Alaya

574 64 3
                                    

Po wielu klęskach żywiołowych ludzie byli przerażeni. Brakowało jedzenia, domy były zniszczone. Ludzie byli poszkodowani, ale nie wiedzieli co zrobić. Mieli pragnienie wyjechać ze swego kraju, ale nie mogli.  Z dnia na dzień wiele osadników umierało z powodu zagłodzenia. Dzieci się rodziły, a zaraz później umierały. Tragiczna osada nosiła nazwę Arkin. Domy były zbudowane z lichego drewna, a okna były wybite, w niektórych mieszkaniach osadnicy zastawiali je zwykłymi szatami. 

Po pewnym czasie głodzenia, ludzie zaczęli polować sami. Zabijali każde zwierzę, które pojawiło się na ich horyzoncie, nawet sami nawzajem polowali na siebie. Popadali z skrajności w skrajność. Zakładali grupy religijne, których głównym hasłem było: 'Zabijaj jeśli musisz'. Każdy krąg wyznawał wiarę w innego boga, a niektórzy również składali krwawe ofiary, mimo że byli głodni. 

Alaya była, żoną znanego rzemieślnika, mieli małego synka, którego bardzo kochali. Kiedy nadchodziły kolejne katastrofy mąż- Joseph, zapewniał że uratuje ich, wywiezie z kraju i uwolni od tego życia. Kobieta zajęta martwieniem się o pożywienie, nie zauważyła dziwnego zachowania męża. Co dzień dziwacznie spoglądał na Alaye. 

Pewnego dnia kobieta idąc po wodę do studni zauważyła Josepha, który w rogu ruiny kroił coś prowizorycznym nożem. Gdy odsunął się trochę w prawo, Alaya zobaczyła, że to młoda dziewczyna, która była ich nową sąsiadką. Jej mąż po odkrojeniu kawałku skóry wziął do buzi i zjadł. Żona przerażona uciekła do domu. W pośpiechu zebrała, do małej torby zawieszonej na patyku, trochę wody, kilka szat i ulubioną zabawkę małego chłopczyka. Wzięła go na ręce i uciekła głęboko w las, ale nie została niezauważona. Skręcając za róg swojego domu, Joseph zauważył kawałek jej ubrania. Chciał się zemścić za brak zaufania, ale nie pobiegł za nimi. Dał kobiecie trochę czasu na ucieczkę.

Następnego dnia, w swoim kręgu czarnych masek, obmyślał plan zabicia żony. Myśleli nad krwawą ofiarą albo pożywieniem, którego dalej im brakowało. Joseph nie obawiał się o swojego malutkiego syna, bo był zaślepiony gniewem do Alayi. Nie przejmował się, że małe dzieciątko przeżyje taką katastrofę, jeżeli w ogóle zostawi go żywego. Czarne maski myślały nad działaniem kilka długich godzin. 

Gdy dopięli wszystko na ostatni guzik zebrali z magazynu swoje oszczepy, harpuny i specjalne proce na kamienie. Wyruszyli w głąb lasu, śladami kobiety. Zmuszeni byli w nocy rozbić obóz, ponieważ w tej części roku wieczory były już przeraźliwie zimne. Przy ognisku zastanawiali się, jak kobieta z dzieckiem przeżyje, jak nawet nie mają małego, prowizorycznego namiotu. Joseph nie ubolewał nad stratą jedynej rodziny. 

Po kilku dniach mężczyźni byli w coraz lepszych humorach, ponieważ byli blisko śladów kobiety, która na pewno już nie poruszała się tak szybko z braku sił. Bractwo podejrzewało, że Alaya otrzymała od kogoś pomoc, bo nie przeżyłaby tak długo bez jedzenia. Tropili dalej. Każde odbicie stopy było kluczową obecnością dwójki osadników. 

Następnego dnia Joseph odnalazł świeży ślad na północny-wschód. Ruszyli w tamtym kierunku. Z oddali zauważyli brązową szatę Alayi, pokazali sobie umowny znak ciszy i pomknęli w jej kierunku. Joseph dobiegł pierwszy wspierany adrenaliną. Złapał umęczoną kobietę, trzymającą na rękach ledwo żywe dziecko. Nawet ten widok nie przeraził mężczyznę. Resztą siły żona siłowała się z nim o synka. Nie chciała oddawać go tyranowi, ale nie miała tyle energii żeby się sprzeciw wstawić. Upadła na ziemię trzęsąc się ze strachu i prosząc o wybaczenie. Jednak mężczyzna nie miał zamiaru jej oszczędzać, wyciągnął zza pasa mały nóż i przybliżył do jej ręki. Kobieta zaczęła szybciej oddychać i jeszcze raz prosić o przebaczenie. Mężczyzna nie posłuchał. Mocno zatopił nóż w ciepłych wnętrznościach brzucha kobiety. Krew lała się strumieniami, dziecko płakało w rękach drugiego towarzysza. Joseph nie zmordowany jeszcze kilka razy ranił ją, gdzie popadnie. Nie musiał długo czekać aż Alaya odejdzie z tego świata. 

Po chwili zaczął ją kroić. Mężczyźni dookoła nie wiedzieli co się dzieje, Joseph powtarzał, że dobre uczynki są wynagrodzone. Rozdał po kawałku mięsa towarzyszom, odmówił modlitwę przed jedzeniem i zjadł. Widząc płaczące dziecko podał również mu pożywienie, ale synek wykręcał się. Joseph zdenerwował się, bo wykonał ciężką sprawę wymierzania sprawiedliwości zdrajcom, a on nie chce jeść. Odebrał z rąk kolegi dziecko, pocałował w czoło i z całej siły rzucił o leśne runo. Cichutki pisk synka był jego ostatnim.  Mężczyzna uklęknął nad nieżywym i rozciął, zrobił to samo co z żoną. Rozdał zszokowanym kolegom mięso, oni niechętnie jedli, wiedząc skąd ono jest, ale nie mieli wyboru. Gdyby sprzeciwili się mogliby być takimi samymi ofiarami jak Alaya i jej malutki synek. 

Po tej uczcie resztę 'ciała' Joseph złożył w ofierze swojemu bogu i nie przejmując się stratą kochanej rodziny wrócił do domu.




--------------------------------------

DZIĘKUJĘ ZA 59 WYŚWIETLEŃ, 17 GWIAZDEK.

Nie jest to baaardzo wielka liczba, ale cieszę się, że ktoś z Was czeka na rozdziały.

Przynajmniej mam taką nadzieję. 

Nie bójcie się pisać komentarzy, wszystkie czytam i za każdy bardzo dziękuję. 

Pozdrawiam Was i do następnej krwawej historii. 

xoxo kjx 


°Dlaczego zabijali?°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz