Natalie Dunkie

275 32 4
                                    


Czy z Was śmiali się kiedyś rówieśnicy za Wasz wygląd lub dziwne przyzwyczajenia? Szydzili z Was na każdym kroku? Nie pozwalali żyć swoim życiem tylko ubliżali?

Natalie była spokojną nastolatką, chodzącą do liceum na przedmieściach. Jej długie blond włosy skutkowały zazdrością starszych uczennic, które bardzo często odgrywały się na Dunkie w szkolnej toalecie. Na lekko skrzywionym nosie spoczywały okulary w dość dużych, okrągłych oprawkach, a na zębach świecił się aparat ortodontyczny. Czyli całkiem dobry towar do naśmiewania się, tylko brakowało jej nadmiernego trądziku na twarzy, ale jednak i to nie przeszkodziło rówieśnikom w szydzeniu z Natalie.

Na domiar złych wydarzeń, dziewczyna miała w zwyczaju obgryzanie paznokci i skórek, wyrywanie włosów garściami, wygryzanie włosów na rękach, jednak dość często również raniła sobie skórę, przygryzając ją sobie do krwi, a niekiedy z jej zębach pozostawały małe płatki martwej komórki. Wszystko to było spowodowane stresem wywołanym przez naśmiewanie się innych.

Szara myszka w jeden dzień zmieniła się w buntowniczkę, która pragnęła pokazać wszystkim "wrogom", gdzie ich miejsce, jednak oni zbyt nie przejmowali się Natalie, dalej śmiejąc się z niej. Dziewczyna była już u granic, nie miała pojęcia, co ze sobą zrobić. Jej psychika była w stanie krytycznym, dlatego, już nawet nieświadoma, wygryzała większe płaty skóry, które później bez wahania połykała, delektując się swoją "zbliżającą się śmiercią", jak to panna Dunkie stwierdziła.

12 maja 2011 był dniem kulminacyjnym, w którym Natalie Dunkie postawiła wszystko na jedną kartę, oczekując zemsty.

Piękny, słoneczny dzień był idealny na spacery ze znajomymi. Przez okno swojego ciemnego pokoju, z widokiem na las, dziewczyna widziała przechadzające się lub odpoczywające grupki młodzieży, z  których poznała swoich "prześladowców". Nie ruszali z się z wysokiej trawki przez długi czas, grając w karty i śmiejąc się z żartów jednego z towarzyszy. "To dzisiaj" pomyślała Natalie. W tamtym momencie zapuściła się w swoje najczarniejsze zakamarki umysłu.

Ubrana w kolorowe ubrania, które miały za zadanie wtopić ją w tłum, wyszła z mieszkania z woreczkiem, w którym leżała mała buteleczka. Obeszła ulicę i chwilę później znajdowała się za domem, przy wejściu do obleganego, przez młodzież, lasku z małym stawem, do którego lubili chodzić i chłodzić alkohol lub nogi.

Chowając się za pniami drzew, znalazła się 20 metrów od celu. Z tej odległości idealnie ich słyszała i widziała, co było dla niej korzystne. Choćby miała czekać tam cały dzień z wszelką cenę musiała zrobić, to co zaplanowała w swoim zeszycie, schowanym głęboko pod listwą panelową w jej pokoju. W skupieniu czekała, poszczęściło jej się, ponieważ w tej części lasu znajdowali się tylko oni. Po pewnym czasie usłyszała, jak chcą iść na chwilę nad staw, schłodzić kilka butelek piwa. Nie zabierając wszystkich rzeczy, ruszyli całą grupą na boska.

Kiedy niczego nieświadomi nastolatkowie zniknęli Dunkie  pola widzenia, niemal biegiem dotarła do ich koca. Rozglądała się za potrzebną rzeczą, aż wykrzyknęła "bingo", znajdując otwartą i nie pustą butelkę szampana, z którego ciągle sączyli małymi łyczkami procentowy płyn. Wyjęła z woreczka buteleczkę z chloroformem i starannie wlała jej zawartość do środka.

Bezbarwna ciecz jest niebezpieczna, ma charakterystyczny słodkawy i palący smak. Chloroform był używany do głębokiej narkozy, w latach 60. Po przebudzeniu występuje jeden z najważniejszych objaw - amnezja.

Takim sposobem, Natalie chciała uśpić towarzyszy. Słysząc ich coraz głośniejsze śmiechy, szybko pobiegła za inne drzewo. Grupka wróciła ze schłodzonym alkoholem i siadając na kocu, wszyscy symbolicznie pociągnęli łyk z butelki z szampanem, lekko krzywiąc się na bliski kontakt palącego alkoholu z kubkami smakowymi na języku. Natalie znacznie uśmiechnęła się, czekając na ich głęboki sen.

Po niespełna 6 minutach czekania, Natalie podeszła, przystępując do akcji zanoszenia nastolatków do domu, przez otwartą furtkę swojego placu, prowadzącą do drzwi głównych posiadłości. Z 8-osobowej grupy zabrała tylko trzy osoby, które były najbardziej pożądane. Reszta miała się obudzić za kilka godzin w tępym oszołomieniu i bez trzech znajomych.

Spełniająca wrażenie kruchej dziewczynki, Natalie odczuła zmęczenie dopiero, gdy stała u progu swojego pokoju, niosąc trzecią - ostatnią osobę. Weszła do pomieszczenia, lustrując śpiące ciała, rozwalone byle gdzie. Nie tracąc czasu, zaczęła przywiązywać ich ręce, klatki i nogi grubym sznurem do krzesła, który już po kilku minutach robił ogromne czerwone ślady.

Czekała godzinę, aby towarzysze się obudzili, ale oni ani drgnęli, więc złapała za wiadra z lodowatą wodą i chlusnęła na ich twarze, które zaraz po tym ukazały skwaszone miny. Kiedy ofiary doszły do siebie i zrozumiały, że są w śmiertelnej pułapce - zaczęły krzyczeć, ale przez specjalne, wygłuszające ściany nikt nie był w stanie usłyszeć ich nawoływań.

Pomimo próśb o ciszę dwie, mniej ważne, osoby dalej darły się w niebogłosy, więc Natalie czerwona, ze złości, sięgnęła po ampułki z cyjankiem, które miały szybko zabić opierających się, blokując proces oddychania. Mimo oporu, Natalie udało się przedostać truciznę do przełyku ofiar. Później delektowała się widokiem zaczerwienionych twarzy i oczu, które miały pragnienie wyjść z oczodołów. Obie ofiary próbowały zaciągnąć się jeszcze jednym haustem powietrza, ale tylko pisnęły i ich głowy opadły na klatki piersiowe, z których nie wydobywało się już żadne bicie serca.

Oprawca przeszedł do swojej ostatniej, długo wyczekiwanej ofiary. Ruda dziewczyna próbowała ukryć, że nie przestraszyła się poprzedniego wyczynu Natalie, ale lęk było widać w jej dużych czarnych oczach. "Ładna dziewczyna, wielka szkoda, że muszę ją zabić" powiedziała w duchu Dunkie, a na jej twarz wpłynął mały uśmieszek.

Nie przeciągając, podeszła do dziewczyny od tyłu i mocno wgryzła się w jej głowę, na co usłyszała głośny pisk zaskoczenia. Poczuła w buzi metaliczny zapach krwi, ale zignorowała to, ciągnąc zębami za zdobycz. Kiedy się podniosła w ustach miała gruby płat skóry i dużo pojedynczych włosów. Połknęła wszystko, nie zważając, że włosy kłują ją w przełyk. Później podeszła do niej od przodu i nachyliła się do jej twarzy. Zrobiła to samo - wgryzła się, tym razem w policzek, z którego odgryzła duży płat, połykając go. Z zranionego policzka zaczęła tryskać krew, ale Natalie tylko oblizała czerwoną ciecz.

Takich samych czynów dokonała na innych częściach ciała, m.in. na udach, ramionach i brzuchu. Dziewczyna z każdym mililitrem utraconej krwi była blisko omdleniu, ale ból od wyrwanej skóry był nie do wytrzymania i przypominał, że jeszcze żyje. Próbowała nie krzyczeć, ale była zbyt oszołomiona.

Natalie kończąc swoje dzieło, stanęła przed rudowłosą i szeroko się uśmiechnęła ukazując rząd, nie białych lecz czerwonych od krwi, zębów. Na ustach widniały jeszcze małe kawałeczki skóry, której nie połknęła całkowicie. Ofiara nie miała już siły krzyczeć, ale nie była jeszcze bliska śmierci.

Niespodziewanie Natalie wyjęła z kieszeni jeszcze jedną ampułkę cyjanku i szybko wsypała do buzi, nie zastanawiając się. Za chwilę rudowłosa zobaczyła ostatni uśmiech satysfakcji i bólu Dunkie, zanim morderczyni upadła na podłogę z ostatnim piskiem, spowodowanym brakiem tlenu. Rudowłosa jeszcze długo cierpiała, krzyczała i próbowała się zwinąć z bólu, zanim wykrwawiła się z bólu.


------------------

Witam w wznowionej serii! Mam nadzieję, że dalej z wielką chęcią będziecie czytać, komentować i gwiazdkować.

Piszcie, co sądzicie o tym rozdziale po długiej przerwie! I zachęcam do dawania gwiazdek, bo motywuje:)

Rozdziały NIE będą się pojawiać systematycznie, przepraszam.



°Dlaczego zabijali?°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz