Rozdział 1.

993 59 6
                                    

Byli zmęczeni, ale zadowoleni, że wszystko się skończyło i mieli to już za sobą. Mięli szczęście, że pan Argent pojawił się z Calaveras i pomogli im z pokonaniem Kate. Teraz wracali meksykańskimi drogami, ale w samochodzie znajdowały się tylko trzy osoby; Stiles, który nie opuściłby swojego jeepa, Scott i Derek Hale. Dziewczyny wybrały wygodniejszą opcję i w drodze powrotnej zabrały się z Chrisem, co swoją drogą nie przeszkadzało chłopakom, mięli więcej miejsca. Jedyne co sprawiało, że Stiles i Derek woleliby jechać z dziewczynami było zachowanie Scotta. Scottowi i Kirze nie układało się zbyt dobrze, ba, oni nawet nie byli w związku i chłopak przez cały czas żalił się, że nie wie co ma robić. Derek był bardzo zmęczony, chwile wcześniej ewoluował, co odarło go z resztek sił, teraz siedział na miejscu pasażera i marzył o śnie. Na Scotta nie działało to, że Hale go ucisza, nie reagował nawet na swojego przyjaciela, któremu też to już powoli przeszkadzało. Wilkołak nie miał siły go więcej uciszać i miał nadzieję, że młody Alfa prędzej czy później się zmęczy. Myślał więc o tym, co się stało. Ewoluował, a to nie zdarza się często z wilkołakami. Jest to naturalna ewolucja w zagadce wilkołaczego syndromu, ale nie wszyscy to przechodzą. Jego matka też ewoluowała, pamiętał to zdarzenie, był wtedy jeszcze młody i nie rozumiał, co tak naprawdę się stało. Zawsze chciał zapytać o to swoja rodzicielkę, ale nigdy nie było na to czasu, zawsze miała ważniejsze sprawy, aż w końcu zdarzył się ten przeklęty pożar, a z niej pozostały tylko pazury. Później nawet o tym nie myślał, teraz, gdy to zdarzyło się jemu i nie był pewien co to tak naprawdę oznacza. Nagle nastała cisza, Hale nie był pewien czy Scott w końcu się zamknął, czy tylko na chwilę przerwał, ale po kilku minutach wszystko się wyjaśniło, Scott zasnął.

- Nareszcie...-powiedział Derek, sprawdzając powód tej niespodziewanej ciszy.

- Jest dla mnie jak brat i w ogóle, ale czasami naprawdę przesadza -powiedział i uśmiechną się Stiles. - Rozumiem, że zależy mu na Kirze, ale zamiast się nad sobą użalać powinien działać, zwłaszcza, że widać, że oboje pragną tego samego. Ja się aż tak nie użalałem nad sobą, kiedy Lydia... -Stilinski nie zdołał dokończyć zdania, bo Hale wszedł mu w słowo.

- Jestem zmęczony Stiles - warknął. -Czekałem aż Scott się zamknie, a teraz ty zaczynasz?

Stiles nic nie powiedział, kiwną tylko głową ze zrozumieniem, wiedział, jak dziejące się wcześniej wydarzenia go zmęczyły i nie zamierzał przeszkadzać mu w odpoczynku, zwłaszcza, że on sam był zmęczony. Wprawdzie nie walczył aż tak z Kate, ale sama jazda była męcząca, zwłaszcza, że to on był cały czas kierowcą.

Derek odchylił trochę swoje siedzenie, tak że nie do końca leżał, ale na tyle, żeby było mu wygodniej. Siedzenia w jeepie nie były za specjalnie wygodne, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Marzył tylko o chwili odpoczynku. Zamknął oczy, ale gdy tylko zasnął, samochód zawarczał i stanął.

-To są chyba jakieś żarty! - wrzasnął.

- Zaraz to naprawię, nie wstawaj - dodał Stiles widząc, że Derek podnosi się ze swojego miejsca, zabrał swoje narzędzia i wyszedł z auta.

Derek wcale nie miał zamiaru wstawać, ale jego wielka chęć snu zniknęła. Może nie stało się to tak szybko jak mu się wydawało i przespał kilka godzin? Przestał się nad tym zastanawiać i z niechęcią wyszedł z auta.

-Przecież mówiłem ci, że nie potrzebuję pomocy... Robiłem to już tyle razy, że wiem co mam robić.

-Tak, widzę - zaśmiał się Hale, patrząc na obklejone taśmą części w samochodzie. Nie bardzo się na tym znał, ale za każdym razem, gdy był w pobliżu Stilesa miał ochotę się o niego troszczyć. Nie wiedział, co jest w tym chuderlawym nastolatku, ale przy nim zachowywał się inaczej. Domyślał się dlaczego, ale wcale mu się to nie podobało. Ale jego uczucia nie pytały się go o zdanie, darzyły wielka sympatią Stilesa, a nawet więcej. On go pragnął.

-Daj pomogę ci - powiedział wyciągając w jego stronę rękę.

- Możesz mi co najwyżej potrzymać narzędzia - powiedział chłopak mrugając w jego stronę i podając mu szarą skrzynkę. Hale posłusznie wziął od niego skrzynię, a mrugniecie, jakim obdarzył go Stilinski sprawiło, że zrobiło mu się gorąco. Szybko otrząsnął się z tego uczucia, wcale go nie pragnął, to tylko jego głupie uczucia jakimi go darzył. Popatrzył się w stronę Scotta. Jakim cudem on dalej śpi? Przecież odgłos, jaki samochód z siebie wydał był naprawdę głośny. Może to była jego szansa, żeby wybadać, co siedzi w głowie chłopaka?

-Ouu! - jęknął Stiles, a instynkt opiekuńczy Dereka natychmiast zareagował.

- Co się stało?

- Przyciąłem palec, ale to nic -Hale wziął jego rękę i użył swojej mocy, aby pozbawić chłopaka bólu.

- To naprawdę nie było konieczne, to tylko palec - uśmiechnął się Stiles.

- Co ty robisz Derek? - pomyślał wilkołak.- miałeś go tylko wybadać.

Stali tak blisko, a jasnobrązowe oczy Stilesa sprawiły, że Derek wcale nie chciał się odsunąć. Stiles też nie chciał, stali tak kilka sekund patrząc sobie w oczy i nagle Hale poczuł narastającą chęć czegoś więcej. Przysunął się bliżej chłopaka, aż poczuł jego usta na swoich. Stiles wcale go nie odepchnął, przeciwnie, odwzajemnił pocałunek.

Hale usłyszał trzaśnięcie drzwiami, w pierwszej chwili pomyślał, że to Scott się obudził i wyszedł z samochodu, ale cała scena się zmieniła i uświadomił sobie, że wcale nie stoi na przeciwko Stilesa i wcale się nie całują przy jeepie w środku nocy na pustkowiu w Meksyku, ale jest jasno, a on leży na siedzeniu pasażera. To był sen... Definitywnie to był tylko jego głupi sen. Ale on nie chciał, żeby to był tylko głupi sen i wcale nie myślał o nim, że jest głupi... Otworzyły się drzwi z jego strony, to był Stiles, nachylił się nad nim.

- O już nie śpisz, a miałem cię budzić. Strasznie długo spałeś i strasznie chrapałeś - uśmiechnął się. - Brzmiało to trochę jak warczenie. Nie to, że mi to przeszkadzało, nawet wręcz przeciwnie, bo dzięki temu nie zasnąłem.

- To był tylko sen - złapał sie na tym, że powiedział to na głos. Zobaczył, że twarz Stilesa jest w niebezpiecznej odległości od jego twarzy. W takiej samej odległości, w jakiej była we śnie, ale nie mógł tego zrobić, nie mógł go pocałować.

-Jaki sen? - zapytał z zaciekawieniem chłopak, ale Derek nie chciał mu o tym opowiadać.

- Co jest, gołąbeczki? - zaśmiał się Scott, a oni uświadomili sobie, że Stiles w dalszym ciągu wisi nad Derekiem. - Czy coś się działo, kiedy spałem? -zaśmiał się i poruszał znacząco brwiami. Derek zrobił groźną minę, na co Stiles odsunął się szybko i wyjął głowę z samochodu. Derek wstał gwałtownie i z takim samym wyrazem na twarzy, jak wcześniej i wyszedł z auta.- Spokojnie, żartowałem!

Byli przed budynkiem, w którym Derek miał mieszkanie, więc Hale ruszył w stronę drzwi, obrócił się i powiedział krótkie:

-Cześć

Nie czekał na odpowiedz, która i tak doszła do jego uszu. Żałował. Żałował, jak cholera, że to tylko sen, ale nie mógł nic z tym zrobić. Zniknął za drzwiami.






W MeksykuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz