Rozdział 1- Otępienie

451 24 3
                                    

W klubie panował chaos. Większość osób bawiło się w najlepsze: Tańczyli, pili, całowali się. Chciałam krzyknąć, jednak czułam, że wielka gula utknęła mi w gardle. Nie wiedziałam co się dzieje. Zawroty głowy nasilały się, wiedziałam, że lada chwila się przewrócę, a wtedy oni .... nie! Nie mogę tak myśleć. Nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić. Co będzie potem? Zabiją mnie? Porzucą w lesie? Muszę wymyślić jakiś plan.

Zauważyłam dwóch około facetów około mojego wieku, przepychających się do mnie w tłumie. Za nimi szedł Szymon. Szymon to ten oszust z którym tutaj przyszłam. Chodzimy do jednej szkoły. Kiedy go poznałam wydawał się przyjacielski i miły. Ten wypad tu, miał być ,,kumelską imprezą''. Właśnie widzę jak tu jest kumpelsko. Trzech facetów tylko czeka, aż zemdleję, żeby mogli mnie wynieść i udawać, że robią to, bo jestem pijana, a oni chcą mi pomóc. Już wiadomo co będzie potem. Ledwo utrzymywałam się na nogach, mimo to zaczęłam iść w stronę barmanów. Tam mogłabym zgłosić co mi się przydarzyło. Jeden z moich prześladowców chyba się tego domyślił, ponieważ powiedział coś do pozostałych. Rozdzielili się. Szymon wraz z drugig poszli wprost do barku, a pierwszy ruszył za mną. Otoczyli mnie, już nie miałam szans na ucieczkę. Weszłam na parkiet, próbując schować się w tłumie ludzi. Zobaczyłam, że oprawca poszukuje mnie wzrokiem, lecz nie wychodzi mu to. Chyba udało, mi się ich zgubić, lecz to nie był jedyny problem. Czułam się coraz gorzej, a reflektory tylko pogarszały sytuację. Przez oślepiające światła w mojej głowie panował chaos, nie mogłam skupić myśli. Gdy chciałam przesunąć się o krok w lewo, by ustąpić miejsca jakiejś dziewczynie bezpowrotnie runęłam na ziemię. Obraz wirował mi przed oczami, czułam pulsujący ból w skroniach.

Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, pewnie pomyśleli, że jestem ostro najebana i się zatoczyłam. Ludzie jedynie omijali mnie małym łuczkiem, by przypadkiem nie podeptać. Jacy dobroduszni - zaszydziłam w myślach. Najgorsze było jednak to ,iż nie mogłam sprawdzić gdzie są ci zboczeńcy. Modliłam się w myślach, aby nie rozpoznali mnie na podłodze i nie przyszli po mnie oraz abym przypadkiem nie zasnęła. Mogę się założyć o to, że jakbym zemdlała to już bym się nie obudziła. Nigdy bym się już nie obudziła. Niełatwo było mi utrzymać się w świadomym stanie. Sufit i impreowicze zaczęli się rozmazywać, a ja wpadałam w otępienie. Tabletka miała chyba jakieś skutki uboczne, ponieważ strasznie bolała mnie głowa i brzuch. Zaczęłam słyszeć, nie głosy ludzi, lecz niewyraźne, niezrozumiałe szumy. Powoli zamykałam powieki i popadałam w niebyt. Czułam jakby czarna otchłań przyszła do mnie z otwartymi ramionami mówiąc: Wejdź śmiało! Już miałam poddać się senności kiedy usłyszałam ogłoszenie DJ-a.

- Uwaga! Panowie Dyjan Tyrens oraz Szymon Kreyn szukają 17 letniej Lucy Journey. Zugubili dziewczynę w czasie imprezy i martwią się o nią. Lucy podobno jest średnią brunteką o niebieskich oczach. Prosimy państwa o poinformowanie nas gdzie się znajduje lub o przyjście dziewczyny pod stanowisko DJ-a. Dziękujemy za uwagę. - Ogłosił muzyk.

Momentalnie wyszłam ze stanu otępienia, jednak nie dałam rady wstać. Czyli taki był ich plan - udawanie zmartwionych przyjaciół, poszukujących znajomej. Teraz już napewno nie mam szans na ucieczkę. Prędzej czy później ktoś wyda moje położenie. Na moment poddałam się chwili słabości i po policzku spłynęła mi samotna łza. W tym samym czasie kobieta stojąca obok mnie zawołała:

-To chyba ta dziwczyna! Leży pijana na parkiecie!

Spojrzałam na dziewczynę z wyrzutem i spróbowałam się podnieść. Na martne. Po wydaniu mnie przez dziewczynę moje szanse na wyjście cało z tej dramatycznej sytuacji spadły do zera. Zauważyłam, że David z Szymonem idą w moją stronę. Musiałam coś zrobić. Wtedy ujrzałam toaletę na końcu klubu, tuż za parkietem. Nie umiałam wstać, dlatego na czworaka poczołgałam się w jej stronę. Przechodziłam pod nogami ludzi lub obok nich. Niektórzy bluźnili, inni nawet nie zwrócili na mnie uwagi. Za sobą usłyszałam niski, lecz piskliwy głos. Jego właściciel chyba nie znał słowa innego niż ,,kurwa''. To był Szymon. Poznałabym ten głos wszędzie. Oznaczało to jedno. Byli już bliscy znalezienia mnie, jednak jeszcze mnie nie zauważyli. To była moja ostatnia szansa. Teraz albo nigdy. Ostatkiem sił poniosłam się do pozycji stojącej i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę damskiej toalety. Czułam wielką ulgę i szczęście. Kiedy naciskałam klamkę ostatni raz powiodiłam wzrokiem na tańczących ludzi. W tłumie dostrzegłam wściekłego kumpla Szymona, tego drugiego. Moja twarz przybrała wygląd trupa, a ja prawie osunęłam się na podłogę.

On też mnie zauważył.











Impreza - Inna niż zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz