Minho
Byłem jakieś dwa kilometry od najbliższych wrót do Strefy, kiedy zawył ten przeklęty alarm, oznaczający przyjazd świeżucha. Byłem bardzo ciekawy, kogo Stwórcy podrzucili nam tym razem...
Wcale nie!
Chodziło mi tylko o to, że będę miał na kim się wyżyć. Perspektywa utrudniania życia Njubi była ciekawą odmianą po całym dniu harowania w labiryncie, toteż przyspieszyłem, nie przestając jednak notować w pamięci układów korytarzy. Znalazłem się w Strefie na długo przed zamknięciem wrót.
Postanowiłem od razu zorientować się w sytuacji. Rysowanie mapy z dzisiejszego dnia może przecież trochę poczekać. Rozejrzałem się i odnalazłem wzrokiem... Newta. Zdziwiło mnie to nieco, w końcu parę tygodni temu ten sztamak próbował się zabić a potem zamykał się w Bazie i prawie stamtąd nie wychodził. Tłumaczył się licznymi złamaniami, które zafundował sobie skacząc z muru, ale podejrzewałem, że chodziło o coś więcej... W każdym razie cieszę się, że już mu się poprawiło.
- NEWT!!! – ryknąłem, zwracając na siebie uwagę nie tylko blondyna, ale wszystkich, którzy stali w pobliżu.
- Minho... już jesteś? – Newt wyglądał na nieco zaskoczonego. – Wrota zamykają się dopiero za dwie godziny, nie powinieneś przypadkiem być jeszcze...
- ...w labiryncie? – dokończyłem za niego. – Skoro jestem tutaj, to chyba znaczy, że nie. Przedstaw mi lepiej naszego świeżucha. Bo wiesz, mam wielką ochotę kogoś powpurwiać – dodałem ze złośliwym uśmieszkiem.
Newt oczywiście musiał popsuć moje plany.
- Wybacz Minho, ale nie tym razem. Njubi leży nieprzytomny w Bazie, będziesz musiał poczekać, aż się obudzi. Chociaż... na twoim miejscu trochę bym uważał. Nie sądzę, żeby akurat ten Njubi dał tak łatwo coś sobie zrobić...
Kompletnie nie miałem pojęcia, o czym on mówi. Newt, zauważywszy moje pytające spojrzenie machnął ręką, abym poszedł z nim. Ruszyliśmy przez Strefę, w kierunku Bazy. Po drodze przykleił się do nas Danny. Wyrósł jakby spod ziemi i obrał sobie za cel moją skromną osobę...
- Dzień dobry, Wujku Minho – zaczął z uśmiechem. Eh, to przezwisko dręczy mnie już od jakiegoś czasu, a właściwie odkąd do Stefy przywieźli Danny'ego. Alby jak zwykle był czymś bardzo zajęty, a że ja akurat miałem wolne od biegania po labiryncie, powiedział młodemu coś w stylu „Wujek Minho się tobą zajmie". Danny'emu najwidoczniej bardzo spodobał się zwrot Wujek Minho, ponieważ nigdy nie odezwał się do mnie w inny sposób. Nabazgrał też czarnym markerem na mojej najlepszej koszulce napis: Mów mi Wujku Minho! Jakoś tak do mnie przylgnęło, bo od tamtej pory każdy młodszy Strefer nazywa mnie „wujkiem". A to podobno Newt ma ciężkie życie...
- Młody, idź może do Gally'ego, sprawdzić, czy przypadkiem nie ma dla ciebie jakiejś roboty – zasugerowałem. Danny go podziwiał i wciąż mu się podlizywał, więc czasem wystarczyło powiedzieć coś takiego, żeby się odczepił. Niestety, nie tym razem...
- Właśnie skończyliśmy pracować i Gally powiedział, że mam wolne – oznajmił dzieciak. – Ale bardzo chętnie przejdę się z tobą i Newtem, Wujku Minho!
Miałem w tym momencie wielką ochotę mu przywalić, już nawet podniosłem rękę, jednak Newt złapał mnie za ramię i odciągnął je od twarzy Danny'ego, mówiąc coś w stylu: „Opamiętaj się trochę". Przez całą drogę do Bazy się nie odzywałem i starałem się ignorować opowieści Danny'ego o jakże fascynującej pracy Budoli (nie mam pojęcia, jakim cudem trafił do tej grupy!). Potem chciał, żebym opowiedział mu o Zwiadowcach ale - ku mojej ogromnej uldze – dotarliśmy do Bazy, gdzie nikt poza Opiekunami nie miał wstępu. Odesłałem dzieciaka do naszego kucharza Patelniaka na kolację. Nie wyglądał na szczególnie zadowolonego, ale posłusznie wykonał moje polecenie, oczywiście żegnając mnie moim znienawidzonym przezwiskiem.
Poszedłem za Newtem na górne piętro, do jednego z pokoi. Leżała tam... dziewczyna! Nie no, to niemożliwe! Stwórcy wysłali nam DZIEWCZYNĘ?! Przyjrzałem się jej dokładniej; była całkiem ładna. Nie była zbyt wysoka, długie, brązowe włosy miała w lekkim nieładzie. Czoło obwiązane miała bandażami.
- To dziewczyna – wypaliłem w końcu.
- Brawo, geniuszu! – powiedział Newt, z kpiącym uśmiechem.
- Co... jej jest...? – zapytałem, wskazując na opatrunek na jej głowie.
- To wina Gally'ego, ten sztamak zachowuje się czasem, jakby na prawdę nie myślał – westchnął Newt, po czym opowiedział mi, jak dziewczyna zaatakowała Alby'ego. Śmiałem się jak głupi, ponieważ wizja naszego przywódcy zaatakowanego przez dziewczynę okazała się niezwykle zabawna. Tak więc, kiedy nasz szef i ta Njubi (Newt mówił o niej... Veronica? ...czy jakoś tak) szarpali się w Pudle, do akcji wkroczył nasz ulubieniec Gally. Przerwał pracę chcąc zobaczyć, kim jest świeżuch; na miejsce przybiegł, ściskając w dłoniach łopatę. Widząc walczących interweniował – oczywiście na swój specyficzny sposób – skutkiem czego dziewczyna dostała łopatą po głowie. Przynajmniej tyle zrozumiałem z opowieści Newta.
- Jest chyba jakieś specjalne określenie na takie wojownicze dziewczyny, nie? – zastanawiałem się na głos. Miałem ochotę wymyślić jej jakieś przezwisko, po tym, jak Danny zadręczał mnie "wujkiem Minho".
- Nie wiem, Minho. Naprawdę, nie mam pojęcia – westchnął Newt, przewracając oczami, po czym skierował się w stronę wyjścia. – Idziemy na kolację? Czy może wolisz zostać?
- Nie, nie. Już idę – ledwo to powiedziałem alarm oznaczający przyjazd nowego znów zawył. Zaskoczony, omal nie spadłem ze schodów.
- Co jest? – wrzasnąłem Newtowi do ucha. Chłopak wzruszył ramionami, widocznie wiedząc tyle samo, co ja. Rzuciliśmy się do wyjścia, omal nie zabijając się na schodach.
O ile przed przyjazdem Njubi w Strefie panował chaos o tyle teraz rozpętało się prawdziwe piekło. Sztamaki biegali w tę i z powrotem, wyraźnie zdezorientowani. Jeśli Stwórcy, przysyłając drugiego świeżucha chcieli ogłupić całą tą ekipę, to mogą sobie pogratulować osiągnięcia celu.
Podbiegliśmy z Newtem do Pudła; oczywiście Alby już tam był. Miałem wielką ochotę powiedzieć mu coś o tym nożu, którym zaatakowała go dziewczyna, jednak najpierw postanowiłem zorientować się, kim jest drugi świeżuch.
Obiecana perspektywa Minho :D moim skromnym zdaniem ten rozdział nie wyszedł mi za dobrze, no ale... to tylko moje zdanie xd
~ Shadowhynter_133
CZYTASZ
Próby Labiryntu
Fiksi PenggemarVeronica Wright jest Odporną. Jako sześciolatka zostaje sprzedana przez swojego ojca do DRESZCZu, gdzie zamierzają przygotować ją do udziału w Próbach. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć, że buntownicza Veronica spróbuje uciec, tuż przed plano...