Rozdział 3

239 27 1
                                    

Nie widziałam co stało się stało z pchniętym prze ze mnie kontenerem. 

Po pchnięciu natychmiast ruszyłam w stronę chłopaka siedzącego na ziemi. 

Wiedziałam jednak, że kontener wykonał swoje zadanie. 

Potwierdzał to głośny huk i przekleństwa wylatujące z ust łowców. 

Podbiegłam do chłopaka i klęknęłam przy nim.

-Co robisz?- spytał

-Chcę ci pomóc-powiedziałam i rozejrzałam się do o koła.

Dostrzegłam dziurę w jednym z domów.

 Nie dość wielką aby przeszli przez nią łowcy ale dość dużą byśmy ja i chłopak mogli się przez nią przecisnąć.

Kontem oka zauważyłam również,że łowcy zdążyli się już podnieść.

-Dasz radę dojść do tamtej ściany? spytałam

Chłopak pokręcił głową.

-Nie bez pomocy.

Złapałam go pod bok i pomogłam mu wstać.

-Czekaj- powiedział i spojrzał w stronę zmierzających w naszą stronę łowców.

Chłopak wciągnął ustami powietrze po czym chuchnął w stronę łowców. 

Jednak z jego ust nie wyleciało powietrze a biała gęsta mgła.

Mgła momentalnie oddzieliła nas od łowców.

-To nam da trochę czasu-stwierdził.

Potrząsnęłam głową otrząsając się z szoku. 

Zaprowadziłam chłopaka do wyrwy w ścianie i pomogłam mu tam wejść. 

Następnie przykucnęłam przy dziurze i obserwowałam jak łowcy przebiegają koło naszej kryjówki biegnąc dalej.

Chyba jesteśmy bezpieczni

Podeszłam do chłopaka siedzącego pod ścianą.

Obejrzałam jego kostkę, była spuchnięta i wyglądała na skręconą.

Sięgnęłam do kieszonki w której trzymałam przydatne rzeczy i wyjęłam z niej bandaż.

-Teraz zaboli- powiedziałam

Chłopak kiwnął głową a ja zaczęłam nastawiać kostkę. 

Gdy skończyłam obandażowałam kostkę tak aby była w miarę sztywna.

-Dzięki powiedział chłopak - nie tylko za kostkę, uratowałaś mi życie.

-Nie ma za co. Jestem Evanlyn, a ty jak masz na imię?

-Jestem Axen.

-Aaaaa- zaczęłam- co to było to co zrobiłeś?

-Ja nie wiem czy mogę powiedzieć.

-Masz moc prawda? Ja też mam.- odwiązałam chustkę i pokazałam znak na nadgarstku.

Axen patrzył chwilę po czym podwinął rękaw i pokazał mi swój nadgarstek.

Widniała na nim biała blizna w kształcie spirali.

-Jesteś mglarzem prawda?

-Tak. A ty masz moc zmysłów.

-Mam ją dopiero od wieczora. A ty co możesz zrobić-spytałam ciekawa.

-Oprócz mgły którą widziałaś mogę jeszcze zrobić to. 

Zamachnął się by pięścią uderzyć w ścianę, jednak ręka zamiast w nią uderzyć przeszła przez ścianę na wylot.

-O mamo!-krzyknęłam- jak.to..ja...ale...

-Tak wiem to nie możliwe, ale taka już moja moc.

-To super moc chciała bym taką.

Chłopak uśmiechnął się i spytał.

-Skoro jesteś odmieńcem to co robisz w mieście.

-Ja i mój przybrany brat który jest biegaczem cztery lata temu zostaliśmy sierotami. 

Nie wiedząc co robić przyszliśmy tutaj.

 A ty skąd jesteś?

-Ja...ja jestem rebeliantem.

* * * * * * * * *
Pociąg jeszcze jechał ale mimo to otworzyłem okno i wyskoczyłem. 

Robiłem to tysiące razy, dlatego teraz nie odniosłem większych obrażeń jedynie delikatne zadrapania. 

Wylądowałem w krzakach jarzyn.

Pamiętam jak razem z Evanlyn mieszkaliśmy w lesie. 

Kiedyś się pobiliśmy, nie pamiętam już nawet o co.

 Ale jedno trzeba przyznać, jak na dziewczynę była bardzo dobra w tym.

 Nie wygrała fair. Nie mieliśmy zasad, więc nie mogliśmy ich złamać.

Wtedy waliłem ją w szczękę. 

Przykucnęła trzymając się za nią. 

Szybko podszedłem a ona pociągnęła mnie za nogi tak iż upadłem na ziemie. 

W sekundę doskoczyła do mnie i usiadła mi na plecach żebym nie mógł wstać. 

Puściła mnie dopiero gdy przyznałem się do przegranej.

Teraz kiedy idę sam przez czyjeś pole a ona jest tak daleko ode mnie, przypominam sobie jak wygląda.

Włosy czarne jak noc.

Cera biała jak księżyc.

Oczy tak błękitne że nawet niebo nie dorównuje im kolorem.

Martwię się o nią ale wiem też, że na pewno sobie poradzi.

Docieram do miasta i zaczynam biec między uliczkami najszybciej jak potrafię, a biorąc pod uwagę że jestem biegaczem, robię to naprawdę szybko.

Moim celem jest sklep.

Tylko w ten sposób można tutaj zdobyć jedzenie.

W końcu go zauważam. 

Bez problemu się do niego włamię.

Wdrapałem się powoli na dach.

Gdy stałem na górze, usłyszałem kroki. 

Od razu ukryłem się w cieniu.

Odwróciłem się.

Stało tam osiem osób.

Wydaje się, że mnie nie zauważyli.To mogli być tylko...

Rebelianci.

Jeden był inny, gdy coś mówił reszta nie miała nawet odwagi spojrzeć mu prosto w oczy kiwali tylko głowami.

 Na pewno nie był już młody.

Spojrzałam na jego oczy.

To nie możliwe.

A jednak.

Spoglądam jeszcze raz.

Nie ma mowy o pomyłce.

On ma takie same oczy jak Evanlyn

Ten nienaturalny błękit.

I jak nam wyszedł ten rozdział?
Emiabi i Koteleczka5


INNAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz