Rozdział 6

516 43 2
                                    


Stiles przewrócił się na plecy w objęciach Dereka. Słońce właśnie wstało, wdzierając się przez okno w pokoju Stilinskiego. Byli ze sobą od tygodnia, a on już uwielbiał budzić się przy swoim ukochanym. Popatrzył na niego. Wyglądał tak uroczo, kiedy spał. Właśnie chciał sięgnąć po swój telefon leżący na szafce nocnej, kiedy mężczyzna się odezwał.

- Nawet o tym nie myśl. – Miał zamknięte oczy, ale na ustach pojawił się szeroki uśmiech.

- Ja nie... Skąd wiesz co chciałem zrobić?

- Jesteś taki przewidywalny. – Otworzył powieki. – Poza tym, sam to zrobiłem ostatniego ranka.

Stiles przewrócił oczami i obrócił się twarzą do Dereka. Przycisnął wargi do ust starszego, a on odwzajemnił pocałunek.

- Pokaż – powiedział.

- Nie ma mowy. – Hale obnażył swoje śnieżnobiałe zęby. – Będziesz chciał usunąć, a ja mam na ciebie haka. Strasznie się ślinisz – zaśmiał się.

- Idiota.

- I kto to mówi? Chciałeś zrobić to samo.

- Ale nie do niecnych celów takie jak twoje. – Uniósł lekko kąciki ust. – Moje ograniczały się do uchwycenia twojej chwili słodyczy i łagodności.

- Mam swoje momenty. – Derek przysunął się do Stilesa i go pocałował. Najpierw lekko, a po chwili bardzo namiętnie. Stles wsadził mu ręce pod koszulkę, badając palcami jego umięśniony brzuch. Kiedy Derek zrobił to samo, ten uświadomił sobie, że pod jego topem nie ma twardego kaloryfera, jak u jego chłopaka. Odsunął się gwałtownie, przerywając pocałunek i ściągając jego ręce ze swojego ciała. Hale był zdziwiony. Jeszcze nie widział u niego takiej reakcji. Obrzucił go pytającym wzrokiem.

- Nie jestem taki męski jak ty. Nie masz po czym mnie macać. – Zrobił smutną minę, a Derek zaczął się głośno śmiać, na co Stiles przyłożył mu rękę na ustach, uciszając go. – Mój ojciec jeszcze nie wyszedł do pracy.

- Po pierwsze – zaczął Derek zabierając mu dłoń z twarzy – wiem co masz pod koszulką i jakoś mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie – jego ton głosu stał się ostrzejszy. – A po drugie, może byś w końcu powiedział ojcu o nas? Może byś w końcu się ujawnił i nie musielibyśmy się ukrywać na randkach po kątach w jakichś obskurnych knajpach, dwa miasta dalej? I nie uciszaj mnie – dodał widząc, jak Stiles przytyka palec do ust.

- Derek, ja... - łza spłynęła mu po policzku. Oboje podnieśli się wyżej, opierając głowy o ścianę. – Boję się jego reakcji. Boje się reakcji wszystkich i wiem, że to tylko ich opinia i nie powinienem się nią przejmować, ale już długo byłem popychadłem w szkole. Od kilku miesięcy jest spokój, a ja nikogo już nie interesuje. W końcu mają mnie w dupie! Boje się wrócić do tego co było wcześniej – przez myśli Stilesa przebiegły sceny: on popychany na szafki, on wrzucany do śmietnika, on gnębiony przez jednego z uczniów ze starszych klas i odrabiający jego zadania z matmy żeby dał mu spokój; nie dał.

- Spokojnie – powiedział Derek uspokajającym głosem. – Jeśli ktokolwiek się do ciebie przyczepi, będzie miał ze mną do czynienia. A twój tata... Chyba mnie lubi i wydaje się tolerancyjny.

- Lubi cię bo nie wie, że sypiasz z jego synem – mimo lęku, mówił spokojniej, Derek wytarł mu łzy środkową częścią dłoni i przytulił go do siebie, głaskając jego zmierzwione włosy.

- Dziękuję ko... - urwał bo do drzwi do pokoju się otworzyły, a do pokoju wszedł Szeryf. Stanął w wejściu z otwartymi ustami i zdziwioną miną. Stiles i Derek odsunęli się od siebie i usiedli prosto. – Tato... - zaczął, ale ojciec podniósł rękę i wyszedł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Chłopak zerwał się z łóżka, to samo zrobił Hale. – Derek zostań. Jak ma być zły, to niech krzyczy na mnie.

- Przebrniemy przez to razem – powiedział patrząc mu prosto w jego brązowe, błyszczące od łez oczy i wziął go za rękę. – Chodźmy. – Wyszli na korytarz.

- Tato! – krzyknął Stiles, a gdy nie usłyszał odpowiedzi, zbiegł po schodach, puszczając się mężczyzny. Potknął się o ostatni stopień i prawie przewrócił. Wbiegł do kuchni i zastał ojca, stojącego przy blacie kuchennym, pochylającego się nad nim. – Tato.

- Panie Stilinski – Derek wszedł za nim do pomieszczenia. W powietrzu unosił się zapach świeżej kawy. – Muszę z panem porozmawiać. Musimy – poprawił się.

- Nie jestem pewien, czy jest o czym rozmawiać – odwrócił się twarzą do nich, ale wzrok miał utkwiony w podłodze. Przetarł dłońmi twarz i siwe włosy.

- Jest. Tato, jest o czym. Już od długiego czasu chciałem z tobą porozmawiać, ale się bałem i chyba właśnie się spełnił mój największy koszmar. Że mnie znienawidzisz wiedząc, że jestem gejem. Tak, tato jestem gejem, ale jestem wciąż tym samym Stilesem, co zawsze – złamał mu się głos, ręce trzęsły i zaczął mówić coraz szybciej. Szeryf pokręcił głową i podniósł wzrok na syna. Popatrzył mu prosto w oczy.

- Wiedziałem – zaczął. – Wiedziałem odkąd skończyłeś osiem lat. Nie jestem zły, nie byłem wychodząc z twojego pokoju. Byłem zaskoczony, nie wiedziałem, że się spotykacie, ale widziałem kiedyś wasze spojrzenia, gdy akurat drugi się nie patrzył, w moim gabinecie, jakiś miesiąc temu. Wyszedłem, bo chciałem dać wam prywatności, którą zakłóciłem – Stiles stał jak wryty. Zamrugał, Derek też nie wiedział co powiedzieć. Ojciec podszedł do niego i przytulił.

- Skąd wiedziałeś? – odsunął się chłopak i spojrzał na niego.

- Twoje Powerrengersy chodziły na randki... Śliniłeś się widząc swoich ulubionych aktorów, prosiłeś mnie żebym kupił ci Kena. Kiedyś, gdy jeszcze żyła twoja matka zapytałeś się jej czy też będziesz miał męża... - Brązowooki mu przerwał. Cała trójka się zaśmiała.

- Dobra, nie wymieniaj dalej. Za bardzo to ja się nie kryłem.

- Czyli wszystko w porządku. Wie pan... - Derek pokazał na niego, później na szeryfa i znowu na siebie.

- O nie, tego nie powiedziałem. Jeśli skrzywdzisz mojego syna, pamiętaj, mam broń i umiem z niej skorzystać.

- Tato!

- Nie skrzywdziłbym go – Derek się wyprostował. – Kocham pańskiego syna.

„Kocham", „Kocham", Kocham" W głowie Stilesa krążyło to jedno słowo jak mantra. Popatrzył na Hale'a, a on na niego. Widział jego uśmiech i oczy pełne miłości. Zrozumiał, że na 100% chodzi o niego. Nie miał przecież brata, na pewno nie takiego, o którym wiedział.

- Ja ciebie też – powiedział, czując się naprawdę szczęśliwy.

W MeksykuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz