Rozdział 2- Szyb Wentylacyjny

363 18 1
                                    

Ile sił w nogach wbiegłam do toalety jednocześnie barykadując drzwi szczotką. Co prawda to żadna ochrona, jednak da mi kilka sekund przewagi. Właściwie to kilka sekund na co? Na psychiczne przygotowanie się do tego co nieuniknione? Do tego nie da się przygotować. Przerażona usiadłam na podłodze przy jednej z kabin i schowałam głowę pomiędzy kolanami. Nie chciałam nawet zamknąć się w kabinie, ponieważ uświadomiłam sobie, że to i tak nic nie da. Drzwi można wyważyć jednym kopnięciem lub wejść górą. Spoglądałam co chwila na swoje odbicie w lustrze. Dobrze chociaż, że rzęsy pomalowałam tuszem wodoodpornym, inaczej już byłabym rozmazana. Wpatrywałam się tak w swoje odbicie kilka dobrych sekund. Naprawdę wyglądałam na pijaną, przynajmniej w tym lustrze..... Właśnie.....lustro!

Pośpiesznie chwyciłam gaśnicę ze schowka i z całej siły uderzyłam nią o lustro. Rozbiło się na milion kawałków i zrobiło przy tym straszny huk. Miałam nadzieję, że ktoś to usłyszał i przyjdzie zainteresowany sytuacją. To, jednak nie był główny powód stłuczenia lustra. Chodziło mi przede wszystkim, aby roztrzaskało się na wiele małych, ostrych odłamków. Chwyciłam jeden z nich i ukryłam się za drzwiami czekając na wroga. Oddychałam ciężko, zbierało mi się na wymioty, a ból głowy nasilał się. Usłyszałam kroki. Wiedziałam, iż jednym kawałkiem szkła nie obronię się przed trzema mężczyznami. Jedynie mogę podsycić ich złość. Mimo tego, miałam nadzieję, że uda mi się ich zdezorientować choć na małą chwilę. Ktoś nacisnął na klamkę, a potem przeklnął.

- Wiesz, że nie uciekniesz.- Powiedział jeden z facetów. - Możesz już wyjść.

- Ona nie jest głupia Karol. - Odezwał się Szymon.- Nie wyjdzie stąd dopóki sami po nią nie przyjdziemy.

Zadrżałam ze strachu. Chciałam coś do nich krzyknąć, jednak głos uwiązł mi w gardle. Pierwsze kopnięcie w drzwi. Drugie. Miotła zaczynała się przekrzywiać. Oceniałam, iż wytrzyma jeszcze maks trzy kopniaki. Ogarnęło mnie prawdziwe przerażenie, adrenalina też zaczęła działać. Nerwowo rozglądałam się po pomieszczeniu kiedy zobaczyłam wentylację! Była na tyle duża, żeby pomieścić drobną osobę, taką jak ja. Znajdowała się nad jedną z kabin. Bez chwili namysłu ruszyłam w jej stronę. Weszłam do kabiny i zamknęłam ją, abym bezpiecznie mogła stanąć na jej drzwiach. Opuściłam deskę i stanęłam na toalecie. Jedną nogę położyłam na spłuczce, drugą dosięgałam już góry jednej ze ścian. Kolejne uderzenie, za chwilę tu będą. Ostatkiem sił wyrwałam ochronę wentylacji i zaczęłam się tam wdrapywać. Drzwi od toalety ustąpiły, miotła się złamała. Odepchnęłam się od spłuczki i wpełzłam do wentylacji. Pierwszy wszedł Karol.

- Gdzie ona kur.. Tam jest! -Krzyknął kiedy zobaczył moją stopę wystającą z klimatyzatora.

Za nim wbiegli Szymon i Dyjan równie wkurzeni. Mój ,,kolega'' podbiegł do kabiny próbując złapać mnie za nogę, jednak w jego ręku została tylko balerina. Zaczęłam czołgać się w głąb wentylatora. Jeden z nich, chyba Dyjan ruszył za mną, jednak był zbyt szeroki i nie zmieścił się do klimatyzacji. Gdy podpełzłam na wystarczającą odległość, opadłam z resztki sił i położyłam się na zimnej powierzchni. Byłam względnie bezpieczna. Odetchnęłam z ulgą. Nie musiałam przejmować się już tymi dupkami - gwałcicielami, dlatego adrenalina osłabła. Ból i zawroty głowy znowu zaczęły mi dokuczać. Szmery w uszach się pojawiły, a mnie ogarnęła senność. Jak przez mgłę usłyszałam:

- Ty zostań tu Karol, a ja i Dyjan pobiegniemy do wylotu wentylacji, znajduje się w hotelu. - Zadecydował Kreyn.

Dlaczego oni nie mogą odpuścić? Pozostała mi tylko jedna opcja, być u wylotu wentylacji przed nimi. Walcząc z szaleńczym bólem hmm....wszystkiego, próbowałam czołgać się w miarę szybko.Na początku nawet mi się udawało, lecz z każdą sekundą było coraz gorzej. Byłam niemal pewna, że zaraz zemdleję. Jednak zaciskając zęby, brnęłam dalej. Zorientowałam się, kiedy wkroczyłam na teren hotelu, ponieważ co parę metrów mijałam kratki wentylacyjne. Niestety, wszystkie były mocno przytwierdzone. Tak, że nie dałabym rady ich wyważyć. Moi oprawcy, na pewno wiedzą która z nich jest uszkodzona, i idą właśnie tam. Po kilku minutach pełzania, moje ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć. Nie za bardzo rozumiałam, dlaczego tak się dzieje. To może od adrenaliny. Ale nie... było mi coraz zimniej. Za chwilę zmienię się w kostkę lodu! Tylko dl....wiem! Ktoś włączył kilmę w pokoju. Jeżeli szybko nie opuszczę tego cholernego szybu to dostanę hipotermii! Z postawionym sobie celem, łatwiej było mi działać. Adrenalina znowu rozpłynęła się po mojej krwi. Przyśpieszyłam. Pojawił się, jednak mały- duży problem. Skąd mam wiedzieć, która kratka jest popsuta? Nie miałam czasu na sprawdzanie każdej z nich. Zdawałam sobie sprawę, iż Szymon i Dyjan zapewne biegną. A może wręcz przeciwnie? Może idą sobie spokojnie, myśląc, że całkiem opadłam z sił i poruszam się jak żółw? To spostrzeżenie dodało mi chęci i energii. Z zapartym tchem ruszyłam przed siebie, bacznie obserwując każdą kratkę. Po drodze z jednej w nich zauważyłam pokój. To co ujrzałam przeraziło mnie. Jakiś starszy gość rozbierał najprawdopodobniej odurzoną nastolatkę. Mnie też by to spotkało gdybym im nie uciekła? Albo gorzej, ich jest przecież trzech, a ja jestem całkiem przytomna. Zatkałam usta ręką, ale nie mogłam się rozkleić, zagrożenie jeszcze nie minęło.

Wtedy, w następnej kracie dostrzegłam coś innego. Była ona jakby.. przekrzywiona. To na pewno ta, której szukałam. Ogarnęło mnie szczęście i zarazem niepokój. Zbliżyłam się i zlustrowałam wzrokiem pomieszczenie pod sobą. Pusto! To oznaczało, że mogłam wychodzić.

















Impreza - Inna niż zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz