I

911 50 23
                                    

Spojrzałam na stawiane przeze mnie kroki.

Jestem tu!

Euforia aż się ze mnie wylewała,nie mogłam iść tak spokojnie.

Puściłam walizkę wiedząc,że któraś z dziewczyn ją zabierze i ruszyłam biegiem do przodu.

Wskoczyłam na Stevena,ten choć zaskoczony podrzucił mnie lekko do góry bym lepiej podparła się na jego plecach.

-Malibu dziwko!-krzyknęłam do ucha przyjaciela.

-Jeszcze nie-przypomniał mi.

-Dla mnie już tak!

Gorące i suche powietrze dopadło nas gdy tylko opuściliśmy klimatyzowane lotnisko,szybko ściągnęłam swoją koszulę i zawiązałam ją w tali.

Sara i Kendall już próbowały złapać jakąś taksówkę,wiedziałam,że trochę to potrwa więc usiadłam na krawężniku.

-Wiesz co?-wydzierała się Sara chcąc zagłuszyć cały gwar panujący w tym miejscu-Kocham Cię,serio!

-Nie ją-wtrąciła się Kendall-tylko państwa Audreyów i nie tylko dlatego-zwróciła się do mnie-bo cię stworzyli,chociaż za to też chwała im.

-Oh przestańcie-rzuciłam doskonale wiedząc o co im chodzi.

-Tylko dlatego-obok mnie usiadł Stev-bo wraz z zakończeniem gimnazjum pozwalają swoim dzieciaczkom korzystać z willi w Malibu.

-Hmm-wyciągnęłam papierosy z plecaka-No dobra to dzięki nim mogę przyjeżdżać do Malibu ze znajomymi,ale to ja wybieram kim będą ci ludzie...czy aby na pewno nie chcieliście powiedzieć,że to mnie kochacie?

Wszyscy troje spojrzeli na mnie i po chwili na ich ustach pojawiły się jeszcze większe uśmiechy.

-Wiesz dobrze Charls,że cię ubóstwiamy-Steven przerzucił mi przez ramie rękę.

-Mamy-krzyknęły dziewczyny-pakujcie torby!

Westchnęłam tylko lekko zdenerwowana,że nie zdążyłam zapalić.


-To jest jak pieprzony sen-usłyszałam Steva.

-Uszczypnijcie mnie-powiedziała Kendall.

-Dajcie spokój-wyszłam z taksówki-każde z was ma taki dom letniskowy albo nawet dwa.

-Tak-zgodziła się Sara-ale nam rodzice nie pozwalają w nim imprezować.

-Mi też nie-uśmiechnęłam się-ale nam to nie powinno przeszkadzać.

Ruszyłam do przodu jak zawsze zostawiając swoje torby przyjaciołom,sama wędrowałam tylko z plecakiem.

To nie tak,że się nimi wyręczam.

Nie.

Po prostu moje nogi zawsze wędrują szybciej niż powinny,nienawidzę czekać na coś co jest tuż za drzwiami przez czekanie na swoje bagaże.

Oczywiście to tylko taki przykład,chociaż tutaj trafiony w stu procentach.

Weszłam na drogę zrobioną z kamyczków,nigdy jej nie lubiłam.

Kamyki nie ułatwiały chodzenia więc po cholerę tu były?!

Po obu stronach drogi rosły najróżniejsze rośliny.

Pełno krzaków i drzew.

Dom?

Wielki,kwadratowy,biały,z dużymi oknami.

Lose your mindWhere stories live. Discover now