Veronica
- Gdzie ja jestem? Co to za miejsce?! – wysyczałam do ucha czarnoskóremu chłopakowi, ściskając mocniej za nóż. Nie ukrywam – nie zawahałabym się go użyć, gdyby zaszła taka potrzeba. Chciałam natychmiast dowiedzieć się, czy jest tu na tyle bezpiecznie, żebym mogła ukryć się przed moimi prześladowcami. Nie pamiętam, kim byli dokładnie. Było to bardzo dziwne uczucie – kiedy jechałam tu tą przeklętą windą, w jednej chwili zapomniałam o... wszystkim. Jedyne co pamiętałam to moje imię i nazwisko – Veronica Wright – oraz ludzi, którzy próbowali mnie złapać i umieścić w jakimś labiryncie. To wszystko nie miało najmniejszego sensu...
- No więc? – warknęłam znów na moją „ofiarę". – Gdzie jestem? Ostrzegam, że cierpliwość powoli mi się kończy.
- Zabierz ten nóż, Njubi, to pogadamy – wychrypiał chłopak, spoglądając na mnie nieufnie. Chyba trochę się mnie bał, co znaczy, że osiągnęłam zamierzony cel. Z boku musiało to nieco komicznie wyglądać – w końcu był ode mnie o wiele potężniejszy i wyższy o całą głowę. Pozostałe osoby, które aktualnie tu przebywały (o zgrozo – byli to sami chłopacy) patrzyli się na mnie, jakbym była co najmniej duchem. Co oni, nigdy dziewczyny nie widzieli...?
- Nie wiem, co rozumiesz przez „Njubi", ale nie waż się więcej tak mnie nazywać! I odpowiadaj w tej chwili!!! – wrzasnęłam mu prosto w twarz.
- No, dobra. Już niech ci będzie... - odparł chłopak. – Nazywamy to miejsce Strefą i... - zamilkł na chwilę, jakby nad czymś się zastanawiał. – W takim razie jak mam cię nazywać? – zapytał po chwili.
Wywróciłam oczami i już miałam odpowiedzieć mu coś głupiego, jednak ktoś mi przerwał.
- Alby? Co to ma znaczyć? – w zasięgu mojego wzroku pojawił się chłopak, mniej więcej w wieku mojej niedoszłej ofiary. Miał jasne włosy, trzymał długi kij na którym chyba się podpierał, lewą rękę przewiązaną miał bandażem.
- Widzę, że Stwórcy postanowili być w tym miesiącu oryginalni i dla odmiany wysłać nam dziewczynę – powiedział a na jego twarz wystąpił ledwo zauważalny uśmiech. – I to nie byle jaką. Dziewczynę – wojowniczkę, która w kilka sekund obezwładniła Alby'ego, naszego wielkiego przywódcę – nie miałam pojęcia, o czym on mówił, ale teraz widziałam już wyraźnie, że się uśmiechał.
- Przezabawne, Newt. Na prawdę, śmieszne w fuj! – odciął się obiekt mojego ataku, który najwyraźniej nazywał się Alby. – Cieszę się, że humor ci wrócił, ale... przydałaby mi się pomoc.
- A wy czego tak stoicie sztamaki? – jasnowłosy chłopak – Newt – zwrócił się do całej tej zgrai, zgromadzonej nad windą. – Njubi jest jedna a was prawie czterdzieści!
- Zagroziła, że jeśli ktoś z nas się ruszy, zabije Alby'ego – odezwał się ktoś.
- No nie! Z kim ja żyję? – westchnął Newt, po czym odrzucił swój kij gdzieś za siebie i zeskoczył do windy. Niezdarnie wylądował obok mnie, próbując odzyskać równowagę.
- Jestem Newt, świeżuchu – przedstawił się. To akurat już wiedziałam. Chciałam się odezwać (może od niego czegoś bym się dowiedziała; mimo wszystko sprawiał wrażenie nieco przyjaźniejszego niż Alby), ale chłopak był szybszy. – Zanim zaczniesz zadawać jakiekolwiek pytania, sama odpowiesz mi na jedno. Dlaczego usiłujesz zabić mojego przyjaciela?
Jego przyjaciela? No świetnie! Jednak może być problem z uzyskaniem odpowiedzi na moje jedno proste pytanie.
- Nie chciał dobrowolnie powiedzieć mi, gdzie jestem... – zaczęłam.
- I to jest jedyny powód? – Newt wyglądał na rozbawionego. – Po co tak się spieszyć, obiecuję, że wszystkiego dowiesz się jutro, ogay?
- Nie! – zaprotestowałam. – Muszę wiedzieć teraz! Właśnie im uciekłam, nie chcę ponownie wpaść w ich ręce!!!
Newt odsunął się ode mnie z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Alby oraz pozostali wcale nie wyglądali lepiej.
- Uciekłaś... komu? – odezwał się po chwili milczenia ich przywódca. – Chcesz powiedzieć, że coś pamiętasz?
- A co w tym takiego dziwnego? – chciałam wiedzieć. – Właściwie to... nie. Nie pamiętam nic, poza tym, że uciekłam jakimś ludziom... chyba naukowcom, ale nie jestem pewna – nie wiem dlaczego, ale postanowiłam być z nimi szczera w tej kwestii.
- Stwórcy... - szepnął Newt.
- Znasz ich? – warknęłam, celując nożem w jego stronę. – Kim oni są i co mi zrobili?
- Spokojnie – powiedział, podnosząc zdrową rękę w obronnym geście. – Odpowiadając na twoje pytanie: nie, nie znamy ich. Po prostu nazywamy ich Stwórcami. Oni wymazali pamięć każdemu z nas a potem zesłali tutaj... zresztą nie ważne, obiecałem, że dowiesz się jutro.
Stwórcy... Wymazać pamięć... Zesłać do...
- Czy jestem w... labiryncie? – wypaliłam, patrząc Newtowi w oczy.
- O labiryncie też wiesz? – zapytał. „Tak, jak widać wiem" odpowiedziałam w myślach, głośno jednak zdołałam wydobyć z siebie coś w rodzaju:
- Udało im się... To koniec.
Jestem zamknięta w labiryncie z wyczyszczoną pamięcią... Po co ja mam dalej żyć?! Pod wpływem emocji bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wycelowałam wciąż trzymanym nożem w samą siebie. Oczywiście zanim zdążyłam cokolwiek sobie zrobić, dopadli do mnie moi... hmmm... nowi znajomi.
- Purwa, Njubi, co ty robisz? – krzyknął Alby, starając się wyrwać mi z ręki nóż.
- Nazywam się Veronica, nie mów do mnie „Njubi"!!! – odparowałam. – I puszczaj w tej chwili!
- Chyba żartujesz. Ja tu jestem przywódcą i to ja wydaję polecenia – Alby wyglądał na porządnie wkurzonego. – Poza tym naprawdę nie chcę, żeby przez Stwórców kolejna osoba próbowała coś sobie zrobić – dodał, patrząc dobitnie na Newta. Zastanawiałam się, o co mogło mu chodzić, a przywódca skorzystał z mojej chwilowej nieuwagi by popchnąć mnie na ścianę windy i chwycić potężnymi rękami za moje nadgarstki. Role się odwróciły, tyle, że ja nie zamierzałam się poddawać. Szarpnęłam się do przodu. Udało mi się wyswobodzić jedną rękę, którą natychmiast przyłożyłam Alby'emu. Zaczęliśmy się szarpać, jednak zanim ktokolwiek zdążył zainterweniować, dostałam czymś w głowę. Przed oczami pojawiły mi się czarne plamki. Zachwiałam się, po czym bezwładnie runęłam na ziemię.
Chciałabym wam wszystkim bardzo podziękować za tyle gwiazdek i pozytywnych komentarzy - na prawdę się tego nie spodziewałam. I tym razem liczę na szczere opinie - co się podoba, a co mogłabym zmienić? Następny rozdział prawdopodobnie napiszę z perspektywy Minho ;)
~ Shadowhunter_133
CZYTASZ
Próby Labiryntu
FanfictionVeronica Wright jest Odporną. Jako sześciolatka zostaje sprzedana przez swojego ojca do DRESZCZu, gdzie zamierzają przygotować ją do udziału w Próbach. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć, że buntownicza Veronica spróbuje uciec, tuż przed plano...