Siedziałam w kuchni biorąc co chwilę klejny łyk kawy, no cóż nic dziwnego że nie potrafię spać...czuję się okropnie ze świadomością że mogę stracić najważniejszą kobietę, w moim życiu.
Jedna odeszła, a teraz mama..nie ja się na to nie zgadzam, nie ma mowy.
Zerkałam co chwilę na wyświetlacz telefonu upewniając się czy aby na pewno nie mam żadnych wiadomości o mamie.
Dość mam nocy...chciałabym normalnie się kłaść i normalnie wstawać.
Nie mogę jeśli mama chciałaby nas zostawić to chcę być z nią w tej chwili.
Nagle usłyszałam że ktoś idzie po schodach, szybko otarłam łzy i udawałam że oglądam coś w necie.
- Czemu nie śpisz? - Kaja przerwała idealną ciszę, a po domu rozniosło się echo.
- Cii..- pokazałam palcem na ustach aby była cicho, bo obudzi Seweryna. - mama będzie żyłaa Ola spokojnie...czemu nie wierzysz ? - spojrzałam na nią i przypomniał mi się stan mamy...lekarz wiedział co mówi i chciał nas przygotować, wiem to.- Kaja..powinnaś spać, odpoczywać...jutro szkoła.
- haloo tu ziemia ja mam ferie. Olka co z tobą? Nie mozesz się załamać! Powinnaś się cieszyć że mama żyje i ma się dobrze.
- Kaja..nie będę z tobą o tym rozmawiała.
- a co będzie po..- przełknęła głośno ślinę.- śmierci mamy? pójdę do domu dziecka.
- Nie ma mowy, żartujesz? Jesteś moją siostrą i dopóki masz 15 lat będziesz mieszkała z nami.
-Dziękuję.- przytuliła mnie, napiła się soku i poszła do siebie.
Ja siedziałam jeszcze chwilkę i postanowiłam zobić coś głupiego czy raczej dobrego?
Poszłam do pokoju Sewerynka i powoli go ubrałam, nakarmiłam i spakowałam kilka nie zbędnych rzeczy.
Chwilę później ja też nadawałam się do wyjścia więc wzięłam klucze, telefon i wyszłam z domu.
Zapięłam małego w foteliku i sama zaraz siedziałam za kierownicą samochodu.
Po dziesięciu minutach byłam w szpitalu gdzie znajdowała się moja rodzicielka.
Spojrzałam na jej okno z dołu i jak tylko zobaczyłam że się pali światło, wzięłam małego i pędziłam jak się tylko da, ale też wiedziałam że mam dziecko więc nie mogę nie uważać choć by na najmniejsze przeszkody.
Znajdowałam się na odpowiednim już piętrze podeszłam do drzwi od sali mojej mamy...spała.
Rozejrzałam się w prawo i lewo czy nikt nie idzie i weszłam do sali zakładając na siebie i małego "e fartuszek"
Usiadłam przy jej łóżku i zobaczyłam że ma zmarznięte dłonie i lekko sine ciało..
Wystraszyłam się ale w końcu rodzicielka otworzyła oczy i spojrzała raz na mnie, raz na wnuczka którego widzi pierwszy raz.
- Chodź do babci..- złapała go za paluszka i mały zaczął popłakiwać..pewnie jest zmęczony..- kochanie..ja mam do ciebię prośbę.- tak mamuś ? - łzy zaczęły moczyć mi policzki.- ja wiem że to już koniec...ale zaopiekuj się Kają..ona jest jeszcze małym dzieckiem i nie może iść.- przerwałam jej zapewniając że zaopiekuję się nią i żeby się nie martwiła.
- puchnie mi gardło..-uśmiechnęła się.- pozdrowić tatę i Kamilę ? - tracąc siły mówiła jeszcze bardziej cicho i mało wyraźnie.- Kocham cię dziecko moje..kocham was wszystkich..dobran...- zaczęły opadać jej powieki, a ja szybko powiedziałam że kocham ją najbardziej na świecie i żeby nas nie zostawiała.
Położyłam małego w foteliku na podłogę i zaczęłam panikować...szturchałam ją ale nic..w głowie miałam tysiąc myśli co teraz czuje, czy mnie słyszy, widzi..oczy zamknęły się do końca, a Seweryn zaczął płakać jakby wiedział co się dzieje.
Zakręciło mi się w głowie i nic nie widziałam przez ciągle napełniające moje oczy łzy.
- nie! Mamoooo!!! Wstawaj do cholery! Nie masz prawa nas zostawiać ! - szturchałam ją jeszcze kilka razy aż zrozumiałam że to nic nie daje...spojrzałam na telewizor gdzie pokazywało puls mamy...spadało ono coraz szybciej i szybciej aż znalazło się prawie na prostej.
Seweryn zaczął płakać jeszcze głośniej co rozwalało mnie od środka.
Usłszałam ten cholerny dźwięk "piiiip" i zaraz zaczęłam wrzeszczeć jak tylko mogłam, przytuliłam mamę i siedziałam przytulona w moją najdroższą, która właśnie prawdopodobie umiera..
- Zamknij sie ! - pchnęłam nogą fotelik z dzieckiem i zaczęłam rozwalać wszystko co było pod ręką.
Nic dziwnego że zaraz szarpałam się z lekarzami którzy na pocieszenie zaproponowali nocną kawkę...i głupi tekst
- zrobiliśmy wszystko! Niech się pani uspokoi!
- Nieee! Zabiliście mi moją mamusię! - kopnęłam jednego z nich w krocze i znowu znajdowałam się w objęciach mamy.
- Zadzwonimy do pani męża!
- Wypierdalaać!! Zostawcie mnie z nią sami...krzyczałam przez łzy i kazałam im zabrać "tę istotę" w foteliku. Już po pięciu minutach miałam wyrzuty za to co zrobiłam własnemu synowi..przecież on też płakał bo odchodziła jego babcia...
Po dwudziestu minutach leżenia z mamą na jej śmiertelnym łóżku wparował Krystain..gwałtownie otworzył drzwi.
Jednak jak zobaczył całą scenę stanął w drzwiach i zatkało go totalnie.
Kątem oka patrzyłam na niego i widziałam że płacze.
- Mówiłam ! Wiedziałam!
Krystain podszedł i chciał mnie chwycić za ramię jednak ja za wcześnie chciałam uniknąć jego dotyku i uderzyłam go w twarz.
- Olaa! Już spokojnie! - przytulił mnie z całej siły.
- To nie może być koniec! - wydukałam to na co było mnie w tamtej chwili stać i znowu przytuliłam się do mamy.
Wiem że robiłam źle, wiem. Ale co to kara za moje błędy? Dlaeczego on nie pozwala odejść mi tylko mamie! No tak...Seweryn..
-powinnam iść na badania psychiczne!.- stwierdziłam i kazałam dać sobie moje dziecko. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w czoło. - przepraszam kochanie.Hejo hejo mamy :D wiem ze nie jest zbyt ciekawy ake zrozumcje mnie :D :D
Nie zapomnijcie zostawić gwiazdki dla mamy Oli i komentarza dla sewerynka! :D
Papa