Alex obraził się na mnie bez powodu. Pewnego dnia oznajmił, że chcę ze mną porozmawiać i powiedział, że ma już dość i nie chce mieć ze mną nic do czynienia. Nasze relacje zaczęły się psuć od kiedy Cię poznałam. Wątpię aby to było spowodowane bezpośrednio Tobą. Po prostu wybrałam sobie nieokiełznanego i wybuchowego przyjaciela. Trochę mnie ciekawi co nim kierowało. Znamy się od dzieciństwa i nigdy nie było między nami źle. Byliśmy bardzo blisko, momentami wręcz za blisko. Alex kilka razy powiedział mi, że mnie kocha. To było urocze, traktował mnie jak siostrę. Jednakże jako kochający brat powinien uszanować, że jego siostrzyczka dorasta i poznaje nowych facetów, a nie obrażać się na cały świat. Codziennie opowiadałam mu o Tobie z nadzieja, że mi pomoże, doradzi. Natomiast zawsze była ta sama reakcja: jego wyraz twarzy robił się nieodgadnięty, a wzrok wędrował w bok. Odburkiwał, że musi już iść po czym odchodził mrugając szybko jakby coś wpadło mu w oko. Przyzwyczaiłam się do tego, że jest typowym facetem dla którego miłość nie jest taka ważna i wydaję się za nudna na temat dla najlepszych przyjaciół. Dlatego żyj ze świadomością, że mam tylko Ciebie, jeżeli oczywiście w ogóle masz świadomość, że istnieję. Spojrzałam przed siebie na ledwo oświetlona latarniami ulicę. Mimo, iż Alex'a straciłam już dawno wciąż bolała mnie jego nieobecność. Chyba naprawdę gorzej jest stracić przyjaciela niż chłopaka. W sumie po chwilowej analizie stwierdzam, iż nie mogę Cię stracić bo Cię nie mam. Czy to znaczy, że w takim razie jestem w błędnym kole? To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać, a Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ogromne zniszczenie we mnie siejesz. Z dnia na dzień jest coraz gorzej i miej to na uwadze.
Zbliżając się już powoli do domu usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Obróciłam się niepewnie i ujrzałam dwóch napakowanych dorosłych patrzących się prosto w moje oczy. Przyśpieszyłam. Oni też. Skręciłam w prawo, a oni dalej dotrzymywali mi kroku. Dobra, to już przestaje być zabawne. Postanowiłam zapytać się o co im chodzi. Jednakże kiedy ja – drobna, mierząca sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu dziewczyna stanęłam przed przynajmniej o dwie głowy ode mnie wyższymi mężczyznami poczułam strach.
-Masz ognia?- spytał jeden z nich, przez którego twarz przechodziła blizna, a na głowie błyszczała łysina. Starałam się być pewna siebie i zaprzeczyć. Niestety moje zamiary poszły na marne w momencie, kiedy przy wymawianiu tego trzyliterowego słowa załamał mi się głos. Nieznajomi spojrzeli na siebie znacząco i zaczęli między sobą szeptać co chwile zerkając na mnie. Nie spodobało mi się to i stwierdziłam, że musze działać. Plan na szybko, działanie pod presją, skupienie myśli – nigdy nie byłam w tym dobra. Po nie całych 10 sekundach wpadłam na najgłupszy pomysł jaki mogłam wymyśleć i krzyknęłam byle co do powietrza za ich plecami. Mężczyźni obrócili się za siebie, a ja przystąpiłam do ucieczki. Biegłam w dół stromej ulicy, więc łatwo mi nie było. Wiedziałam, że nie mogę zwolnic, ani nie mogę przestać biegać. Dusiłam już się powoli zimnym powietrzem, czułam strach, a w oczach miałam łzy. Przypomina mi to trochę ucieczkę, której każdy człowiek prędzej czy później dokonuję. To jest właśnie to uczucie, gdy biegniemy aby problemy nas nie dosięgły. Boimy się dlatego nasz organizm automatycznie się broni, odczuwamy adrenalinę, a nasze nogi nie potrafią stać w miejscu. Może są od nas mądrzejsze? Potknęłam się. Oczywiście, że nie są, jednak popełniają błędy, jednak są jak my, przecież nikt nie będzie zły na nasze nogi za to że źle stawiły kroki. My im wybaczymy, ale kto wybaczy nam? Poczułam jak moje ramie otarło się o szorstki kamień chodnika. Zasyczałam cicho i zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Tak naprawdę to każdy popełnia błędy i nie powinniśmy martwić się tym czy ktoś nam je odpuści. Nie powinniśmy się tym przejmować . Ostatkami sił widziałam zbliżających się do mnie napastników. Nie miałam już na nic siły. Czy naprawdę po to wykonujemy ten cały maraton, w które wkładamy całe serce? Aby zdać sobie sprawę, że to nie ma sensu? Nie chcę więcej uciekać i tak nie uda mi się ukryć przed nieuniknionym. Ostatnie co widziałam to wielką pięść. Straciłam przytomność.
CZYTASZ
Hope. /wolno pisane\
RomanceKocham Ciebie i tylko Ciebie, ale Ty mnie nienawidzisz, mój przyjaciel mnie nienawidzi, moja matka mnie nienawidzi. Wiesz co? Chyba zapale papierosa i pomyśle, pomyśle czy jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja.