Rozdział 7

1.3K 141 16
                                    

Następnego dnia, gdy się obudziłam, pierwsze, co przyszło mi do głowy to zastanawianie się, gdzie ja jestem. Dopiero po 5 minutach przypomniałam sobie o spotkaniu Lucy, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy.

- Masz ochotę coś zjeść? - usłyszałam głos mojej mamy. Wstałam z łóżka i pokręciłam przecząco głową.

- Za to chętnie się czegoś napiję - uśmiechnęłam się. Lucy przygotowała herbatę i z uśmiechem podała mi napój - Dziękuję - podziękowałam i usiadłam na jednym z krzeseł wydałam z siebie jęk zadowolenia - Czuję się tu jak w domu. Jakby to miejsce było stworzone dla mnie.

- Teraz to jest twój dom. Twoje bezpieczeństwo. Kiedy tylko tu zamieszkałam, też tak się czułam. Tak bardzo przypominasz mi mnie z młodości - uśmiechnęła się - A skoro mowa o młodości... opowiedz mi trochę więcej o sobie. Czuję się źle z tym, że przez całe twoje życie byłam gdzie indziej, a ty pewnie miałaś jakieś rozterki miłosne, problemy z przyjaciółmi... Po prostu powiedz mi o wszystkim.

- Nie było żadnych rozterek miłosnych ani problemów z przyjaciółmi. Po prostu... do niedawna nie miałam przyjaciół. Wszyscy patrzyli na mnie jakbym była jakaś... niedorozwinięta. Minęło szesnaście lat, świat trochę się zmienił, mamo. Teraz nie wszyscy ludzie z klasy są swoimi przyjaciółmi, nie wszyscy lubią się nawzajem. Teraz są różne grupki. Ludzie popularni i znienawidzeni bez powodu. Ja byłam ta druga - westchnęłam, patrząc na podłogę - Gdybym nie spotkała Jay'a, wszystko byłoby takie samo. Nie wiedziałabym, że mam w sobie jakąś moc, nie wiedziałabym o twoim istnieniu, nawet nie wiedziałabym tego, że jestem adoptowana. Nie miałabym przyjaciół. Ale teraz... nie mam rodziny. Wszystko przez to, że spotkałam ninja, że postanowiłam im pomóc ryzykując własnym życiem. Wielokrotnie byłam u skraju sił, ale ninja zawsze mi pomogli. Niestety, nie wiem jak im się odwdzięczyć... - spojrzałam z powrotem na zmartwioną twarz mamy. Była poruszona moją historią.

- Skoro tak ciągle cię ratują, to chyba znaczy, że traktują cię jak swoją rodzinę - uśmiechnęła się słabo - Nie musisz im się odwdzięczać, aby wiedzieli, że jesteś im wdzięczna za wszystko, co zrobili.

- Ale ja czuję się, jakbym była wrzodem na ich tyłkach. Ciągle im się wtrącam, ciągle muszą mnie ratować. Nya wielokrotnie mi mówiła, że robią to bezinteresownie, bo mnie lubią. Ale za co? Wiele razy pokazałam im swój charakter, wyżywałam się na nich. Wiele przez nich straciłam, ale jeszcze więcej zyskałam, co jest trochę niepokojące. Gdyby tylko było coś, co mogłabym dla nich zrobić... Ah, gdyby Cole tu był, pewnie by powiedział, że miło by było, gdyby nigdy nie musiał mnie oglądać - zaśmiałam się - Tęsknię za nim, mimo, iż on od zawsze mnie nienawidził.

- Tak właściwie, to kiedy wymieniasz ich imiona, to ja nie wiem dokładnie o kogo chodzi. Opowiedz mi o nich trochę. Jacy są wspaniali ninja?

- Okropni - wybuchłam śmiechem - Od kogo by tu zacząć... No więc Cole. Jest to czarny ninja ziemi, nienawidzi mnie, jest duchem i kocha jedzenie. Nigdy nie poznałam go bliżej, może dlatego, że nie dał mi szansy... - westchnęłam - Jest jeszcze Zane. Zawsze, gdy ninja coś dla mnie zrobią, a ja nie wiem, jak się odwdzięczyć, wymigują się tym, że kiedyś go uratowałam. Jest miłym androidem, bo nie robotem... kiedyś wytłumaczył mi różnicę, ale nie zapamiętałam tego - zaśmiałam się - No i Jay. Okazało się, że jest moim kuzynem, ale traktuję go jak brata. Jest najbardziej dowcipny z całej grupy... i najbardziej opiekuńczy. - uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni, kiedy kazał Nyi pilnować, abym coś jadła - Lloyd. Jest przeznaczonym zielonym ninja. To z nim najlepiej się dogaduję. Obecnie opętał go Morro, tak jak mnie - zacisnęłam pięści - Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś mu się stało, bo miałam kilka okazji, żeby chociaż odrobinkę mu pomóc. Został jeszcze Kai. Jest czerwonym ninja ognia... no i... Zupełnie nie wiem, co o nim powiedzieć... Jest... Uroczy i kochany - policzki zaczęły mnie piec - To wszyscy.

- Nie myśl, że tego nie zauważyłam... - moja mama uśmiechnęła się znacząco - Więc jednak jest chłopak.

Poczułam motylki w brzuchu na myśl o moim ostatnim zbliżeniu z czerwonym ninja. Czy powinnam mamie mówić o moim problemie sercowym? Wierzę, że nikomu nie wygada.

- Cóż... No w sumie, to tak... Na początku myślałam, że nie jest mną zainteresowany, ale Nya wytłumaczyła mi, że lubi mnie bardziej niż myślę. Ale to nie ma już sensu, skoro prawdopodobnie nie będziemy się już tak często widywać - westchnęłam i zaczęłam przebierać nogami w powietrzu.

- Nawet jeśli nie znajdziecie dla siebie szansy, powinnaś mu powiedzieć, co czujesz. Kto wie, może twoja szczerość zmieni całą postać rzeczy? - uśmiechnęła się.

- Eh, nie chcę o tym rozmawiać. To uczucie jest zbyt skomplikowane...

- To "skomplikowane uczucie" jest zwane miłością - wtrąciła mama.

- Po prostu nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni nieodpowiednimi słowami. Może poczekać, aż on zrobi pierwszy krok? - zapytałam.

- A może już był pierwszy krok, tylko go nie zauważyłaś? - odpowiedziała pytaniem mama.

- Nie... Tylko poświęciłam się za niego na turnieju, kiedy mieliśmy stoczyć walkę między sobą. I kiedy opuściłam ninja, on często patrzył na ostrze, które mu dałam. Kiedy Morro mnie opętał, widziałam, jak chce mu przywalić, ale nie może, bo ja też poczułabym ból... Kiedy okazało się, że jestem cała, przyjacielsko się przytuliliśmy, a potem, kiedy chłopaki mnie ratowali, a ja nie byłam w stanie się ruszać, Kai wziął mnie w swoje ramiona i prawdopodobnie myśląc, że nie słyszę, nazwał mnie kochaniem... I jeszcze ta noc, kiedy miałam koszmar, Jay i Kai siedzieli ze mną, poprawiając atmosferę rozmowami, a potem Jay się do mnie przytulił i usnął, a Kai został, bo go o to poprosiłam... i kiedy podałam mu swoją dłoń, nie odrzucił jej, tylko ścisnął, jakby miał zrobić to ostatni raz... I widziałam, jak się martwi, kiedy nie chciałam nic zjeść... A potem już go nie widziałam i martwię się, że już nigdy go nie zobaczę. Nie, zdecydowanie nie było jeszcze pierwszego kroku - opowiedziałam, nieświadomie patrząc z rozmarzeniem na ścianę.

- Oj taak, nie było - zaśmiała się - Jest przystojny?

- Mamo! - udałam urażoną jej pytaniem.

- Tak się tylko droczę - zaśmiała się - I będziemy teraz tak całymi dniami rozmawiać?

- Mi pasuje! Przynajmniej do odzyskania Lloyda... Kiedy wszystko będzie w porządku, pójdę do niego, aby go przeprosić za to, że nawet nie próbowałam go ratować. Pewnie mnie teraz nienawidzi...

- Jeśli Lloyd jest wart twojej skruchy, to zrozumie, że sama byłaś wyczerpana - stwierdziła mama, a ja się z nią zgodziłam. Dzień minął szybko na rozmowach, więc wyczerpane poszłyśmy spać.

~~~
Taki tam nudny rozdział^^ Matka z córką poprawiają swoje kontakty, ale fajnie xD Jeszcze dwa rozdziały i koniec xD

Krwawe Ścieżki • Mistrzyni Mowy 2 {Ninjago}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz