Zostawiłam skulonego dupka i wyszłam z sali balowej. Poszłam czekać na Lux kiedy nagle uświadomiłam sobie, że wszyscy są na balu. Mam okazję. Zostawiłam dla Lux karteczkę z napisem: Przepraszam, nie mogę tak żyć. Ubrałam się w moje "noxiańskie szmaty'' i biegłam korytarzem. Moje przeczucie nie było błędne. Żadnej żywej duszy. Kiedy pokonywałam ostatnie schody przypomniałam sobie, że właśnie na parterze jest sala balowa. Otworzyłam czym prędzej okno i przez nie wyskoczyłam. W końcu to parter więc nic mi się nie stało. Pobiegłam do stajni. Ukradłam pierwszego napotkanego konia i galopem zaczęłam uciekać. Wjechałam w gęstą puszczę. Przedzierałam się przez krzaki. Nie zamierzałam się zatrzymywać. Jeśli będe bez przerwy jechać- możliwe, że wyjadę z Demacii. Byłam tu o wiele za długo. Tyle zmarnowanych dni. Teraz pojadę do zakonu Zeda. Mam nadzieje, że nie napotkam żadnych nieciekawych przygód. Jechałam kilka godzin. Już prawie świtało a ja wciąż jechałam. Już trochę wolniej bo koń był zmęczony. Wypatrywałam jakiegoś strumyka na napojenie konia i chwilowy odpoczynek. W końcu zobaczyłam mały strumyk i tam usiadłam.
- Wiesz co?- powiedziałam do konia który pił wodę ze strumyka.- Nazwe cię Płotka ( tu pozdro dla fanów wiedźmina i dla Sokolica)
Ciekawe czy mnie zrozumiała?- pomyślałam. Po kilku minutach znowu ruszyłam w drogę. Największym problemem było to, że kończył się las i wjechałam na pustą przestrzeń. Trzeba go szybko przejechać bo zostanę zauważona przez kogoś i będe łatwym celem dla każdego. Polana była gigantyczna. Zaczęłam zauważać martwe ciała.
-Stój Płotka.- powiedziałam i podeszłam do martwego ciała. Dotknęłam rany. Jeszcze świeża krew. Powąchałam ciało i powiedziałam do Płotki:
- Musiała się tu toczyć bitwa. Wnioskuje to z ilości ciał. Ten człowiek został przeszyty strzałą i dobity nożem jakieś dwie, góra trzy godziny temu. Jest w nim nóż z małym herbikiem Noxus. - i nagle pomyślałam: Skąd to ja do jasnej cholery wiem? A dokładnie jak to możliwe, że nagle umiem wyczytać przebieg wydarzeń z jednego, głupiego ciała?
Wskoczyłam na Płotkę i jechałam przez polanę. Nagle zobaczyłam dwoje ludzi też na koniach. Wolałam się nie zbliżać, ale ci ludzie zbliżali się do mnie. Nagle usłyszałam kobiecy głos:-Jestem Katarina du Couteau, córka wielkiego Noxiańskiego dowódcy. A ty kim jesteś?
- Jestem Rivelia. Zostałam wzięta w niewole przez Demacian, ale udało mi się uciec. Obawiam się jednak, że ktoś może mnie poszukiwać bo byłam niewolnicą Luxanny.- wyjaśniłam.
- Jesteś Noxianką?- zapytała Katarina.
- Niezupełnie.- odpowiedziałam.
- I co ja mam z nią zrobić Talon?- zaszeptała.
- Rób jak...
- Uważam, wiem. Zawsze tak mówisz kiedy mnie ignorujesz!
- Chcesz znać moje zdanie? Jeśli nienawidzi Demacian, może się przydać.-powiedział ponuro chłopak.
- Wrócisz z nami do obozowiska i pomożesz nam zwalczać Demacian?- zapytała Kata.
- Z wielką chęcią.- powiedziałam.
- A teraz opowiedz nam jak trafiłaś do niewoli.- powiedział Talon i ruszyliśmy wszyscy w stronę obozowiska. Powiedziałam im wszystko. Może oprócz tego, że z Lux się zaprzyjaźniłyśmy i tego jak ten dupek mnie pocałował. Talon wyglądał na znudzonego natomiast Katarina słuchała mnie z przejęciem.
CZYTASZ
League Of Legends. Przeniesienie
FanfictionRivelia to nick dziewczyny o imieniu Carolina. Jej życie to lol. Przez to jest pośmiewiskiem w szkole. Nikt nie wie że dziewczyna ma ciężką przeszłość. Gry ją odstresowują. Co się stanie jeśli trafi do innego wymiaru, a dokładnie do gry komputerowej?