Rozdział 5

587 47 0
                                    


Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam dostępu do laptopa. Myślałam, że coś szybciej napiszę i stąd ta błędna informacja we wcześniejszym poście. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam Was tym za bardzo i zapraszam do czytania.



- Nie śmiej się! - powiedział rozbawiony Stiles - Tak było!

Stiles i Derek siedzieli w mało znanym barze na skraju Beacon Hills. Była 18, a oni spotkali się już godzinę wcześniej nie mogąc doczekać się spotkania. Stilinski właśnie opowiadał mu o swoim dzieciństwie i wycieczce do Polski na wieś, do rodziny ze strony matki. Miał wtedy zaledwie 4 lata, a pamięta ten czas jakby wydarzył się zaledwie kilka dni temu.

- Nie wiedziałem jak zahamować i wjechałem nim prosto do stawu - ciągnął dalej nastolatek. - Na szczęście z wody od razu wyciągnął mnie kuzyn, ale rowerka już nie znaleźliśmy.

- Jesteś szalony - zaśmiał się mężczyzna.

- Byłem dzieckiem!

- Nadal jesteś - widząc minę Stilesa wziął go za rękę przez stół i dodał - szalony.

- Nie zaprzeczę - uśmiechnął się szeroko. Do baru niespodziewanie wszedł Scott. Stilesowi nagle zrobiło się gorąco, odwrócił głowę, jakby to miało sprawić, że stanie się niewidzialny. Wyrwał rękę mężczyźnie, na co on zdziwiony obejrzał się za siebie. McCall jednak ich zobaczył i ze zdziwioną miną ruszył w ich stronę.

- Stiles, Derek? Co wy tu robicie? - spojrzał na na przyjaciela - Mówiłeś że nie możesz się ze mną spotkać bo się uczysz.

Stilinski ze zdenerwowania zaczął się jąkać i nie mógł wypowiedzieć żadnego słowa.

- Słuchaj McCall - zaczął Hale - bardzo chciałbym ci się teraz tłumaczyć, ale chyba z tego zrezygnuję. Idz sobie albo wyprostuję ci tą krzywą szczękę - mężczyzna uniósł w górę pięść i zagroził nastolatkowi, a on z niedowierzania otworzył szerzej oczy.

- Derek... Daj spokój - odezwał się w końcu Stiles - zostaw go w spokoju.

- A może chcesz iść razem z nim? - opuścił rękę i przeniósł na niego wzrok.

- Nie - odpowiedział i opuścił smutno głowę. Czy wszystko musi się zawsze spierdolić? Pomyślał i zaczął żałować, że tak naciskał mężczyznę by spotkali się szybciej. McCall tylko na niego spojrzał i zrozumiał, że nie może naciskać przyjaciela i że opowie mu wszystko, gdy będzie gotowy. Kiwnął głową i wyszesł z baru. Derek przez chwilę obserwował Stilesa w ciszy. Chłopak bawił się rękami, zawsze to robił, gdy był zdenerwowany. Uznał, że w tym świetle i w tej pozycji wygląda bardzo pociągająco.

- Tak bardzo mnie pociągasz - powiedział, gdy uznał, że cisza robi się niezręczna. Stiles podniósł wzrok i spojrzał mu prosto w oczy. Były duże, zielone i pełne miłości. Miłości do niego. Stilinski od dawna pragnął by mężczyzna tak na niego patrzył, chciał się rozkoszować tą chwilą najdłużej jak mógł. Chciał mu coś odpowiedzieć, ale nie wiedział co. Speszony opuścił tylko wzrok, przeklinając w duchu swoją lekką nieśmiałość, która kiedyś ujawniała się tylko przy rozmawianiu z dziewczynami. Derek ujął jego brodę i uniósł tak, że znowu patrzyli sobie w oczy. Jednak nie siedzieli od siebie tak daleko, jak wydawało się Stilesowi wcześniej. Zapragnął go pocałować, ale Hale był szybszy, przysunął się do niego z zadziwiającą szybkością i złączył ich usta na początku w lekkim i stopniowo zwiększając siłę napierania na wargi młodszego, który od razu odwzajemnił pocałunek. Odsunęli się od siebie. Byli bardzo blisko, Derek spojrzał na zegarek nie odsuwając się od niego. - Jest w pół do 19... Za pół godziny mięliśmy się spotkać u mnie - zrobił krótką przerwę. - Jeśli chcesz możemy się tam wybrać - mówił spokojnym, czułym głosem.

- Z przyjemnością.

***

Leżeli na łóżku Hale'a, przytuleni do siebie bawili się swoimi rękami. Dwie godziny temu wyszli z baru i piętnaście minut później byli już na miejscu. Stiles stwierdził, że cały jego pokój pachniał męskimi perfumami i ziemią, zupełnie tak samo jak właściciel. Wtulił twarz w mężczyznę, chowając twarz w zagłębiu za obojczykiem i powąchał go. Derek się zaśmiał.

- Lubię jak pachniesz.

- A czym według ciebie pachnę?

- Ziemią i męskimi perfumami - powiedział zgodnie z prawdą.

- Cieszę się, że nie mówisz, że mokrym psem - zadrwił Derek. - Ty pachniesz jak mieszanka grejfruta i smaru do samochodu. Chociaż wątpię że go używasz, widziałem twój samochód.

- Pieprz się! - powiedział rozbawiony.

- Z tobą? Chętnie.

Stiles się zaśmiał, odwrócił się twarzą do mężczyzny. Zmrużył oczy.

- Przecież dopiero przestałeś. Chcesz mnie wykończyć? - chłopak wrócił do poprzedniej pozycji.

- Nie mam najmniejszego zamiaru.

- Co tak naprawdę ci się śniło tej nocy w Meksyku? - zapytał Hale'a po dłuższej ciszy.

- Co masz na myśli? - Derek zdecydowanie wiedział o co chodzi, ale chciał by przyjemne łaskotanie ust i oddechu nastolatka nadal pieściło jego szyję.

- W tę noc, w którą wracaliśmy do domu, a ty i Scott spaliście. Gadałeś przez sen. Co ci się śniło?

- Co mówiłem?

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.

- Nie odpowiem póki mi nie powiesz - droczył się starszy.

- Dobra. Jęczałeś coś o mnie i o moich oczach.

- Bo śniłem o nich i o tobie. Jechaliśmy, a twoja marna imitacja samochodu się zepsuła. Wysiadłeś, a mi kazałeś zostać, ale cię nie posłuchałem.

- Nigdy mnie nie słuchasz - przerwał mu Stiles.

- Ciesz się że wyszedłem, jesteś taką łamagą że przycisnąłeś sobie czymś palec, a ja zabrałem twój ból.

- Fakt, jestem łamagą.

- Przynajmniej w tym się zgadzamy - zaśmiał się i kontynuował opowieść. - Byłeś tak blisko, patrzyłem ci w oczy i cię pocałowałem, a wtedy ty trzasnąłeś drzwiami i mnie obudziłeś. Potem byłeś w takiej samej odległości co w śnie i miałem taką ochotę na ten pocałunek, ale byłem pewny, że potem nie dacie mi żyć. Resztę historii już znasz. - Stiles na chwilę opuścił swoją ulubioną pozycję i pocałował go.

- Pewnie by tak było. - Wrócił na miejsce.

- Aha, czyli śmiałbyś się ze mnie wiedząc, że czuję do ciebie to samo co ty do mnie i nic byś z tym nie zrobił?

- Pewnie bałbym się ujawnić. - Jego głos posmutniał i ucichł tak, że Derek prawie go nie usłyszał.

- Ja też się boję. Nie jesteś sam - dodał mu otuchy. - Ale nie myślmy o tym teraz. W tym momencie chcę być tylko z tobą - znowu zaczął bawić się ręką chłopaka.

- Nie boję się powiedzieć co do ciebie czuje. Boję się reakcji.

- Kocham cię - mruknął czule wilkołak. - I mogę to wykrzyczeć na całe hrabstwo Beacon Hills.

- Ja też cię kocham, ale lepiej na razie tego nie rób.

- Co tylko sobie życzysz. - Hale położył mu rękę na gołych plecach i po chwili przejechał po nich palcem tak, że chłopaka przeszedł miły dreszcz.

- Powinniśmy tam jechać.

- Gdzie? Do Meksyku?

- Tam się wszystko zaczęło... W Meksyku.

- Tylko tym razem moim wozem! - Postawił warunek. - Pewnie nic by się po tym nie zaczęło gdyby nie Aria... Muszę ją przeprosić. Nakrzyczałem na nią, a nie wiedziała co robi. Rano zupełnie o tym nie pamiętała.

Stiles tylko pokiwał głową, nadal leżał wtulony w Dereka. Uwielbiał to uczucie, męskich, silnych rąk przyciskających go do siebie. Wtulił się mocniej. Chciał żeby ta chwila nigdy nie minęła, ale na razie nie zapowiadało się na to żeby coś im przeszkodziło. I dobrze, bo oboje czuli się przy sobie tak szczęśliwi, jak nigdy dotąd.

W MeksykuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz