierował różdżkę na chłopaka.

- Na litość Merlina! - jęknął Salir, wstając. - Odłóż tę pieprzoną różdżkę, Riddle. A ty, Weasley, trzymaj gębę na kłódkę, zanim ja to zrobię za ciebie. Głowa mi pęka przez ciebie.

SalirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz