Rozdział 7

83 5 2
                                    

Siedząc i myśląc, tęskniąc i prawie płacząc usłuszałam szelest przerywający nieskazitelną ciesze. W mgnieniu oka zerwałam się na nogi. Poczułam jak rytm moje serca przyśpiesza. Zaczełam panicznie się rozglądać. Usłyszałam zbliżając się ku mnie kroki i nage... Poczułam ból w głowie i zrobiło mi się czarno przed oczmi..
Kiedy się obudziłam, mega bolała mnie głowa..

-Co się stało? Moja głowa.. - powiedziałam łapiąc się za bolącą głowe i zaczełam się rozglądać

Nie usłyszałam odpowiedzi. Postanowiłam, że wstane i rozejże.

-Nie wstawaj -usłyszłam męski głos, i zobaczyłam cień w miejscu w którym powinny stać drzwi

-Dlaczego? -zapytałam lekko przerażona

-Pod ścianą stoi szklanka, napij się

-Co to jest? Czy to.. -zapytałam

-Pij nie gadaj - powiedział przerywając mi

-Ohyda! -więzłam łyka

-Dobra.. Wstawaj -powiedział poirytowany

Wstałam z ziemi i poszłam za mężczyzną. Wyszliśmy z budynku. Przed ruiną stały jeszcze 2 osoby.

-Percy? -powiedziałam do jednego z chłopaków

-Ty ją znasz? -powiedział mężczyzna który był ze mną w budynku

-Taa.. Chodzimy razem do szkoły -powiedział zakłopotany chłopak

-Percy.. Wiesz co masz zrobić? -powiedział najbardziej umięśniony mężczyzna o niskim głosie

-Haloo! Ja tu jestem! Powie mi ktoś co tu się dzieje? -powiedziałam kiedy nagle rozległa się cisza i wszyscy usłyszeliśmy głośne wycie

-Percy zabierz ją stąd!! Szybko -powiedział jeden z mężczyzn 

-May'a! Chodź szybko! -podszedł do mnie Percy, podając mi ręke

Podałam niepewnie chłopakowi ręke. On mnie pociągnął i kazał biec. Biegliśmy jakieś 10 minut bardzo szybko, kiedy ja już nie mogłam zatrzymałam się i powiedziałam

-Percy, ja już nie mogę, dokąd biegniemy? -wydusiłam z siebie

-May'a musimy biec dalej! -powiedział w ogóle nie zmęczony

-Kiedy ja już nie umiem! Nogi mi się uginają! -powiedziałam zdyszana

-Musze Cie wziąć na barana -powiedział lekko poirytowany

-Konieczne? -powiedziałam nieprzekonana

-Tak! -odkrzyknął

-Dobra.. Nie krzycz.. -powiedziałam lekko przestraszona

Weszłam do chłopaka na barana, a on od razu zaczął biec. Po jakiś 10 minutach dotarliśmy do jakiegoś domu w głębi lasu.

-Co to za miejsce? -zapytałam i zeszłam z chłopaka

-Mieszkam tu -odpowiedział pewny siebie

Dom był duży. Obrośnięty pnączami. Wyglądało to na prawdę pięknie.

-Chodź -powiedział chłopak idąc w stronę domu

Weszliśmy do mieszkania. Od razu przeszliśmy do salonu.

-Siadaj -powiedział chłopak

-Teraz.. Gadaj co tam robiłaś -dodał

-Zamieszkałam -odpowiedziałam ironicznie

-Serio pytam..

-A ja Ci serio odpowiadam

-Domu nie masz? -powiedział i się zaśmiał

-Nie, już nie mam..

Chłopak przez całą rozmowę spacerował po salonie kiedy mu odpowiedziałam zatrzymał się i spojrzał na mnie

-Jak to? -powiedział zaskoczony

-No.. Tak to.. Matka mnie wywaliła -odpowiedziałam zakłopotana

-Nie mogłaś iść do babci? Czy coś -powiedział zaskoczony

-Nie, nie mogłam

Kiedy skończyłam mówić do domu przyszli mężczyźni, którzy byli przed ruiną w, której urządziłam sobie "domek". Ten najbardziej umięśniony był ranny

-Co się stało? -powiedział zaskoczony Percy

-Wilk, ugryzł go -odpowiedział drugi

-Percy,Weź Liama na górę! Ty biegnij do łazienki poszukaj apteczki! -krzyczał wskazując na mnie

Liam, tak miał na imię mięśniak, bardzo krwawił. Pobiegłam do łazienki. Nie wiedząc nawet gdzie ona jest. Na szczęście znalazłam. Sprawdziłam w szafce obok okna czy jestem tam apteczka, była.
Wyjęłam ją i pobiegłam do sypialni w której znajdował się Percy z bardzo krwawiącym Liamem.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :** Więc kolejny rozdział ^^
Zapraszam serdecznie do pisania kom, bo to naprawdę motywuje do dalszego pisania

18.01.2016 rok ❤




Niby IdealnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz