Rozdział 4

476 34 7
                                    

-Gajeel! Co ci jest?-położyłam jego głowę na moich kolanach po czym głaskając jego włosy,usłyszałam szept:
-Pomóż mi...
Patrzyłam się na chłopaka przerażonym wzrokiem,co mu się stało? Jego nierówny oddech nie pozwalał mi się skupić i ogarnąć w sytuacji( Gajeel przestań naprawdę mnie denerwowałałeś tym, nie patrz się tak na mnie ) Popatrzyłam się na jego objawy,zmrużyłam oczy,na ramieniu miał ranę wyglądającą jak.. rdza? Dotknęłam ją delikatnie,a zabójca smoków jęknął z bólu. Zmarszczyłam brwi skoncentrowana rozejrzałam się czy nikogo nie ma po czym spojrzałam na książkę leżącą na przeciwko Gajeela była cała mokra, czyżby to był powód jego omdlenia? Położyłam delikatnie go na podłodze:
-Zaraz przyjdę- wstałam i po cichu poszłam do sali medycznej po potrzebne rzeczy. Kiedy wróciłam Gajeel próbował wstać wyszeptałam słowo"kamień" które od razu pojawiło się nad zabójcą smoków przygważdzając go do ziemi:
-Ej co ty robisz do cholery?!-westchnęłam nawet ranny jest nerwowy,podeszłam do niego z gazikiem który przyłożyłam do rany po czym zawiązałam wokół niego bandaż:
-Gotowe jak się czujesz?- metalowy burknął coś pod nosem:
-Co?-posłał mi morderczy wzrok. Zamruczał przeklinając pod nosem:
-Dziękuje za pomoc- poklepałam go po zdrowym ramieniu,odwrócił wzrok,chyba nie jest przyzwyczajony do dziękowania. Powiedział:
-Nie ma za co, ale co tutaj robisz?- zabójca smoków uniósł brew:
-Czytałem-przewróciłam oczami,oczywiście,że tak odpowie,czego ja się po nim spodziewałam(cicho Gajeel daj mi dokończyć moją część!!) ignorując jego wołania wyszłam z biblioteki wkurzona. On naprawdę potrafi popsuć mi humor.
(Dobra Gajeel będziesz mógł już zacząć swoją część)
Gajeel
Nareszcie! Rany,ale ona potrafi ględzić (auć nie bij mnie Levy!) Zaraz co już koniec rozdziału?! Czemu?! Dobra to zacznę opowiadać w następnym trudno.
CDN
Mam nadzieję,że rozdział się podoba to do nexta ;)

Zakochani-walczący o miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz