Rozdział 1

375 38 11
                                    

-Goń mnie Marco!

-Wierz, że i tak nie uciekniesz Evanlyn! 

Biegaliśmy do o koła drewnianego domku w którym mieszkaliśmy.

 Otaczały nas wysokie drzewa a promienie słońca prześwitujące przez korony drzew, oświetlały nasze twarze.

Piszczeliśmy wesoło a łamane naszymi stopami gałęzie wydawały zabawne trzaski. 

W pewnym momencie przestałam słyszeć biegnącego z tyłu Marco. 

Zatrzymałam się i obejrzała do tyłu. 

Chłopak klęczał na ziemi i trzymał się za nadgarstek. 

Na jego twarzy widoczny był grymas bólu. 

Pobiegłam do niego i klęknęłam obok.

-Marco!- krzyknęłam-co się stało?!

-Strasznie boli mnie nadgarstek. 

Nie wiem czemu. Nie wywaliłem się ani nie zrobiłem nic innego od czego mógł by bol.....

Przerwał i zgiął się w pół.

Nachyliłam się i złapałam go za rękę. Obejrzałam ją z wierzchu a potem od wewnątrz. 

Pisnęłam gdy zobaczyłam jak fragment jego nadgarstka zmienia kolor.

Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie. 

Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam moją przybraną babcię.

-Evanlyn,dziecko idź do domu.

-Ale....- zaczęłam jednak babcia przerwała mi.

-Bez dyskusji wiem co mówię,idź.

Nie chętnie wstałam i ruszyłam w stronę domku.

Stojąc w drzwiach obejrzałam się jeszcze do tyłu po czym weszła do środka.

* * * * *

Na dworze zapadał już zmrok, kiedy do domu wróciła babcia i Marco. 

Marco wszedł do naszego pokoiku i usiadł obok mnie na łóżku.

 Miał nie wyraźną minę.

-Co się stało?-spytałam

Marco westchnął.

-Evanlyn...wiesz,że babcia bardzo szybko biega prawda.

-Tak wiem, ale po prostu jest w tym dobra co w tym dziwnego?

-Ona ma pięćdziesiąt lat. Czy nie jest to dziwne, że w takim wieku biega szybciej od nas?

Zastanowiłam się chwilę po czym odparłam.

-Masz racje, to rzeczywiście nie jest normalne.

-Właśnie nie dziwiło cię nigdy to, że cały czas nosi na nadgarstku zawiązaną chustkę?

-Dziwi to mnie, ale nigdy nie powiedziała nam po co ją nosi.

-Ja już wiem co pod nią chowa.

INNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz