Rozdział 4

73 0 0
                                    

Następnego dnia obudziło mnie wołanie z dołu. Zajrzałam do szafy. Mój wybór ostatecznie padł na czarny, krótki top i bordową spódniczkę. Zazwyczaj wybór stroju zajmuje mi trochę więcej czasu. Rozczesałam włosy i pozwoliłam im swobodnie opadać na ramiona. Jeszcze tylko błyszczyk, umyć zęby i byłam gotowa, żeby zejść. Czekało tam na mnie starannie przygotowane śniadanie.
-Dzień dobry.-powiedziałam.
--Dzień dobry.-odpowiedziała mi mama. Była ubrana w czerwono - czarną sukienkę ze złotym paskiem. Pasowało to do jej czarnych włosów. Usiadłam do stołu i zaczekała aż reszta zejdzie. W końcu po paru minutach byliśmy już wszyscy.
-A tak właściwie to gdzie pracujecie?-zapytałam rodziców.
-Ja pracuje w biurze, zajmuje się załatwianie klientów chcących nakręcić reklamę. -powiedział tata.
-A ja pracuje jako stylistka w teatrze.-dodała mama.-Jaki jest Twój ulubiony przedmiot?
-Muzyka i plastyka.-odpowiedział za mnie Daniel.
-Oraz polski.-dokończyłam.
-To całkiem nieźle.-podsumowali rodzice.
-A trenuje z jakiś sport?-spytał Daniel.
-Jazdę konną.
-Jeżeli macie zamiar oboje zdążyć na lekcje, to musimy już wychodzić. -powiedział tata patrząc na zegarek.
Wstałam i pomogłam ponosić naczynia ze stołu. Następnie szybko się ubrałam. W parę sekund byłam gotowa do wyjścia.

Droga do szkoły zajęła nam jakieś 10 minut. Kiedy tylko znalazłam się w szatni, chciałam, żeby te lekcje minęły jak najszybciej, żeby już była godzina 14. Niestety od tego cudownego momentu dzieliły mnie 3 godziny. Świat jest brutalny. Jak można kazać czekać na coś tak ważnego tyle czasu. Ugh... Ale this is life. Nie ogarniesz tego nawet jeśli będziesz bardzo chciał. A wtedy to już w ogóle. W tym wszystkim najgorsze jest to, że nie ważne jakbyś się starał to i tak gówna z tego wyjdzie. Często ta zasada lubi działać na sprawdzian ach. Ale oczy ja mówię? ! Zaczęłam od czekania na wiadomość, a skończyłam na sprawdzianach?! Co się ze mną dzieje?!
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek na lekcje. Pobiegłam, więc szybko na górę, ponieważ dzisiaj zaczynaliśmy polskim. Jeżeli bym się spóźniła to nie ma przebacz. Cały dzień spędzony ze wzrokiem polonistki na sobie. Do sali zdążyłam wejść równo z klasą. Usiedliśmy w ławkach. Było cicho. Nagle z zaplecza usłyszeliśmy jakiś huk i krzyk.
-No jasna cholera!
Wszyscy odwrócili się w tamtym kierunku. Wychowawczyni spojrzała na nas i zrobiła zdziwioną minę.
-Nic nie słyszeliście. -powiedziała, a my zaśmialiśmy się. Nie zwracając na to uwagi podała temat i zaczęła prowadzić lekcje. Akurat omawia listy rzecz, która odciągnęła mnie od myślenia o tym co będzie po południu. Gdy tylko zadzwonił dzwonek na przerwę wszyscy zaczęli pytać kogo mam na wymianie. Postanowiłam tego nie mówić i zrobić tajemnicę. Nawet moja przyjaciółka wiedziała tylko tyle, że ma na imię Tobias. Zataiłam wszystko dokładnie. Na reszcie lekcji moje zaangażowanie w żadnym stopniu nie przypominało tego na polskim. W końcu, po długich męczarniach nadeszła tak długo wyczekiwana chwila. Szybko włączyłam Facebooka. Żadnej wiadomości.

Ja:Nie udało ci się! Ha ha ha. -w środku dusilam maleńki okrzyk radości.

Tobias:No iż czego tak się śmiejesz?

Ja:Niech pomyślę....Z ciebie.

Tobias: Dobra. Co tam porabiasz?

Ja:Siedzę w szkole. Jest przerwa. I to wcale nie prawda, że wszyscy się na mnie gapią bo ciągle się śmieje do telefonu.

Tobias:Aha...

Ja:A ty?

Tobias:Jeżdżą na deskorolce :)

Ja:A mogę zobaczyć?

Tobias: Dopiero jak przyjedziesz d:p

Ja: :(

Tobias:No co?

Ja:To nie fair.

Tobias:życie jest nie fair. A po za tym juz jutro chyba się widzimy, nie?

Ja:Chciałabym juz moc cie usłyszeć i zobaczyć na żywo. A w ogóle to też masz chyba podkreślam chyba, na co czekać.

Tobias:Czemu?

Ja:Bo ja... ja...

LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz