Life as we know it ➼ 1

591 24 0
                                    

Mężczyzna biegł ile sił w nogach, przedtem nie miał nawet pojęcia, że potrafi biec tak szybko, ale teraz stało się to sprawą życia lub śmierci.
Brakowało mu tchu, ale nie mógł przestać. Jeśli go złapią, będzie martwy, albo przynajmniej tak jak martwy, od kiedy za jego przestępstwa groziło mu dożywocie w więzieniu.
Odważył się spojrzeć za siebie przez sekundę. Nikogo tam nie było, więc zaczął wierzyć, że jest szczęściarzem, pierwszym człowiekiem który uciekł nikczemnemu Green Arrow, osobistemu strażnikowi Starling City, nazywanemu bohaterem.
Zwolnił odrobinkę, przez ten fatalny błąd sekundę potem w jego prawe ramię wbiła się strzała. Krzyknął z bólu.
- Co... nie ,proszę.... – powiedział w ciemność.
Nikt mu nie odpowiedział. Zamiast tego druga strzała pojawiła się tuż przed jego stopą.
- Mam... mam broń! – jego ręce trzęsły się, kiedy wyciągał staromodny rewolwer. – Zastrzelę cię.
Wiedział, że nie brzmiał bardzo przekonująco, ale nawet Green Arrow nie mógł być odporny na rany postrzałowe, prawda?
Znowu nie usłyszał żadnego dźwięku. Nagle ktoś chwycił jego ramię, rewolwer spadł na ziemię, a on został przyparty do muru.
- Jack Mitchell, zawiodłeś... - zaczął mówić głęboki głos. – Ach, walić to. – Odpuścił sobie Green Arrow.
- Już wiesz że jesteś podstępnym draniem. – Złapał jego ręce i związał. To samo zrobił z nogami.
- Policja zaraz tu będzie, niczego nie próbuj i powiedz detektywowi Lance'owi że nie musi mi dziękować – obrócił się i odszedł.
- Czek.. czekaj! – wołał go Jack Mitchell. – Nie możesz mnie tak zostawić!
Green Arrow jeszcze raz się zawrócił.
- Przestań grać mi na nerwach, już jestem spóźniony – i zniknął z pola widzenia.

➼➼➼

Felicity chodziła w kółko po jej pokoju, czując się jak zwierzę w klatce, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Wejdź – powiedziała i spróbowała się uspokoić.
Diggle wszedł do środka z małym uśmiechem na ustach.
- Jak się masz? – Wiedział, że to było pytanie zadane niepotrzebnie, bo wyglądała na bardzo zestresowaną, ale spytał pomimo tego.
- Jak się mam? – Felicity zerwała się. – Czuję się jak Watson kiedy Sherlock zeskoczył z tego cholernego budynku... Albo nie, czuję się jak każdy fan, który zobaczył Sherlocka zeskakującego z tego cholernego dachu i nie mógł pojąć jak on to przeżył!
Diggle westchnął i położył ręce na jej ramionach.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, ale musisz się uspokoić.
Dziewczyna zajęczała.
- Czy on tu jest? – Głos jej drżał, a kiedy Diggle nie odpowiedział natychmiastowo, poczuła że mdleje. – Muszę usiąść.
Diggle delikatnie pomógł jej z krzesłem, co nie było takie łatwe, biorąc pod uwagę jej suknię. Była piękna i prosta, ale według Thei nie przeznaczona do siedzenia, bo natychmiast się marszczyła.
- Co jeśli nie przyjdzie? Co jeśli stchórzył? O mój boże, to znaczy że ja jestem Richard Gere. A on jest totalnie Julią Roberts i uciekł... ja... ja... ja myślę, że mam atak paniki! – Felicity zamknęła oczy.
- Proszę – Diggle podał jej szklankę wody. – On cię kocha, Felicity. Nigdy by cię nie zostawił ani nie stchórzył. Lekko pogłaskał jej plecy. Przez te wszystkie lata stała się jego młodszą siostrą, którą głęboko kochał, widok jej tak panikującej prawie przestraszył i jego. – Musiał się zająć „tymi sprawami". Wiesz, „sprawy lisa".
„Sprawy lisa" był to szyfr, którym Felicity zaczęła nazywać aktywność Olivera jako Green Arrow, kiedykolwiek nie wiedzieli czy są tylko sami w trójkę i mogą porozmawiać o tym prywatnie. Wpadła na ten pomysł, kiedy przekonała pewnej nocy Olivera do pooglądania filmów Disneya. Nazwa pochodziła od Disneyowskiej wersji Robin Hooda, który w bajce był lisem. Felicity uważała że było to urocze, a Oliver po prostu nie mógł jej odmówić, więc pozostało to ich zwyczajem.
- Co jeśli napotkał jedną osobę na świecie, którą nie mógł pokonać? Co, jeśli jest martwy? Leży w jakiejś ciemnej, śmierdzącej alejce, z kapturem pokrytym krwią i.... Powinnam przestać, co nie? – Spojrzała na Diggle'a wielkimi oczami, nie wiedząc co robić ani myśleć, co było bardzo dla niej rzadkie.
Diggle mocno ją przytulił.
- Wszystko będzie w porządku. Będzie tutaj na czas, za nic w świecie tego nie przegapi. – zapewnił ją.
- Dzięki, John. – wyszeptała dziewczyna.
Przerwało im kolejne pukanie do drzwi i do środka weszła Thea, ubrana w piękną sukienkę różanego koloru.
- No, no, no... - powiedziała ostrzegająco. – Gdyby to nie był pan Diggle... – Uśmiechnęła się złośliwie. – Zabieraj stąd swój tyłek , to strefa wolna od mężczyzn! Jeśli chcesz kogoś poprzytulać, to idź do mojego brata, miota się z kąta w kąt w swoim pokoju.
Felicity odetchnęła z ulgą, Oliver widocznie zdążył już wrócić. Uśmiechnęła się szeroko do Diggle'a.
- Już okej, idź.
Mężczyzna kiwnął głową i minął w drodze Theę.
- Dobry chłopak, Dig. – powiedziała i zachichotała. – Mam nadzieję, że zarezerwujesz dla mnie jeden taniec.
Thea zwróciła uwagę na Felicity.
- Wyglądasz oszałamiająco. – powiedziała szczerze.
Sukienka Felicity była nie dokładnie biała, bardziej kremowa. Długa do ziemi, zrobiona z jedwabiu i bez ramiączek. Jej włosy były upięte u góry, oprócz kilku blond loków, a makijaż prosty, lecz elegancki.
Nie miała żadnej biżuterii oprócz pierścionka zaręczynowego i medalika w kształcie serca, który dał jej Oliver na ich pierwszą rocznicę.
- Dzięki – powiedziała nieśmiało. Nie była przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi.
Thea zagryzła wargi i próbowała stłumić łzy.
- Nie mogę uwierzyć, że to się wreszcie dzieje. – Przytuliła mocno Felicity – Wkrótce będziemy siostrami!  

Life as we know it - Olicity Fanfic PLWhere stories live. Discover now