6

48 6 0
                                    

~ Calum's P.O.V ~

Super. Ta idiotka się wyprowadza, a ja nie zdążyłem jej przelecieć. Co ja powiem David'owi? Przegram zakład i będę musiał usługiwać mu przez cały miesiąc! On już na pewno przeleciał tą swoją Sally czy jakąś tam inną, a ja tyle starań, i co? I gówno z tego wyszło. Będę musiał jakoś powiedzieć to David'owi, bo na pewno się dowie o wyprowadzce Vicki i będzie wiedział, że wygrał zakład. Zawsze ja wygrywałem. Nie mogę się tak łatwo poddać! O nieee! Jeszcze zaciągnę tą małą szmatę do łóżka, aż będzie się wiła z rozkoszy.

~ Vicki's P.O.V ~

Dzisiaj był mój ostatni dzień w szkole. Musiałam opróżnić moją szafkę szkolną i dowiedzieć się czy aby na pewno zaliczyłam rok. Nie uczyłam się źle, wręcz przeciwnie, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Najważniejsze było dla mnie to, że zaliczyłam chemię, a to już naprawdę był szczyt moich możliwości.
Chciałam się też ostatecznie pożegnać z Jessie i Sally.

Czy to musi być serio takie trudne?!

No i na dodatek muszę porozmawiać z Calumem i również się z nim pożegnać.

Dobra powiedzmy sobie szczerze - czułam coś więcej do tego chłopaka niż tylko przyjaźń.

Miałam już wszystko spakowane, zostały mi tylko pożegnania.

-Vicki! Gwiazdeczko ty moja! Naprawdę musisz wyjeżdżać?- krzyczała Sally, biegnąc z końca korytarza i się na mnie wieszając.
-Będzie mi ciebie bardzo brakowało! Zawsze będę o tobie pamiętać! - mówiła przytulając mnie, aż nie mogłam nabrać powietrza do płuc.
- Niestety muszę wyjechać. Nie zmienię decyzji ojca. - mówiłam przez płacz, przytulając mocno dziewczynę. - Ja też będę o tobie zawsze pamiętać! Będziemy w stałym kontakcie, nie martw się. - posłałam ciepły uśmiech.
- Vicki! - tym razem biegła do mnie Jessie. - Będę tęsknić skarbie! - przyłączyła się do naszego uścisku.

Przyznaję, wyglądało to tak jakbym miała umierać.

-Dobra dziewczyny ja naprawdę muszę już iść. - mówiłam ze smutkiem na twarzy.
- Kochamy Cię! - powiedziały razem, machając ręką. Odwzajemniłam gest.

Szłam w stronę przystanku autobusowego, gdy nagle pojawił się Calum.

Czasami miałam wrażenie, że on mnie śledzi.

-No hej mała! - powiedział z ciepłym uśmiechem na twarzy chłopak, przytulając się do mnie.
-Cześć Calum! - odpowiedziałam.
-To co? Chyba się już nigdy nie zobaczymy.
- Wyjeżdżam, dobrze, ze cię spotkałam, nie mogłam znaleźć cię w szkole, a chciałam się pożegnać.
- Nawet nie wiesz jak nie lubię takich chwil, gdy osoba, którą kochasz wyjeżdża na drugi koniec świata. - tłumaczył ze smutkiem na twarzy.
-Calum ja...
- Nic nie mów. - przerwał mi chłopak.
- Chodź podwioze cię do domu. - zaproponował. Nie chciało mi się wlec autobusami, więc zgodziłem się na propozycję.

******

- A tak by the way, to czemu akurat do Londynu wyjeżdżasz? - zapytał mnie Calum, prowadząc auto.
- Tata dostał tam stała pracę, dobrze opłacalną, a ja niedługo kończę liceum i idę na studia, a przecież, wiesz, że w Londynie są świetne uczelnie. - tłumaczyłam.
- Czyli jedziesz tylko ze względu na tatę, tak?- zapytał mnie chłopak, podnosząc brwi do góry.
- Po części tak, nie miałam innego wyboru. Nie zostanę sama w Sydney. - chłopak lekko się uśmiechnął. Nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Zostaniesz w Sydney nie ma innego wyjścia, Vivki!- krzyknął chłopak, waląc rękoma w kierownicę i ostro zakrecając nie w stronę mojego domu.
-Co ty do cholery robisz? - krzyknęłam.
- Niech cię to nie interesuje, ale o wyjeździe do Londynu zapomnij mała szmato.
- No ty chyba sobie żartujesz chory pojebie?- powiedziałam retoryczne. - Zatrzymaj się idioto! Słyszysz?! - krzyczałam tak głośno, że przechodnie słyszeli moje wrzaski, przez lekko uchyloną szybę od strony kierowcy.
- Nie ma takiej opcji Vivki, muszę wygrać zakład. - patrzyłam się na niego ze zdziwieniem w oczach.
- O jakim ty kurwa zakładzie mówisz? - nadal wrzeszczałam na chłopaka.
- Dowiesz się w swoim czasie, a teraz przestań krzyczeć, bo nie będę taki miły. - teraz on podniósł głos.
- Wychodzę! - chciałam otworzyć drzwi nawet jakbym miała wyjść w czasie jazdy, ale drzwi były zamknięte.
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza - mowił, skupiając się na drodze.
- Nie rozumiesz, że chce wyjść?! - nadal krzyczałam i nie obchodziła mnie jego groźba.
- Mówiłem ci, że masz przestać krzyczeć. Teraz twoja kara będzie ostrzejsza. - mowił z tonem głosu seryjnego mordercy.
- Jaka kara? Co ty pieprzysz Calum? - mówiłam już z łagodniejszym głosem.
- Dowiesz się w sowim czasie. Nie bądź niecierpliwa, bo to się źle dla ciebie skończy. - jego głos mnie przerażał.

Mogłam jechać tym jebanym autobusem.

Nie mówiłam już nic. Nie rozumiałam o co chodzi Calum'owi. O jakim on zakładzie mowił? Jakieś kary? Nie wiem co tu się dzieje, ale dom do, którego mnie przywiózł wyglądał jak jakaś dziwkarnia.

- Witaj w twojej nowej pracy. - powiedział Calum, zbiło mnie to z tropu.

Że, co do kurwy?!

*************

Witam, Was w rozdziale po mojej kilkutygodniowej przerwie.

Myślę, że rozdział się podoba.

Do następnego rozdziału!

:***


See youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz