Rozdział 5- Nie zasypiaj

375 19 8
                                    

Dyjan ostrożnie przytulił mnie do siebie i powoli wyszedł z pokoju. Nie protestowałam, nie powiem było mi nawet przyjemnie. Byłam tak senna i zmęczona, że wydawało mi się, iż był wielką wygodną poduszką. Gdy szliśmy przez ķorytarz, głuchym wzrokiem patrzyłam przed siebie. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że chłopak mi się przegląda. Zebrałam w sobie pozostałą siłę i odwagę, aby go o to zapytać. Przecież nie chciał mi zrobić nic złego prawda? Wkońcu mnie ratował.

- Dlatego się na mnie patrzysz?- Spytałam najgłośniej jak umiałam. W gruncie rzeczy i tak wyszedł mi szept.

- Ponieważ nie chcę abyś zasnęła i jesteś całkiem ...ładna. - Odrzekł zmieszany.

Uniosłam jedną brew i wykrzywiłam twarz ze zdziwienia.

- Czy to podryw na gwałciciela? - Zapytałam sarkaztycznie. Mimo potwornego bólu, czułam się spokojniej, wiedząc, iż nic mi nie zrobi. Mój naturalny charakter powrócił, kiedy nie musiałam walczyć o życie.

- Nie chciałem nic ci zrobić, uwierz mi. - Powiedział smutno.

- Mam uwierzyć komuś kto gonił mnie po klubie i... molestował? - Po ostatnim słowie głos mi się załamał i zadrżałam. W skutek dreszczu ból przyszedł ze zdwojoną siłą. Skuliłam się i cicho krzyknęłam.

Na twarzy bruneta pojawił się niepokój. Pochylił głowę ku mnie i spojrzał swoimi brązowymi oczami prosto w moje. Powinnam spłonąć rumieńcem, jednak mojej krwi było za mało.

- Nic ci nie jest?

- Nie, nic tylko spójrz. - Pokazałam głową za siebie. Odwrócił się i zobaczył dróżkę krwi od wyjścia z pokoju, aż do nas.

- Musimy przyspieszyć- Oznajmił sam sobie i szybkim krokiem ruszył do windy. Potem chyba mu się coś przypomniało, gdyż dodał. - Już od początku myślałem, że to zły pomysł. Szymon, jednak twierdził, że nic się nie stanie, a ty jesteś cytuję ,,Fajną dupą" i jeżeli cię nie zaliczy to nie wytrzyma. Pierwszy raz zobaczyłem cię dopiero w tamtej sypialni, wcześniej nie patrzyłem w twoją stronę.

- Tłumaczenia. - Kiedy trochę się ożywiłam doszło do mnie, iż leżę w rękach napastnika. Skąd miłam wiedzieć, że mówił prawdę ? Znowu się przestraszyłam, ale nie na tyle by coś pokazać. - Nienawidzę cię.

- Przecież cię ratuje- Przypomniał.

- To mnie postaw, nie potrzebuję twojej pomocy. - Spróbowałam wstać, jednak tylko jęknęłam. Przycisnął mnie mocniej, lecz zrobił to ostrożnie. Weszliśmy do windy.- Okej, wygrałeś- Przyznałam- Ale i tak cię nienawidzę.

Dyjan zamilkł i odwrócił wzrok. Teraz to ja mu się przyglądałam. Miał stojącą brązową grzywkę, która od razu skojarzyła mi się ze Stuu z YouTube'a (za dużo internetu), średnio podkreślone kości policzkowe i brązowe oczy z długimi rzęsami. Westchnęłam. Przez koszulkę dało się wyczuć zarys sześciopaka. Czy mógłby podobać mi się ktoś kto próbował (lub brał udział) w robieniu mi krzywdy? Sama nie wiem. Napewno był przystojny, jednakże nie pociągał mnie, raczej odpychał. Ale czy odrazu musiałam go znienawidzić?

- Może cię nie nienawidzę. - Udałam obojętny ton, jednak cała ta sytuacja mnie bawiła. - Ale napewno cię nie lubię. - Uśmiechnęłam się blado.

On też się do mnie uśmiechnął, ale potem tylko patrzył przerażony na mnie i na podłogę. Była cała w mojej krwi. Ten widok już mnie nie przejmował. Bardziej dziwiło mnie to, dlaczego tak przejmował się obcą mu dziewczyną. Dosłownie zrobił się blady jak ściana. Chociaż mógł bać się widoku krwi. Tego nie wykluczałam. W jednym momencie, zawroty głowy odjeły mi świadomość. Moje oczy same się zamknęły, a ja zaczęłam odpływać w otchłań. Usłyszałam krzyk, choć bardzo słaby, dochodzący z daleka.

- Nie zasypiaj, Lucy! Nie możesz umrzeć! Otwórz oczy!

Tak bardzo chciałam posłuchać tego aksamitnego głosu, jednak nie dałabym rady. Ostatnie co dobiegło do mojego mózgu to powiew wiatru na twarzy i klakson samochodu. Potem ciemność mnie wciągnęła.

Impreza - Inna niż zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz