Rozdział V

1.1K 52 1
                                    

Clary:

Odwróciłam się w stronę Jace'a ,a on tylko się głupio na mnie patrzył.

-Wytłumaczysz ?

-Sama się dowiesz po jakimś czasie-uśmiechnął się lekko.

-Grrr to jak to się używa?!

-Przykładasz do ręki i rysujesz..... Tyle-wyszedł.

ON WYSZEDŁ! Zostawił mnie tutaj kiedy ja nie wiem gdzie jestem! Zostawił mnie. Myślałam, że on jest inny ,a tu nic to samo! Zauroczyć i porzucić! Motto wszystkich facetów.

Jace:

Jace ty nie możesz o niej myśleć. Musisz to robić tylko tak ją od siebie oddalisz. Przecież jestem Jace Herondale! Każda może być moja........Opanuj się!Ona jest inna. Jak ja ją zraniłem jednym głupim gestem. Przecież tak będzie zawsze gdy będzie w moim towarzystwie. Palne coś a ona coś zrobi głupiego....

Clary:

Wyszłam z tego pomieszczenia. Szłam długim korytarzem aż ujrzałam pewien obraz. Było ich tam dużo ,ale ten przykuł moją uwagę. Widziałam tam tatę i mamę. Trzymali jedno dziecko.

-Musi to być Jonathan-powiedziałam cicho.

Nad rodzicami został namalowany anioł z kielichem. Przyjrzałam się aniołowi.Wspaniały! Jego skrzydła są piękne. Nagle zaskoczył mnie Alec:

-Nie powinnaś chodzić sama. Zaraz się zgubisz tutaj.

-Wole się zgubić już....

-Co się stało ? -Spytał się zaniepokojony.

-Poprosiłam Jace'a aby wytłumaczył mi do czego jest mi to coś potrzebne. Powiedział ,że przykładam do ręki i rysuje ,a po tym poszedł sobie ,i zostawił mnie.

-On taki jest. Zaprowadzę ciebie do twojego pokoju- zaczął iść korytarzem ,a ja za nim.

-Jak to zaprowadzisz mnie? Ja wiem gdzie mieszkam tylko nie wiem gdzie jest stąd wyjście.

-Od dziś będziesz mieszkała i uczyła się w instytucie- odpowiedział spokojnie.

-Ty żartujesz co nie ?

-Nie- staną przed jakimiś drzwiami i je otworzył.- Tu jest twój pokój. Izzy rozpakowała ci wszystkie rzeczy ,które były u ciebie w domu. Po prawej jest pokój Izzy,a dalej Jonathan'a. Po lewej jest mój pokój ,a na przeciw twojego jest Jace'a. Jak będziesz czegoś potrzebowała to pukaj. Za dwie godziny będzie obiad. Nie jedz ......Nie radze -zaśmiał się.

-Czemu nie mam jeść ? -Byłam zdziwiona. Ktoś chce kogoś otruć tutaj?

-Izzy gotuje.

-Słyszałam ! Jak ja ciebie dorwie na treningu to pożałujesz!- Isabella zaczęła biec za Alec'iem ,a on uciekać.

Otworzyły się drzwi i w nich ujrzałam Jace'a. Uśmiechnął się do mnie ,a ja wkurzona weszłam do pokoju i zatrzasnęłam dosyć głośno drzwi. Otworzyłam szafę i postanowiłam się przebrać. Zabrałam ze sobą ciuchy i wzięłam prysznic. Straciłam poczucie czasu , więc jak wyszłam została tylko godzina. Stanęłam przed lustrem i zrobiłam kucyk pozwalając aby kilka jaśniejszych włosków spadało. Poczułam zapach jakby coś się paliło. Zakluczyłam pokój i poszłam prosto. Dotarłam do kuchni ,w której była Izzy. Dymu nie było i już nie śmierdziało. ''Jedzenie'' przygotowane przez moją przyjaciółkę było w koszu. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć ,ale Izzy była prędzej.

-Cicho chłopaki nie mogą się dowiedzieć ,że znów coś zepsułam. Proszę pomocy-mówiła błagalnym tonem.

-Dobrze dobrze pomogę. Co zamierzałaś zrobić?

-Jajecznice- odpowiedziała.

Musiałam jej pomóc! Jak nie umiała robić jajecznicy to co dopiero inne rzeczy! Jajecznica i obiad yyyyy.

-Do pracy! Przygotuj mi te składniki-pokazałam jej jedną kartkę z książki kucharskiej.- Dziś na obiad będą naleśniki z serem.

Zaczęłyśmy robić ,a właściwie zaczęłam . Izzy tylko podawała mi składniki. Wolała się nie mieszać w gotowanie. Rozmawiałyśmy o przeróżnych rzeczach. Opowiadała mi jak jej się żyło ,a ja jej jak mi się żyło. Zaczęła temat o Jace ,ale ja go szybko zakończyłam. Powiedziałam jej jak się zachował i tyle. Po jej minę wywnioskowałam ,że była zawiedziona.

-No nic przyszykuje talerze i nakładamy- Izzy wzięła talerze i układała je. My zjadłyśmy już wcześniej.

Jace:

Usłyszałem pukanie do mojego pokoju. Podszedłem i mając nadzieje ,że to Clary moim oczom ukazał się Alec razem z Jonathanem.

-Jace znam ciebie od bardzo dawna ,ale jak jest jedzenie , które da się zjeść nigdy go nie chowasz! -Powiedział oburzony Alec.

-Ale ja nie mam żadnego jedzenia-byłem zdziwiony tak samo jak oni.

Wyszedłem na korytarz. Chyba w całym instytucie roznosił się piękny słodki zapach.

-Nie nie to nie może być to co myślę. Izzy przecież nie umie gotować- powiedział Jonathan ,a my tylko potwierdziliśmy.

Clary:

-Idą chyba. Ty to zrobiłaś ja tylko podawałam składniki.

-Ale ja tak nie mogę. Było na odwrót.

-Spokojnie trzeba im dopiec.

-Dziękuję- przytuliła mnie.- Obiecuję ,że wytłumaczę ci wszystko o runach.

-Ciii idą.

Ujrzałam Alec'a, Jonathan'a i Jace'a. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku tak samo jak on. Z tej chwili ''wyrwała'' nas Izzy.

-Jedzcie wszystko przygotowane już- uśmiechnęła się w ich stronę.

Każdy z nich podszedł powoli do krzesła i usiadł nie pewnie.

-Ej no co wam jest ?- Spytałam głupio bo znałam odpowiedź.

-Bo chcemy jeszcze żyć! -Odezwali się chórkiem.

-Nic wam się nie stanie.

Jedli i chyba im zasmakowało ,i to bardzo.

-To jest jadalne! -Wykrzyczał Alec- Clary ty musiałaś to robić.

-Nie-podniosłam ręce w akcje poddania.-Wszystko robiła Izzy. Ja tylko podawałam składniki.

Isabella:

Chłopaki zaniemówili! Chciałam skakać i krzyczeć z radości ,ale bym się zdradziła. Z jednej strony byłam wesoła za to ,że chłopaki są zdziwieni ,ale z drugiej lekko smutna bo jednak to nie ja zrobiłam. Co tam szczęście wzięło prowadzenie! Uśmiechnęłam się do nich,a potem posłałam ciche dziękuję dla Clary. Wyszłyśmy razem i zaczęłam ją tulić.

-Ej ej ej spokojnie bo mnie udusisz- obie zaczęłyśmy się śmiać.- A teraz proszę o wytłumaczenie.

Tłumaczyłam i opowiadałam o wszystkim. Narysowałam i opisałam jej każdą runę ,którą tylko znałam w jej zeszycie. Pokazałam także jak powinno się właściwie używać Steli. Po 30 minutach wiedziała wszystko co tylko było jej potrzebne. Przytuliłam ją i wyszłam z jej pokoju. Zapomniałam! Szybko jeszcze otworzyłam drzwi.

-Clary dziś jest trening. Zobaczysz jak walczymy i będziesz się uczyła. Ubierz się jak na W-F to prawie to samo. Tylko ,że my będziemy mieli broń.

Miłość Nocnych Łowców I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz