Rozdział 8

27 1 3
                                    

Zawiedziona opadłam na swoje miejsce. Kiedy odjeżdżaliśmy bardziej pochłonęła mnie rozmowa z dziewczynami niż rozmyślanie nad tym co przed chwilą się zdarzyło. Podróż była długa, mieliśmy kilka przesiadek. W autobusie, który przekraczał granicę polsko, poznałam Martynę i Mateusza.Są o rok starsi ode mnie. Dużo rozmawialiśmy. Ale w międzyczasie zdążyłyśmy z Matim pokłócić się przynajmniej z trzy razy w odstępach dziesięciominutowych. Oczywiście większość były to kłótnie tak o, żeby się po przedrzeźniać. Po następnej przesiadce usiadłam obok Martyny. Zdążyłyśmy bardzo się zaprzyjaźnić. Mówiłyśmy o wszystkim: o chłopakach, ulubionych piosenkarzach, o zainteresowaniach, on szkole itp. Kiedy zaczęła mówić o Mati i o tym co się z kiedyś stało, Zrozumiałam sens tych wszystkich kłótni. Zdawali się być sobie naprawdę bliscy. Po 2 może 3 h rozmowy, zaczęłyśmy puszczać sobie swoje ulubione piosenki. Spojrzałam na zegarek, chcąc dowiedzieć się za ile będziemy. Zostało jeszcze jakieś 30 min. Jak czuję więc było moje zdziwienie gdy wysiedliśmy po 5 minutach.
-Na co czekamy? – spytałam jakąś nauczycielkę.
-Ma po nas ktoś przyjechać za około 10 minut.
Odeszłam w stronę swojej grupy. Nikt o niczym nie rozmawiał. Wszendzie słyszałam tylko "Boję się "albo "Ciekawe gdzie będę mieszkać".Ja – trudno stwierdzić – ani nie się bałam ani nie byłam ciekawa. Jednak trochę stres był. Podeszłam do Martyny i mocno ja przytuliłam.wtedy każdy do mnie dołączył. Staliśmy tak pewien czas. Akurat w tym momencie przyjechał jakiś mikroskopijny wóz. Pan który z niego wysiadł wyczytał dwa nazwiska i powiedział coś po niemiecku. Jedna jedna z pań przetłumaczyła: osoby, które zostały wyczytane wysiadają wcześniej. Czyli ja i jeszcze jakiś chłopak. Kiedy zajęłam miejsce z przodu zaczęłam być poddenerwowana.A co jeżeli on tak naprawdę nie jest miły? Dla mnie chyba musi być, nie? A jak uważa mnie za jakąś narwaną idiotkę?
Pewnie nie mieszka w miejsce bo nie było widać żadnych budynków wyprowadzających mnie z błędu.Jak tylko wysiadałam dziewczyny z klasy zaczęły patrzeć do kogo podejdę. Musiały się jednak rozczarować ponieważ jego jeszcze nie było. Zanim Tobias przyjechał autobus już dawno zniknął z parkingu. Stałam tam praktycznie sama razem z niemiecką opiekunką. Już myślałam, że o mnie zapomniał i chciałam do niego napisać, kiedy podjechało granatowe Audi. Gdy tylko stanęło ,wysiadł z niego uśmiechnięty Tobias oraz jego mama. Wyglądała jak moja, prawdziwa. Miała brązowe, krótkie włosy i byłam średniego wzrostu.
-Dzień dobry. Jestem Natalie. – przywitałam się.
-Catherine. Jak tam podróż?
-Dobrze. Wszystko w porządku – spojrzałam na Tobiasa. – A ty? Co się nie witasz?! – udałam obrażoną.
-Przepraszam. - zrobił skruszoną minę. – Wybaczysz mi? – spytał smutno.
-Możliwe. – uśmiechnęłam się.
-Dobra. Synek weź spakuje i torbę i wsiadajcie do auta. Jesteś Głodna? - spytała się uprzejmie mama Tobiasa.
-Nie za bardzo. – odpowiedziałam lekko zmęczona. Przez dłuższy czas siedzieliśmy cicho, słuchając radia. Wyjrzałam przez okno. Jechaliśmy przez łąki, obok Boiska, a potem wyjechaliśmy do małego miasteczka. Ciekawa byłam w którym z tych domków mieszka Tobias. Zatrzymaliśmy się przed niezbyt dużym domem. Nadawało co tam u mnie jest to pewnego rodzaju uroku. Gdy weszliśmy do środka stwierdziłam że, chciałabym mieć takie mieszkanie. Tobi wziął ode mnie walizkę i wniósł ją na górę. Poszłam za nim. Zapomniałam dodać, że wzięłam ze soba gitarę chcąc zrobić mu niespodziankę. Pokój Toby'ego był granatowy, z czarnym łóżkiem i szafą oraz z szarym biurkiem. – Odwróć się albo wejdź na chwilkę. – zażądałam.posłuchał mnie. Wyszedł. Szybko wyciągnęłam z walizki torebkę z prezentem (sprzęt do deskorolki i słodycze) i schowałam ją za plecami.
-Możesz wrócić. – powiedziałam . Stanął przede mną. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jest ode mnie wyższy o około 10 cm. Podeszłam bliżej,wręczając mu moją niespodziankę. Chyba chyba cieszył się. Odłożył torebkę i mocno mnie przytulił. Poczułam jego mocny ale przyjemny zapach. Rozmarzona zamknęłam na chwile oczy – jednak natychmiast je otworzyłam.
-I jak? Podoba ci się? – zapytałam
podekscytowana.
-Bardzo. Dziękuję ale nie musiałaś. – uśmiechnął się ciepło
-To co chcesz porobić? – zapytał.
-A co robisz zazwyczaj w sobotę rano? – Jem śniadanie, myję się i czasem wychodzę na spacer albo słucham muzyki. – odpowiedział nieśmiało
-Może gdzieś tutaj jakąś stajnie?
-Pewnie. A co?
-Tak tylko pytam. Chodź posłuchamy muzyki. Oboje wzięliśmy swoje telefony i na zmianę puszczaliśmy piosenki. W międzyczasie tobie pokazał mi kilka swoich rysunków, a w rękę wcisną ołówek i kartkę.
-Nie. – za protestowałam.
-Proszę. – powiedział błagająco.
-Nie bo jeszcze mi się po chorujesz i co? – Będziemy mieli więcej czasu dla siebie.
Wywróciłam oczami zaczęłam rysować małego aniołka. Kiedy skończyłam, zobaczyłam, że Tobi nie siedzi już obok mnie ale leży na łożku słuchając muzyki.podeszłam do niego po cichu, rysunek położyłam mu na brzuchu. Sama opadłam na swoje łóżko. Czułam, że powieki same mi się zamykają. Przez pewną chwilę walczyłam z tym ale w końcu poddałam się i zasnęłam.

Obudziłam się około jedenastej. Poczułam zapach naleśników. Poszłam za nim na dół. Mama Toby'ego stała przy kuchni. Przed Tobiasem stał talerze z wielką stertą placków. Nigdy takich nie jadłam. Były z cynamonem i jabłkiem. Kiedy się najadłam, czekałam aż Tobi zje. Popatrzyliśmy na siebie. Jego mama wiedząc, że nie wiemy co robić zaproponowała spacer. Spodobała nam się ta opcja. Szybko założyliśmy buty i wyszliśmy. Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się co mu powiedzieć, jak zacząć. On chyba też, ponieważ w końcu przerwał ciszę.
-Przepraszam. Za to, że byłem taki oschły. Po prostu to dla mnie był lekki wstrząs. – wytłumaczył.
-Nic nie szkodzi. – uśmiechnęłam się do niego.
-I naprawdę śliczny rysunek.możesz go sobie zatrzymać – powiedział.- Od jak dawna jesteś Belieber? – zapytał.
-Chyba będzie tak około cztery lata. Najbardziej podoba mi się w nim to, że na początku tak naprawdę był nikim. – odpowiedziałam.
-To fajnie .
-Chcesz to mogę ci potem zagrać coś na gitarze.
-Okej. Może zrobimy tak, Że będziemy sobie puszczać na zmianę piosenki musimy zgadnąć tytuł? Pokiwałam lekko głową. Zaczął pierwszy. Na początku było prosto ale potem robiło się coraz trudniej. Bo i trudniej było coś wybrać. Za każdym razem gdy któryś z nas wygrywało słyszalny był cichy okrzyk radości. Co z czasem stało się zabawne.jednak ile można w to grać. No proszę was. – Tobi mogę cię o coś zapytać? – Pewnie. – Uciebie na pewno wszystko ok? – Tak, po prostu... Nieważne i tak nie zrozumiesz. – Moi rodzice i brat nie żyje, to na pewno nie jest aż tak straszne. – Powiedziałam – och. – Zastanowię się. – Kiedś powiem ci.przyrzekam. – Po prostu martwię się o ciebie. – Nie ma sensu. Trzeba żyć pełnią życia, spełniać marzenia a nie zamartwiać się. – popatrzył na mnie. Usiedliśmy gdzieś na poboczu na przeciwko siebie. Uświadomiłam sobie że mogłabym tak patrzeć na niego bez końca. Na jego poczochrane przez wiatr włosy, brązowe oczy, idealnie białe zęby.Przyłapałam się na tym, że analizuje każdy jego ruch. Przestań, nie wolno ci. Nawet nie masz pojęcia o tym co lubi czy nawet jaki jest. A jeżeli ma dziewczynę? Co wtedy? Nagle przypadkowo nasze dłonie zetknęły się. Poczułam jakby coś dziwnego między nami przepłynęło. Jednak z drugiej strony już trochę go znam. W końcu to nie nasza pierwsza rozmowa. – Nat, ja... – nie wiedział co powiedzieć. – Wiem, że znamy się krótko. Czuję jednak, że znam cię o wiele dłużej. Myślałem o tym i już wiem.


Hej , hej , witajcie. Tak to znowu ja. Jak myślicie co Tobi chce powiedzieć Natalii? Dajcie znać w komentarzach. A tak nawijasem na górze jest nowa okładka. Możecie napisać czy wam się podoba czy nie.

LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz